Orlen Oil Motor Lublin VS Włókniarz Częstochowa

ABC po meczu Orlen Oil Motor Lublin z drużyną Włókniarz Częstochowa

Cześć! Dziś zdam Wam relację z drugiego starcia PGE Ekstraligi 2025, w którym Orlen Oil Motor Lublin zmierzył się na własnym torze z drużyną Krono-Plast Włókniarz Częstochowa. Wszystko to miało miejsce 19.04.2025 roku. Jeżeli jesteście ciekawi mojej subiektywnej oceny oraz zdjęć z tego wydarzenia – zapraszam do lektury i scrollowania.

Spotkanie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy. Moim zdaniem rywalizacja była zacięta, ale cieszę się, że to właśnie Orlen Oil Motor Lublin okazał się lepszy od przeciwnika i wynikiem 49:41 przypieczętował sukces. Choć wynik w Lublinie finalnie był zgodny z oczekiwaniami większości kibiców zgromadzonych na stadionie, mam wrażenie, że przebieg spotkania potrafił zaskoczyć niejednego kibica. Ja ostatnio tak się stresowałem, gdy musiałem iść do nowego fryzjera i dla żartu powiedziałem „tak jak zwykle”, mimo że to był mój pierwszy raz u niego, a on ze stoickim spokojem odpowiedział: „jasne”, ale wróćmy do początku żużlowej rywalizacji.

A jak atrakcyjność rywalizacji

Mecz pomiędzy Orlen Oil Motorem Lublin a Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa dostarczył kibicom wielu emocji. Goście niespodziewanie postawili się faworytowi, lecz w końcówce nie byli już w stanie odwrócić losów meczu. Być może zgubne okazało się ich podejście do spotkania — drużyna z Lublina niedawno wysoko wygrała w Zielonej Górze, natomiast Częstochowianie zostali na własnym torze zdominowani przez grudziądzkie “Gołębie”. Mimo to w sobotnie popołudnie walczyli do końca, jak równy z równym.

Reasumując — Mistrzowie Polski weszli w ten sezon z pełną mocą, a podopieczni Mariusza Staszewskiego przed przyjazdem do Miasta Inspiracji musieli jeszcze leczyć rany po wpadce na inaugurację rozgrywek. Co najistotniejsze, finalnie w drużynie Motoru więcej elementów zagrało na korzyść gospodarzy i Lubelskim Koziołkom udało się odnieść kolejny sukces.

B jak bezpieczeństwo na stadionie

Mecze żużlowe w Polsce są organizowane z zachowaniem najwyższych standardów bezpieczeństwa. Dlatego jeśli pytacie mnie, czy na takich meczach jest bezpiecznie i czy można zabrać tam dzieci — rozwiewam wszelkie wątpliwości. Na stadionie w Lublinie, podobnie jak na innych ekstraligowych obiektach, obecne są wykwalifikowane służby porządkowe i medyczne, gotowe do działania w razie potrzeby.

Organizatorzy dbają także o odpowiednie oznakowanie dróg ewakuacyjnych oraz przestrzeganie zasad bezpieczeństwa przez kibiców. Wszystko to sprawia, że uczestnictwo w meczach żużlowych jest bezpieczne i komfortowe dla wszystkich obecnych. Już przy wejściu każdy jest dokładnie sprawdzany pod kątem ewentualnych zagrożeń — więc w cenie biletu nastawcie się na macanie przez obsługę w gratisie, ale wiadomo – czego nie robi się dla bezpieczeństwa.

C jak ceny biletów i inne cenne informacje

Już teraz uczulam Was — bilety na żużlowe mecze w Lublinie rozchodzą się szybciej niż świeże bułeczki w najlepszej piekarni w świąteczne poranki. Ceny biletów na mecz Orlen Oil Motor Lublin – Krono-Plast Włókniarz Częstochowa przedstawiały się następująco:

  • Bilet normalny: 70 PLN

  • Bilet ulgowy (dla młodzieży uczącej się, studentów z ważną legitymacją, emerytów, osób niepełnosprawnych): 55 PLN

  • Bilet dziecięcy (do końca szkoły podstawowej): 35 PLN

Bilety były dostępne wyłącznie w formie cyfrowej przez platformę Eventim.pl, co zapewniało łatwy dostęp do zakupu oraz kontrolę przy wejściu. Jedna osoba mogła zakupić maksymalnie 4 bilety. Dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich przewidziano specjalne miejsca.

Bramki dla posiadaczy karnetów zostały otwarte na 2 godziny przed rozpoczęciem spotkania. Pozostali kibice mogli wejść 1,5 godziny przed meczem — stadion wypełnił się niemal do ostatniego miejsca.

Mecz Orlen Oil Motor Lublin – Krono-Plast Włókniarz Częstochowa był nie tylko widowiskowym wydarzeniem sportowym, ale także doskonałą okazją do spędzenia czasu z rodziną i przyjaciółmi, ciesząc się emocjami żużlowych zmagań na najwyższym poziomie. Serdeczne gratulacje dla zwycięzców i trzymam kciuki za kolejne sukcesy! Poniżej znajdziecie jeszcze kilka zdjęć — życzę miłego scrollowania. Trzymajcie się zdrowo i do zobaczenia następnym razem!

linia

Blog powstaje dzięki wsparciu Patronów:

AMBA Team, Halinka Piórkowska-Karuś, Drukarni Nova Druk oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego.

DZIĘKUJĘ WAM

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

BOGDANKA LUK LUBLIN VS ZAKSA KĘDZIERZYN KOŹLE

ABC PO MECZU BOGDANKI LUK LUBLIN Z DRUŻYNĄ ZAKSA KĘDZIERZYN-KOŹLE

Mecz pomiędzy drużynami Bogdanka LUK Lublin a ZAKSA Kędzierzyn-Koźle odbył się dziś (w niedzielę, 6 kwietnia 2025 roku). Wydarzenie rozpoczęło się o godzinie 14:45 w hali Globus w Lublinie. Spotkanie PlusLigi, a dokładnie 1/4 finału dostarczyło wielu emocji i niezapomnianych chwil dla kibiców siatkówki obu drużyn, a szczególnie tej z Lublina. Przyznam się Wam szczerze, ostatnio tak stresowałem się, gdy wchodziłem na wagę po świątecznym obżarstwie. Jeżeli jesteście ciekawi zdjęć z tego meczu oraz mojej skromnej oceny tego wydarzenia, to zostawiam ją Wam poniżej, miłej lektury.

A jak atrakcyjność meczu

Forma obu drużyn na boisku była dobra. Bogdanka LUK Lublin prezentowała dobry poziom w całym bieżącym sezonie. W ostatnich meczach odnieśli liczne zwycięstwa, a gra zespołu opierała się na solidnej obronie oraz skutecznej ofensywie, szczególnie w wykonaniu Wilfredo Leona, który regularnie zdobywa wysoką liczbę punktów. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle również dotychczas prezentowała dobrą dyspozycję. Kędzierzynianie w ostatnich spotkaniach często wygrali, a drużyna opierała swoją grę na doświadczeniu i zgraniu, a kluczowe postacie, takie jak Rafał Szymura czy Bartosz Kurek, często decydowali o losach meczu. Jeszcze zanim zaczął się mecz, wiadomym było, że dużo będzie zależało od dyspozycji Wilfredo i Bartosza i to ich forma lub jej brak może przesądzić o końcowym wyniku. To właściwie łatwo się dało zauważyć we wcześniejszych dwóch meczach rozegranych między tymi drużynami.

B jak być albo nie być obu drużyn

Dla niewtajemniczonych sięgnijmy na moment do historii. W poprzednich dwóch spotkaniach między tymi drużynami, zarówno Bogdanka LUK Lublin, jak i ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, odniosły po jednej wygranej. Pierwszy mecz 3:1 rozegrany w hali Globus wygrała ZAKSA, Lublinianie natomiast zwyciężyli 3:0 w Kędzierzynie-Koźlu. W trzecim meczu natomiast stawka była wysoka, bo to jego wynik zadecydować miał o tym, kto zagra o medale. Mimo, że ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrała pewnie pierwszy mecz w Lublinie 3:1. To mecz u siebie był dla nich drogą przez mękę. Gospodarze wyglądali na rozbitych mentalnie, tym bardziej, że w grze musieli sobie poradzić bez Bartosza Kurka i Jakuba Szymańskiego. Szczególnie brak tego pierwszego był dotkliwy, co skrupulatnie wykorzystała drużyna z Lublina grając jak natchnieni od pierwszej piłki i bezlitośnie wykorzystując taktyczny chaos w szeregach Kędzierzynian. W kluczowych momentach siatkarze LUK Lublin dobrze reagowali blokiem. Dzięki temu nie pozwalali gospodarzom wierzyć, że są w stanie wrócić do tego spotkania.

C jak cena zwycięstwa

Trzeci mecz był od samego początku grą nerwów po obu stronach. Pojedynek, decydujący o awansie do najlepszej czwórki PlusLigi sezonu 2024/2025 transmitowano w Polsacie Sport, a Hala Globus w Lublinie była wypełniona kibicami po brzegi. Podopieczni trenera Massimo Bottiego pokazali dziś klasę w Lublinie, wygrali mecz wynikiem 3:0 awansując do półfinału PlusLigi.

Utytułowany team z Opolszczyzny, nie był w stanie w dniu dzisiejszym postawić się czwartemu zespołowi fazy zasadniczej. Świetnie w ekipie żółto-czarnych spisali się Wilfredo Leon, Mikołaj Sawicki​, Jan Nowakowski​,​ Kewin Sasak​ oraz Marcin Komenda – kapitana drużyny, który rozgrywał dziś mecz śpiewająco i był liderem Bogdanki, otrzymując statuetkę MVP. Mi osobiście najbardziej podobała się dziś gra Kewina Sasaka, którego całokształt na boisku zasługiwał na wyróżnienie. Losy awansu do 1/2 finału fazy play-off rozstrzygnęły się tym samym w Lublinie ku radości gospodarzy i większości kibiców, którzy wraz cheerleaderkami wspierali ze wszystkich sił LUK Lublin w drodze do zwycięstwa. Poniżej kilka danych statystycznych:


Bogdanka LUK Lublin – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:0 (25:21, 25:21, 26:24)

LUK: Sasak 16, Leon 16, Sawicki 13, Nowakowski 8, McCarthy 3, Komenda, Hoss (libero) oraz Malinowski i Czyrek. Trener: Massimo Botti

ZAKSA: Kurek 18, Szymura 10, Grobelny 7, Poręba, Smith 4, Janusz 2, Shoji (libero) oraz Rećko, Kubicki, Urbanowicz i Szymański. Trener: Andrea Giani

Podopieczni trenera Massimo Bottiego byli dziś skuteczniejsi w ataku, lepiej prezentowali się również w przyjęciu; mieli też o jednego więcej asa serwisowego (3–2), natomiast team z województwa opolskiego lepiej prezentował się w bloku – dwa razy więcej udało się powstrzymać blokiem ataki Bogdaniki (11–13).

Siatkarze Bogdanki LUK-u Lublin tym sukcesem piszą nową historię klubu. Podopieczni trenera Massimo Bottiego zaostrzają apetyty kibiców na kolejne sukcesy. Na koniec zdradzę Wam, że  cieszę się z takiego obrotu sytuacji, jak wtedy, gdy odkryłem, że w plecaku ukryła się pyszna zapomniana czekolada, która wciąż jest w idealnym stanie – jakby czekała na ten moment! Jestem pewny, że ta czekolada jak i drużyna z Lublina nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Gratuluję całej drużynie Bogdanka LUK Lublin zameldowania się w półfinale! W rywalizacji do dwóch zwycięstw drużyna z Lublina zwyciężyła 2–1 i w półfinale zmierzy się z JSW Jastrzębskim Węglem. Już dziś trzymam kciuki za kolejne mecze. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle natomiast będzie rywalizowała z Asseco Resovią o piąte miejsce. Pozostawiam Wam jeszcze sporą porcję kadrów z dzisiejszego meczu, miłego oglądania – trzymajcie się zdrowo i do następnego razu. Cześć!!!

 

 

 

linia

Blog powstaje dzięki wsparciu Patronów:

AMBA Team, Drukarni Nova Druk oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego.

DZIĘKUJĘ WAM

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

POMECZOWE ABC

ABC PO MECZU BOGDANKI LUK LUBLIN Z CUCINE LUBE CIVTANOVA

Tak tworzy się historia, Bogdanka LUK Lublin rozgrywa koncertowo finałowy mecz z włoską drużyną Cucine Lube Civitanova. Wilfredo Leon prowadzi drużynę do ważnego zwycięstwa! Mecz był niczym oglądanie ulubionego serialu w klimacie “Mody na sukces”, z tym że na boisku zdobywa się równie szybko i dynamicznie punkty, zamiast kolejnych filmowych kochanków, ale jedno i drugie ogląda się z zaciekawieniem i dużą dozą skrajnych emocji. Jeżeli jesteście ciekawi zdjęć z tego meczu oraz mojej skromnej oceny tego wydarzenia, to zostawiam ją Wam poniżej, miłej lektury.

A jak AS serwisowy

Pierwszy mecz finału Pucharu Challenge, który odbył się w hali Globus w Lublinie, przeszedł już do historii nie tylko za sprawą wyniku, ale i emocji, które podkreślę ponownie trzymały mnie w napięciu do samego końca, niczym wtedy, gdy głodny podchodziłem do godzinnej kolejki po kebaba w stolicy Niemiec, a ktoś przede mną mógł zamówić ostatnią porcję. Siatkarze Bogdanki LUK Lublin pokazali, że nie tylko potrafią grać, ale także czarować w serwisie niczym Turek serwujący najbardziej kultowego kebsa w Berlinie! A w tej magii prym wiódł Wilfredo Leon, który swoją zagrywką wyczarował 6 asów serwisowych z 13, a całą drużynę poprowadził do zwycięstwa nad włoskim gigantem, Cucine Lube Civitanova, wynikiem 3:1, pozwalając Im obejść się smakiem zwycięstwa.

B jak blok

Drużyna LUK rozpoczęła mecz z animuszem, a już na początku to Leon dał ton tej siatkarskiej uczcie, posyłając asa na 5:2. Jeśli myśleliście, że to tylko przypadek, to nic z tego! Wilfredo powtórzył to jeszcze kilka razy, zostawiając rywali z otwartymi ustami i na głodzie zwycięstwa niemalże do końca pierwszego seta. Siatkarze z Lublina, choć mieli chwilowe przestoje, wiedzieli, jak zaatakować, szczególnie w polu serwisowym, gdzie zagrywki McCarthy’ego, Leona i Sasaka zmieniały losy każdej partii. Drużyna dobrze radziła sobie również w bloku, co skrupulatnie wykorzystywała w drodze do zwycięstwa, ale wróćmy do początku.

Pierwszy set zakończył się zwycięstwem lublinian 25:20, co zapowiadało ciekawą kontynuację, jednak w drugim secie zareagowali goście, którzy zaczęli poważnie stawiać opór. Cucine Lube wyrównało, wygrywając 25:22, ale Bogdanka LUK nie dała za wygraną. W trzeciej odsłonie lublinianie ponownie rozbili rywali, wygrywając aż 25:18 – tym razem zagrywka i blok zdominowały włoską ekipę. Była to prawdziwa manifestacja siatkarskiego kunsztu, niczym finałowa kolacja po kuchennych rewolucjach w budzie z kebabem realizowana przez panią Magdę G. Set numer cztery to z kolei rollercoaster emocji, tak się stresowałem jakbym miał ugotować po meczu dla naszych gości spaghetti bolognese mając w domu tylko dwa składniki:  makaron i ketchup lub jakbym najadł się przeterminowanych ciastek nie mając pewności, czy rano będę miał dostęp do toalety.

Po przegranych punktach zespół Lube wyszedł na prowadzenie 21:18. Jednak znów Leon, a wraz z nim Sasak i Sawicki, którzy skończyli kluczowe akcje ostatecznie dając drużynie wygraną w kolejnym secie 26:24. Ta wygrana sprawiła, że hala Globus eksplodowała z radości, a ja wiedziałem, że nawet wspomniane tu przeterminowane ciastka są mi już niestraszne.

C jak cena finału

Myślę, że całą drużynę mecz ten kosztował sporo sił. Bardzo doceniam, to, że mimo zmagań z kontuzjami Wilfredo Leon po raz kolejny udowodnił, że jest, nie tylko liderem drużyny, ale i bohaterem spotkania, gdyż zdobył 22 punkty, 6 asów serwisowych, 3 bloki oraz miał aż 48% skuteczności w ataku. Trener Massimo Botti mógł być dumny z takiej postawy swojego zawodnika, ale i myślę większości zawodników z zespołu, którzy kontrolowali boisko, mimo chwilowych trudności. MVP meczu również moim zdaniem bezsprzecznie należało się Leonowi. Brawa również za świetną organizację, tego wyjątkowego przedsięwzięcia w Mieście Inspiracji, w tym dla dziewczyn z Cheerleaders Lublin, sztabu przygotowującego wydarzenie oraz wypełnionej kibicami po brzegi Hali Globus, którzy pokazali jak ważne jest wsparcie z trybun dla swojej drużyny.

A teraz wielki finał w Italii! 19 marca rewanż na gorącym terenie, gdzie lublinianie potrzebują zaledwie i aż dwóch wygranych setów, by sięgnąć po trofeum! Czy to się uda? Ja mocno wierzę, że tak, ale niczego nie można być pewnym, tak przynajmniej mawia się pracując w gastro, przed odwiedzinami pań z sanepidu.

Warto na koniec podkreślić, że drużyna z Lublina rozgrywa historyczny sezon – to ich debiut w europejskich pucharach, a teraz są o krok od zdobycia pierwszego trofeum. Jedno jest pewne, kiedy w podobnej dyspozycji jak dziś będzie drużyna, a szczególnie Wilfredo, Grozdanov czy Komenda, w rewanżu nie będzie dla Nich rzeczy niemożliwych!

Czekam zatem na rewanż i trzymam kciuki za naszych bohaterów z Lublina. Pozostawiam Wam jeszcze kilka moich kadrów z meczu poniżej. Trzymajcie się zdrowo i do następnego razu.

linia

Blog powstaje dzięki wsparciu Patronów:

AMBA Team, Drukarni Nova Druk oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego.

DZIĘKUJĘ WAM

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

Piwnica Kata

MROCZNE OBLICZE LUBLINA – ODKRYJ PIWNICĘ KATA

Dziś zabieram Was do miasta o bogatej historii, które już w marcu 2025 roku zyska nową atrakcję turystyczną – Piwnicę Kata. Będąc tu przeniesiecie się w mroczne zakamarki przeszłości, ukazując rolę kata w dawnym społeczeństwie oraz poznacie narzędzia, jakimi się posługiwał. Już widzę jak fani klubów BDSM zjeżdżają się licznie do Miasta Inspiracji, by eksplorować te owiane grozą piwnice, przepełnione gadżetami służącymi dawniej do torturowania ludzi. Jeżeli i Wy jesteście gotowi poznać wyjątkowe czasy średniowiecza i odkryć dawną, mniej znaną stronę tutejszego wymiaru sprawiedliwości, zapraszam do lektury.

A jak atrakcyjność miejsca

Piwnica Kata to nie jest zwykłe muzeum. W klimatycznych wnętrzach XVII-wiecznej piwnicy znajdziecie repliki dawnych narzędzi tortur, takich jak miecz katowski, krzesło czarownic czy tzw. żelazna dziewica. Co więcej, dowiecie się, jak one działały i jakie historie kryją się za ich zastosowaniem.

Co ucieszyć może wszystkich o skłonnościach sado maso, to to, że na miejscu możesz dotykać eksponatów, robić zdjęcia spacerując wśród tych unikalnych przedmiotów i poczujecie tu prawdziwy dreszczyk emocji. Nie polecam jednak testowania wszystkich znajdujących się tu przedmiotów, bo właściciele mają już nadmiar szkieletów i nie potrzebują dodatkowych eksponatów.

Dla tych, którzy mimo wszystko chcą czegoś więcej, przewidziano zwiedzanie z przewodnikiem, a nawet z samym katem!  W humorystyczny i jednocześnie merytoryczny sposób dowiedzieć się o roli kata, a może nawet zdradzone Wam zostaną sekrety z domu publicznego, który w Lublinie prowadziła dawniej żona kata.

B jak bilety

Na początek zacznę od informacji najprzyjemniejszych – czyli komu przysługuje wejście bezpłatne? Wejście bezpłatne przysługuje (i tu już będzie mniej przyjemnie) wyłącznie dzieciom do 3 roku życia, opiekunom grup, pilotom wycieczek i przewodnikom turystycznym.

Nie martwcie się jednak, bo przewidziano tu bilety ulgowe. Bilety ulgowe przysługują dzieciom i młodzieży do 18 roku życia, studentom, emerytom, rencistom, inwalidom i osobom niepełnosprawnym wraz z ich opiekunami na podstawie dokumentu potwierdzającego uprawnienia. Dla tej ostatniej grupy nie mam też za dobrych wiadomości, gdyż obiekt znajduje się w podziemiach (brak windy i podjazdu) i niestety nie jest przystosowany dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich.

Z dobrych wiadomości natomiast jest to, że odwiedzać obiekt ten można ze zwierzętami. Pamiętajcie tylko, że psy muszą posiadać założony kaganiec. Jeżeli nie znaleźliście się wśród powyższych grup też nie powinniście się smucić, bo zaraz się dowiecie ile ta przyjemność będzie Was kosztowała?

Przejdźmy więc do najważniejszego – bilety indywidualne to wydatek rzędu 10 PLN za bilet normalny oraz 8 PLN za bilet ulgowy. Można tu również nabyć bilety grupowe (grupa liczona jest dopiero powyżej 10 osób). Wówczas za bilet normalny zapłacicie 9 PLN, a za ulgowy 7 PLN.

Zwiedzanie z przewodnikiem lub z katem jest oczywiście możliwe, ale jest to dodatkowa opcja, a koszt za przewodnika wynosi 100 PLN. Koszt wynajęcia kata natomiast to 200 PLN. Konieczna jest jednak wcześniejsza rezerwacja. Czas zwiedzania zajmie około 15-20 minut. Płatność możliwa jest gotówką lub przelewem.

C jak cenne informacje

Jeśli planujecie odwiedzić to miejsce poza standardowymi godzinami otwarcia, pamiętajcie, że konieczna będzie wcześniejsza rezerwacja. Piwnica Kata znajduje się w sercu Starego Miasta przy ul. Królewskiej 4 (wejście z bramy). Zaledwie 50 metrów od wejścia znajduje się przystanek komunikacji miejskiej, obsługiwany przez trolejbusy (156, 160, 950) oraz autobusy (1, 5, 6, 17, 22, 23, 24, 39, 52).

Dlaczego moim zdaniem warto odwiedzić Piwnicę Kata? To idealne miejsce dla miłośników historii, fanów nietypowych atrakcji turystycznych oraz tych, którzy szukają czegoś innego niż klasyczne muzea. Ciekawa atmosfera miejsca sprawi, że Piwnica Kata na długo zostanie w Waszej pamięci. 

Pomału zbliżamy się ku końcowi zdradzę Wam więc na koniec, że atrakcja ta dla zwiedzających dostępna będzie od 9 marca 2025 roku.
 
 
Planowane godziny otwarcia to:
 
Wtorek – Piątek: 11:00 – 16:00
Sobota – Niedziela: 10:00 – 13:00
 

Moim zdaniem ta unikalna atrakcja na mapie turystycznej Lublina pozwala na głębsze zrozumienie historii miasta oraz roli, jaką pełnił kat w dawnym społeczeństwie. Miejsce to z pewnością przyciągnie zarówno miłośników historii, jak i turystów szukających nietypowych doświadczeń. Mam nadzieję, że dzisiejszy wpis zachęci Was do odwiedzenia tego miejsca. To by było tyle na dziś. Trzymajcie się zdrowo, nie bawcie za długo żelazną dziewicą i do następnego razu, cześć!!!

 

linia

Blog powstaje dzięki wsparciu Patronów:

AMBA Team, Drukarni Nova Druk oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego.

DZIĘKUJĘ WAM

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

ABC o Lumina Park w Lublinie

ODKRYJ LABORATORIUM ŚWIATŁA

Dziś zabieram Was w wyjątkowe miejsce na zimowe wieczory. Jeżeli kiedykolwiek marzyliście o tym, by znaleźć się w magicznej krainie światła, to ta podróż jest właśnie dla Was. Lumina Park w Lublinie jest miejscem, które koniecznie musicie odwiedzić, jeżeli tylko macie dzieci lub lubicie dużą ilość światełek, ale inflacja sprawia, że sami oszczędzacie na prądzie i na podobny luksus we własnym ogrodzie nie możecie już sobie pozwolić. Jesteście gotowi na kolejną podróż? Zapnijcie pasy, bo zabieram Was na wyprawę, która dostarcza inspirujących wrażeń w malowniczej oprawie świetlnej, która może zaskoczyć nie mniej niż rachunek za prąd, który przyjdzie do Was po nowym roku.

 

A jak atrakcyjność miejsca

Zacznijmy od początku – czym jest  ten Lumina Park? Jest to przestrzeń pełna interaktywnych instalacji świetlnych, która powstaje sezonowo w malowniczych miejscach Polski, ale i Europy. W Lublinie znajduje się on w Ogrodzie Botanicznym UMCS – lokalizacji, która sama w sobie zachwyca o każdej porze roku. Po zmroku jednak zamienia się w magiczną krainę, w której światło, dźwięk i natura tworzą unikalne połączenie. Jednego możecie być pewni, to miejsce świeci się jak oczy dziecka na widok prezentów pod choinką.

 
 
Co czeka na odwiedzających?

Każdy, kto przekroczy bramę Lumina Parku, wchodzi do zupełnie innego świata. Tematyczne ścieżki prowadzą przez rozświetlone tunele, instalacje przypominające bajkowe postacie, a także niezwykłe obrazy świetlne inspirowane naturą, kulturą i historią. Na trasie znajdziecie m.in. bajkowe tunele, które przenoszą w świat dziecięcej wyobraźni, ogromne figury inspirowane kosmosem i mitologią, instalacje interaktywne, które zmieniają się pod wpływem ruchu lub dotyku. Wszystko to dzięki odpowiedniej oprawie muzycznej i dbałości o detale, sprawia, że każdy spacer po Lumina Parku to doświadczenie pełne emocji, których przynajmniej raz w życiu warto doświadczyć.

 

B jak bilety

Wejściówki można kupić online lub na miejscu. Ceny różnią się w zależności od wieku i dnia tygodnia – dzieci, studenci i seniorzy mogą liczyć na zniżki. Bilet ulgowy mogą zakupić uczniowie oraz studenci (do 26 roku życia), pod warunkiem okazania legitymacji uczniowskiej/studenckiej, emeryci, renciści, osoby niepełnosprawne w stopniu lekkim oraz ich opiekunowie a także pracownicy i absolwenci UMCS.
 
 
Jeżeli wybieracie się tam w większym gronie, to istnieje bilet rodzinny przysługuje dwóm osobom dorosłym i 2 dzieci lub 1 osobie dorosłej i 3 dzieci (dzieci do 18 roku życia) lub posiadaczom Karty Dużej Rodziny (dla każdego członka rodziny), i ten ostatni obowiązuje za okazaniem karty.  Jeśli rodzina posiadająca Kartę Dużej Rodziny ma więcej niż 2 dzieci, każde następne dziecko otrzymuje darmowy wstęp na teren parku.
 
Oprócz biletu, możecie również nabyć voucher, aby sprawdzić aktualne ceny i poszczególne rodzaje biletów odsyłam Was do strony organizatora.
 

C jak cenne informacje

Lumina Park jest otwarty codziennie po zmroku, zazwyczaj od godziny 16:00 do późnych godzin wieczornych. Dokładne godziny na stronie organizatora wskazują, że park otwarty jest do godziny 21:00, a ostatnie wejście odbywa się o 20:00.
 
Jak dojechać? Ogród Botaniczny UMCS jest łatwo dostępny zarówno komunikacją miejską, jak i samochodem. Przy ogrodzie znajduje się spory parking.
 
Lumina Park to miejsce dla każdego! Rodziny z dziećmi znajdą tu przestrzeń do wspólnej zabawy i podziwiania bajkowych instalacji. Pary mogą liczyć na romantyczną atmosferę, a miłośnicy fotografii będą zachwyceni ilością unikalnych kadrów, które można uchwycić w świetle kolorowych iluminacji. Lumina Park w Lublinie to miejsce, które trzeba zobaczyć na własne oczy, by w pełni docenić jego piękno i atmosferę. Jeśli szukacie sposobu na spędzenie wyjątkowego wieczoru, to nie zastanawiajcie się długo – ta świetlna przygoda zostanie z Wami na długo! Jeżeli tu jeszcze nie byliście, to zdradzę Wam, że Lumina Park Lublin będzie otwarty do 02.03.2025, także śpieszcie się. Trzymajcie się zdrowo i do następnego razu.
 

 

linia

Blog powstaje dzięki wsparciu Patronów:

AMBA Team, Drukarni Nova Druk oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego.

DZIĘKUJĘ WAM

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

Dębówka

Tajemnice opuszczonych wojskowych
magazynów
amunicji garnizonu Lublin

Jeśli kiedykolwiek marzyliście o odkrywaniu miejsc, gdzie przeszłość zdaje się wciąż szeptać swoje tajemnice, opuszczony wojskowy magazyn amunicji na Sławinie w Lublinie to miejsce, które powinno znaleźć się na liście miejsc, które warto zobaczyć. To miejsce pełne historii, przyrody i nieco mrocznej atmosfery, które zaskakuje swoim klimatem nawet tych, którzy nie są fanami eksploracji opuszczonych przestrzeni. Tutaj puls może bić szybciej, bo atmosfera miejsca buduje niepewność i sprawia, że adrenalina potrafi nieco się podnieść. Jeśli jesteście ciekawi tego miejsca rozsiądźcie się wygodnie za monitorem, a po lekturze wybierzcie się tu osobiście. Nie ma co przedłużać, startujemy do miejsca, które mogłoby stać się planem filmowym dla nie jednego horroru.

A jak atrakcyjność miejsca

 
Magazyn amunicji na Sławinie był częścią garnizonu wojskowego Lublin, który w czasach PRL-u pełnił ważną rolę strategiczną. Składowano tu amunicję, materiały wybuchowe oraz sprzęt wojskowy, który miał zabezpieczać potrzeby wojsk stacjonujących w okolicy. Wraz z transformacją ustrojową i zmianą priorytetów w latach 90., miejsce straciło swoje znaczenie i zostało opuszczone.
 
Dziś magazyn to ruina, która opiera się zębowi czasu, kryjąc w swoich murach ducha minionych epok. Spacerując tutaj miałem małe déjà vu z czasów, gdy maszerowałem po wyludnionym mieście Prypeć na Ukrainie, w obwodzie kijowskim, w rejonie wyszogrodzkim, leżącym na północnym zachodzie od Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Link do tej wyprawy znajdziecie tutaj.
 
 
Co można tu zobaczyć?
Choć z zewnątrz magazyny mogą wyglądać na zwykłe, zaniedbane budynki, to wnętrze kryje w sobie prawdziwe skarby dla miłośników urban exploration (urbexu).
 
Tunele i hale – rozległe pomieszczenia i korytarze, które niegdyś wypełnione były skrzyniami z amunicją, teraz budzą respekt swoją pustką. Ślady przeszłości – zardzewiałe elementy wyposażenia, napisy na ścianach, a nawet resztki dokumentacji czy oznaczeń wojskowych, które przypominają o pierwotnym przeznaczeniu miejsca. Mroczny klimat – magazyn otoczony jest lasem, co dodaje mu atmosfery odcięcia od współczesności. Cisza i echo kroków w pustych pomieszczeniach mogą przyprawić o gęsią skórkę.
 
Dla kogo to miejsce?

Magazyn na Sławinie to gratka dla miłośników historii, pasjonatów urbexu i fotografów, którzy szukają wyjątkowych kadrów. To także miejsce, które może zainteresować lokalnych mieszkańców chcących lepiej poznać mniej znaną stronę Lublina.

Dziś w internecie krążą wspomnienia z tego wyjątkowego miejsca: “Spędziłem w tym miejscu wiele dziesiątków dni i nocy stojąc na warcie. Posterunki rozmieszczone były wokół całego terenu, pomiędzy ogrodzeniami z drutu kolczastego. Zmiana warty chodziła po obwodzie. Były 3 stałe posterunki i okresowo 4 posterunek alarmowy przed wartownią. Warta trwała 24 godziny – od godz. 19 do 19 dnia następnego. Wartownik uzbrojony był w AK-47 czyli “kałacha” i miał 120 szt. amunicji (4 pełne magazynki). Zmiana na posterunku trwała 2 godziny, potem 4 godziny przerwy. W nocy część żołnierzy spała, druga część obowiązana była czuwać. Na teren ochraniany (wewnątrz podwójnego ogrodzenia) wartownicy co do zasady nie mieli wstępu… Było to pomiędzy jesienią 1980 a jesienią (październikiem) 1982 roku. Częściowo podczas stanu wojennego. ⚔️ Było, minęło, to już dawna historia… “ – te wspomnienia, nie pozwalają tak łatwo zapomnieć o tym miejscu mimo, że przyroda z każdym rokiem przejmuje je we władanie.


B jak bezpieczeństwo

 

Warto jednak pamiętać, że zwiedzanie takich miejsc wiąże się z pewnym ryzykiem. Budynki są opuszczone, co oznacza, że jego struktura może być niestabilna. Dlatego lepiej nie wybierać się tam samotnie i zawsze zachować ostrożność, szczególnie, że możecie natknąć się na zwierzęta grasujące w tutejszym lesie. Uważajcie również na kolczaste druty, które mogą Was zaskoczyć w najmniej oczekiwanej chwili.

 

C jak cenne informacje

 
Jak się tam dostać?
Opuszczony magazyn znajduje się w dzielnicy Sławin, niedaleko lokalnych szlaków spacerowych. Najłatwiej dotrzeć tam pieszo lub rowerem, zwłaszcza że okolica oferuje piękne krajobrazy i jest doskonała na aktywny wypoczynek. Warto dopytać mieszkańców lub poszukać informacji w lokalnych grupach pasjonatów urbexu, aby znaleźć najbezpieczniejszą drogę do tego miejsca.
 
Podsumowanie
Magazyn amunicji na Sławinie to nie tylko kawałek historii Lublina, ale także dowód na to, jak szybko przemijają czasy i zmieniają się priorytety. Dla jednych to miejsce tajemnicze i intrygujące, dla innych – dowód na to, jak wojskowe dziedzictwo Polski wciąż żyje w opuszczonych zakamarkach miast.
 
Jeśli szukasz nietypowego miejsca do odwiedzenia w Lublinie, magazyn na Sławinie to coś, co zapadnie Ci w pamięć na długo. Może nawet usłyszysz w tych murach echo dawnych czasów? Jedno jest pewne, piękno tutejszej przyrody może Was oczarować.
 

linia

Blog powstaje dzięki wsparciu Patronów:

AMBA Team, Drukarni Nova Druk oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego.

DZIĘKUJĘ WAM

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

 

Jabłeczna

Ukryta perła Wschodniej Polski
ABC o Jabłecznej 

Jeśli marzycie o podróży, gdzie czas płynie wolniej niż Wi-Fi u babci na wsi, a cisza jest tak głęboka, że słychać własne myśli (czasem nawet te, o których lepiej byłoby zapomnieć), to Jabłeczna jest właśnie dla Was! Ten malutki kawałek wschodniej Polski to miejsce, gdzie natura i historia idą w parze niczym Shrek i Osioł, Tom i Jery, albo Maryla Rodowicz i jej sceniczne kreacje. Zapnijcie pasy bo ruszamy w krótką wyprawę do jednego z najbardziej wyjątkowych zakątków Lubelszczyzny.

A jak atrakcje Jabłecznej

Gdy myślimy o wyjątkowych miejscach w Polsce, nasze myśli nie zawsze kierują się na wschód naszego kraju. Dziś postaram się Was przekonać, że ta część ojczyzny skrywa w sobie miejsca, które potrafią zachwycić swoim spokojem, historią i niezwykłą atmosferą. Jednym z takich miejsc jest Jabłeczna – mała wieś położona nad Bugiem, która kryje w sobie unikatową duchowość i piękno przyrody.

Dlaczego warto odwiedzić Jabłeczną?

Jabłeczna, choć jest niewielka, znana jest głównie z jednego wyjątkowego miejsca – Monasteru Świętego Onufrego. Ten prawosławny klasztor ma ponad 500-letnią historię i stanowi jedną z najważniejszych prawosławnych świątyń w Polsce. Usytuowany jest w otoczeniu bujnej zieleni, na brzegu rzeki Bug, klasztor wydaje się przenosić odwiedzających w zupełnie inny świat.

Monaster Świętego Onufrego

Legenda głosi, że miejsce pod budowę monasteru zostało wskazane przez samego świętego Onufrego, którego ikona wpłynęła na brzegi Bugu w okolicach Jabłecznej. Dziś monaster jest nie tylko miejscem modlitwy i refleksji, ale również skarbnicą kultury i historii.

Warto odwiedzić go szczególnie podczas jednego z prawosławnych świąt, kiedy klasztor tętni życiem. Wierni przybywają z różnych zakątków Polski, a atmosfera wypełnia się śpiewami i zapachem kadzideł. Największym wydarzeniem jest odpust ku czci świętego Onufrego, który odbywa się w czerwcu.

B jak Bug

Jabłeczna to nie tylko monaster – to również wyjątkowe otoczenie przyrodnicze. Bug, który przepływa w pobliżu, tworzy malownicze krajobrazy, idealne na spacer lub rowerową przejażdżkę. Rzeka wyznacza granicę z Białorusią, a jej nieskażona natura sprawia, że miejsce jest idealne dla miłośników ciszy i spokoju.

W okolicy można spotkać liczne gatunki ptaków, a tereny wokół Jabłecznej to raj dla ornitologów i fotografów przyrody. Z dala od zgiełku miast, można tu naprawdę poczuć bliskość natury, ciszę i spokój, której nie doświadczycie w dużych miastach.

C jak cenne informacje

Choć Jabłeczna to niewielka miejscowość, w okolicy znaleźć można kilka miejsc noclegowych, od agroturystyk po gospodarstwa oferujące lokalne specjały. Będąc w  okolicy warto jest spróbować tutejszego miodu, serów i innych regionalnych smakołyków, a w tym kwasu podlaskiego.

 

Jak dojechać?

Jabłeczna leży w województwie lubelskim, około 50 km na południowy wschód od Białej Podlaskiej. Najlepiej dotrzeć tu samochodem, co pozwala na wygodne zwiedzanie okolicy. Alternatywą są lokalne autobusy, choć ich rozkład może być ograniczony.

Podsumowanie

Jabłeczna to miejsce, które zachwyca spokojem, duchowością i pięknem natury. To idealna destynacja dla tych, którzy szukają odskoczni od codziennego zgiełku i pragną na chwilę zanurzyć się w historii i przyrodzie. Jeśli jeszcze nie odwiedziliście tej części Polski, Jabłeczna może stać się Waszym nowym ulubionym zakątkiem, unikatowym odkryciem, którego nie spodziewaliście się dotychczas po wschodniej Polsce.

Zapraszam Was do odkrywania Jabłecznej – miejsca, gdzie czas płynie wolniej, a każdy zakątek opowiada swoją historię.  Na dziś tyle, trzymajcie się zdrowo i do następnego razu. Cześć.

linia

Blog powstaje dzięki wsparciu Patronów:

AMBA Team, Drukarni Nova Druk oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego.

DZIĘKUJĘ WAM

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

Imaginarium

ABC o Teatrze Imaginarium w Lublinie

Dziś po raz kolejny zabieram Was w podróż po Europejskiej Stolicy Kultury, tym razem w głąb Miasta Inspiracji, do wyjątkowej atrakcji turystycznej, która, mam nadzieję, zainteresuje Was bardziej niż niespodziewana wizyta akwizytora przy domofonie. Mowa o Teatrze Imaginarium – moim zdaniem jednym z najbardziej unikalnych punktów na mapie Lublina, który oferuje zupełnie nowe spojrzenie na to magiczne miasto. To miejsce, w którym odkryjecie historię Lublina z zupełnie innej perspektywy. Lubelskie zaułki skrywają bowiem wiele niezwykłych opowieści i legend, a najlepiej przekonać się o tym na własne oczy, szczególnie, że można tego wszystkiego doświadczyć w jednym miejscu. Mam nadzieję, że dzisiejszy wpis przekona Was do wizyty w Lublinie oraz odwiedzenia samego Imaginarium, ale zacznijmy wszystko od początku. Czas otworzyć przed Wami drzwi tego niezwykłego miejsca.

A jak atrakcje Teatru Imaginarium

Teatr Imaginarium to niezwykła opowieść o tajemniczym i mistycznym Lublinie, przedstawiona w formie inspirującego spektaklu. Główną rolę grają tu poruszające się mechaniczne figurki oraz postacie, które stają się bohaterami naszej podróży, zabierając nas w fascynujące przestrzenie. Schodząc do podziemi Kamienicy Lubomelskich, wyruszamy w podróż pełną mistycyzmu, tajemnic i inspirujących historii. To swoista podróż w czasie, której zdecydowanie warto doświadczyć.

Odkrywamy tu nie tylko świat miejskich legend i podań, ale także ważne wydarzenia historyczne, które miały miejsce w Kozim Grodzie. Wyjątkowość tego miejsca potęguje starannie dobrana muzyka oraz gra świateł, a dopełnieniem są setki postaci i zwierząt wykonanych z niezwykłą dbałością o detale. Moim zdaniem to właśnie te figury stają się prawdziwymi bohaterami tego miejsca – między innymi dla nich warto odwiedzić Teatr Imaginarium.

B jak bohaterowie Imaginarium

Legendy, udokumentowane historie, podania, sztuki piękne i literatura – wszystko to splata się w fantastyczny spektakl, który oferuje Teatr Imaginarium. Warto jest lepiej poznać jego bohaterów, by w pełni zrozumieć doświadczenia, jakie oferuje to miejsce. Zaznaczę tylko, że kolejność przedstawianych bohaterów jest nie tylko subiektywnie dobrana, ale i wybiórcza. Celowo nie zdradzam wszystkich bohaterów, byście mieli też trochę niepewności, gdy zawitacie do tych przestrzeni.

Na początek mamy Jaszę Mazura, postać, którą zapewne znacie z powieści noblisty Isaaca Bashevisa Singera Sztukmistrz z Lublina. Jasza, główny bohater tej książki, znalazł swoje miejsce również w Imaginarium. Singer opisuje go następująco: „Potrafił chodzić na rękach, połykać ogień lub miecze, fikać koziołki jak małpa. Nikt nie mógł mu dorównać. (…) Można go było uwięzić nocą w pokoju, zamknąć drzwi od zewnątrz, a następnego ranka Jasza przechadzał się nonszalancko po rynku, kłódka zaś nadal wisiała na drzwiach. Potrafił dokonać tego nawet ze związanymi rękami i nogami”. Wielu uważało, że uprawia czarną magię i posiada czapkę niewidkę, dzięki której mógł się przeciskać przez ściany. Inni sądzili, że to mistrz iluzji. A kto z Was nie chciałby zobaczyć człowieka, który „oczy miał niczym kot; potrafił widzieć w ciemności; wiedział, gdzie znaleźć zagubione przedmioty, i umiał nawet czytać myśli”? Jasza Mazur to również marzyciel dążący do nieosiągalnych celów, pragnący m.in. latać. Żył pełnią życia, korzystając z jego uroków, aż tragiczne wydarzenia zmusiły go do przemiany duchowej. Jego historia to opowieść pełna uniwersalnych prawd, którą warto odkryć.

Kolejną postacią jest książę Leszek Czarny, władający tymi ziemiami, choć rezydujący w Krakowie. Według legendy, po otrzymaniu wieści o najazdach Jaćwingów na Lublin w 1282 roku, książę pośpieszył mieszkańcom z odsieczą. Choć wrogowie zdążyli złupić miasto, książę nie poddał się. Obóz rozbił w dębowym gaju, dawnym miejscu pogańskiego kultu, gdzie miał proroczy sen. Archanioł Michał obiecał mu zwycięstwo, po którym Leszek ruszył w pogoń za Jaćwingami i rozgromił ich wojska. Z wdzięczności kazał w miejscu gaju wybudować kościół pod wezwaniem św. Michała Archanioła. Dziś miejsce to upamiętniają rekonstrukcje fundamentów nieistniejącego już kościoła na Placu Farnym.

W kolejnych pomieszczeniach dowiaduję się sporo ciekawostek o Józefie Czechowiczu, to poeta, którego Poemat o mieście Lublinie odgrywa w Imaginarium ważną rolę. Przewodnikiem po nocnym Lublinie jest tajemniczy wędrowiec z jego twórczości, który towarzyszy nam podczas pełni księżyca. W Imaginarium cieszy mnie obecność motywu tego lubelskiego poety awangardy międzywojennej. Warto wspomnieć, że od wielu lat Ośrodek Brama Grodzka – Teatr NN organizuje spacer śladami Czechowicza, który serdecznie Wam polecam.

Czterej Jeźdźcy Apokalipsy przypominają natomiast o ciemniejszych kartach historii Lublina, kiedy w latach 1622–1625 miasto nawiedziła epidemia dżumy, która zebrała straszliwe żniwo. Do tego doszły m.in. głód i niedostatek. To ważne, że Teatr Imaginarium pokazuje również trudne momenty w dziejach miasta, wzbogacając w ten sposób klimat opowieści. W końcu to nie jest instagramowy świat influenserek i nie wszystko musi być pokazane przez pryzmat różowych okularów i magicznych cukierkowych filtrów.

Kolejna postać to Jakub Icchak Horowitz, zwany „Widzącym z Lublina”, który pod koniec XVIII wieku uczynił miasto ważnym ośrodkiem chasydyzmu. Jego nauki o radości życia, chwale Boga poprzez taniec i śpiew nadały mu mistyczny wymiar. Postać ta doskonale wpisuje się w charakter Imaginarium, pełnego duchowości i tajemnicy.

Również Salomon ben Jechiel Luria, zwany Maharszalem, zasługuje na uwagę. W XVI wieku przy ulicy Jatecznej wzniesiono synagogę jego imienia, co podkreśla znaczenie Lublina jako centrum żydowskiej myśli religijnej. Jego działalność w jesziwie, zwanej „Oxfordem Europy”, przyciągnęła uczonych z całego kontynentu. Imaginarium pięknie oddaje ten element kultury żydowskiej, której Lublin od wieków był ważnym ośrodkiem.

Imaginarium to nie tylko postacie, ale i ważne wydarzenia historyczne, takie jak Unia Lubelska zawarta w 1569 roku, która stworzyła Rzeczpospolitą Obojga Narodów. To jeden z kluczowych momentów nie tylko w historii Polski, ale i Europy, a Imaginarium upamiętnia go w wyjątkowy sposób.

Nie brakuje tu również lubelskich legend, takich jak ta o diabelskim sądzie z 1637 roku, który miał miejsce w Lublinie. Do dziś możecie zobaczyć w Zamku Lubelskim stół z odciskiem czarciej łapy, będący pamiątką po tym wydarzeniu, a więcej na ten temat przeczytacie tutaj.

Imaginarium odkrywa także mniej znane ciekawostki, jak wydanie Księgi Zohar w 1623 roku w lubelskiej drukarni hebrajskiej. To jeden z głównych tekstów kabalistycznych, który odgrywał kluczową rolę w przekazie żydowskiej mistyki z Zachodu na Wschód Europy.

Na koniec warto wspomnieć o relikwiach Drzewa Krzyża Świętego, które w 1420 roku trafiły do Lublina za sprawą biskupa kijowskiego Andrzeja. Choć w 1991 roku zostały skradzione, przez wieki przyciągały pielgrzymów i przyczyniły się do wielu cudów w mieście.

W Imaginarium nie mogło zabraknąć również Golema, którego według legendy stworzył Eliasz z Chełma. Ten gliniany olbrzym, ożywiony przez rabina, strzegł miejscowej społeczności żydowskiej, aż został unicestwiony z obawy przed jego potęgą.

Całość dzisiejszej podróży dopełnia wątek krystalomancji, której oddawał się Władysław Jagiełło. To wyjątkowy przykład wpływu dawnych wierzeń na życie jednego z największych władców Polski. Krystalomancja opierała się na wierze, że przy użyciu kryształu można nawiązać kontakt z aniołami, prosząc ich o przekazanie wiedzy pochodzącej od samego Boga – słyszeliście o tym wcześniej?

Powyższe postacie, to nie jedyni bohaterowie tego miejsca, trzeba bowiem wspomnieć o inspirującej pani przewodnik Pani Patrycji Serafin, która przybliżyła mi wiele ciekawych opowieści i zainspirowała do napisania dzisiejszego wpisu. Warto również, żebyście wiedzieli, że pomysłodawcą i autorem scenariusza wystawy jest Pan Tomasz Pietrasiewicz. Zdradzę Wam, że będąc na początku podróży w Teatrze Imaginarium warto jest zwrócić uwagę na postać mieszcząca się po lewej stronie, zaraz po wejściu do tego magicznego świata, uruchamiającą bajkowy mechanizm Imaginarium. Myślę, że wielu z Was wyda się znajoma.

Podsumowując, Teatr Imaginarium to miejsce pełne fascynujących postaci i wydarzeń, a jego twórcy w tym Państwo: Paulina Kara, Tomasz Żbik, Grzegorz Kopeć, Henryk Świerszcz, Anna Kłys, Edwin Kolanowski, Sławomir Guz, Alina Januszczyk, Agnieszka Wiśniewska, Patrycja Serafin i Jacek Jeremicz, Michał Kaczkowski, Jacek Romański i wielu innych – stworzyli niesamowitą przestrzeń. Bez tych osób Teatr Imaginarium nie byłby tak doskonale dopracowanym miejscem, a dbałość o najmniejszy detal widoczna jest tu gołym okiem. Chapeau bas dla Państwa. Trudno jest wymienić wszystkich bohaterów Teatru Imaginarium, zarówno tych realnych jak i tych fikcyjnych. Nie mniej jedna chylę czoła przed wszystkim, którzy do jego powstania się przyczynili i uważam, parafrazując słowa premier z pewnego płomiennego wystąpienia: „takie miejsce Europejskiej Stolicy Kultury się po prostu należało” i tego zdania będę bronił niczym ów premier, nagród dla swoich ministrów.

C jak ceny biletów i inne cenne informacje

Bilety do Teatru Imaginarium można nabyć online lub w Centrum Informacji Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie, mieszczącym się przy ulicy Grodzkiej 21. Warto wiedzieć, że bilety internetowe można kupić wyłącznie z miesięcznym wyprzedzeniem lub najpóźniej pół godziny przed zwiedzaniem. Dostępne są one na stronie: https://bilety.teatrnn.pl.

Aktualne ceny biletów prezentują się następująco:

  • 70 zł – bilet normalny,
  • 50 zł – bilet ulgowy.

Pamiętajcie jednak, że ceny mogą ulec zmianie, a podane ceny dotyczą grudnia 2024 roku, więc najlepiej sprawdzać je na stronie, którą podałem powyżej, lub klikając tutaj.

Teatr Imaginarium oferuje również możliwość zakupu voucherów, które świetnie sprawdzą się jako prezent dla bliskich, znajomych czy pracowników. Vouchery są dostępne w kasie Centrum Informacji Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie. Cena za jeden voucher, który uprawnia do jednorazowego wstępu na wystawę „Teatr Imaginarium”, wynosi 70 zł. Voucherów, w przeciwieństwie do tradycyjnych biletów, nie można nabyć online.

Jak dotrzeć do Teatru Imaginarium?

Wejście do Teatru Imaginarium znajduje się w jednej z najbardziej rozpoznawalnych kamienic lubelskiego Starego Miasta, pod adresem Rynek 8. Jest to piękna Kamienica Lubomelskich, zlokalizowana w sercu Starego Miasta, mieści się ona w pobliżu Trybunału Koronnego.

Ile trwa zwiedzanie? Czy można zwiedzać samodzielnie? Ile osób może wziąć udział w jednym pokazie?

Zwiedzanie odbywa się w kameralnych grupach, liczących do 7 osób, a trwa około 75 minut. Co ważne, odbywa się ono wyłącznie z przewodnikiem. Powiem Wam szczerze – odwiedzenie tego miejsca bez opowieści przewodnika nie byłoby tak cennym doświadczeniem.

Dla kogo przeznaczony jest Teatr Imaginarium?

Ze względu na charakter wystawy, polecam ją osobom powyżej 6. roku życia. Spodoba się każdemu ciekawemu świata, a szczególnie tym, którzy chcą lepiej poznać DNA Lublina.

Masz dodatkowe pytania?

Śmiało pisz do mnie lub najlepiej możesz skontaktować się bezpośrednio z Teatrem Imaginarium. Poniżej zostawiam Wam dane kontaktowe:

  • tel.: 780 072 013
  • e-mail: imaginarium@tnn.lublin.pl

Na koniec zachęcam Was do odkrywania tajemnic Lublina w Teatrze Imaginarium. Za drzwiami oznaczonymi napisem „Imaginarium” czeka na Was mnóstwo inspiracji, które koniecznie musicie przeżyć, jeśli chcecie odkryć coś niezwykłego. Dla mnie dotarcie tu było tak ekscytującym wydarzeniem, że miałem nieodparte przekonanie, iż nawet drewniane lalki zaczęły z radości bić brawo. Teraz mam natomiast nieodparte wrażenie, że mój dzisiejszy wpis opanuje świat jak dżuma Lublin w 1622 roku – szybko i nie bez konsekwencji.

Dodatkowo polecam Wam lekturę książki „Tajemniczy Lublin. Przewodnik” autorstwa Tomasza Pietrasiewicza, która przedstawia magiczne i tajemnicze miejsca w Lublinie. To doskonałe uzupełnienie Waszej wizyty, w której autor zaprasza nas do odkrywania miasta z zupełnie nowej perspektywy. Ja poniżej zostawiam Wam jeszcze garść zdjęć z Teatru Imaginarium.

Trzymajcie się zdrowo i do następnego razu! Cześć!

linia

Blog powstaje dzięki wsparciu Patronów:

AMBA Team, Drukarni Nova Druk oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego.

DZIĘKUJĘ WAM

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

ABC o Podziemiach Browaru Perła w Lublinie

Gotowi na podróż w podziemne zakamarki Miasta Inspiracji?

Lublin kryje wiele historycznych tajemnic, a jedną z ciekawszych atrakcji turystycznych są Podziemia Browaru Perła. Jeśli zastanawiasz się, czy warto odwiedzić to miejsce, przygotowałem mini przewodnik, który podzieliłem na trzy części. Przedstawię tu informacje o atrakcjach czekających na Ciebie, ciekawostki o samym browarze oraz szczegóły dotyczące cen biletów i innych cennych moim zdaniem informacji. Zabieram Cię więc do podziemnego świata Miasta Inspiracji, który skrywa perłowe skarby. Wierzę, że tutejsze tajemnice przekonają Cię do odwiedzenia Lublina i jego najskrytszych zakątków. Nie ma co bajerować jak Świadkowie Jehowy pod drzwiami, czy przy Bramie Krakowskiej, czas przejść do konkretów – jesteście gotowi? Kaski na głowy i ruszamy.

A jak atrakcje w podziemiach Browaru Perła

Podziemia Browaru Perła to nie tylko fascynująca wycieczka przez historyczne zakamarki, ale także inspirująca podróż przez świat piwowarstwa. W podziemiach znajdziesz ciekawe elementy, które przybliżą Ci historię Browaru, tajniki procesu warzenia piwa oraz tradycje piwowarskie regionu.

Będąc tutaj, masz wyjątkową okazję zwiedzić unikalne wnętrza i korytarze, w których zobaczysz, jak kiedyś przechowywano surowce i gotowe piwo. To wyjątkowa szansa, by przenieść się w czasie. Podczas zwiedzania będziesz mieć świetną okazję, by dowiedzieć się, jak wygląda proces warzenia piwa – od wyboru surowców, przez fermentację, aż po butelkowanie i dystrybucję.

Bez wątpienia, dla miłośników piwa jedną z największych atrakcji jest możliwość degustacji różnych wariantów piwa Perła. Jest to wisienka na torcie, której doświadczysz na koniec zwiedzania. Możesz spróbować klasycznych smaków oraz nowych, sezonowych piw. Dowiesz się o różnicach między jasnym, a ciemnym piwem oraz poznasz nuty smakowe, które w sobie skrywają. Jeśli będzie Ci mało, nic się nie martw – tuż obok jest Perłowa Pijalnia Piwa, gdzie będziesz mógł odkryć jeszcze więcej „perłowych skarbów” i w pełni zanurzysz się do w złocistym świecie bąbelków i gęstej piany.

B jak Browar

Browar Perła ma bogatą tradycję sięgającą XIX wieku. Powstał na terenie dawnego klasztoru oraz kościoła Ojców Reformatów i odegrał istotną rolę w rozwoju Lublina. W zmodernizowanym dawnym klasztorze, gdzie w latach 1846–2001 warzono piwo, skrywa się wiele tajemnic, ciekawych historii i inspirujących pomieszczeń. Zacznijmy jednak od początku. W 1846 roku Browar założył Henryk Vetter, którego nazwisko na stałe wpisało się w historię piwowarstwa w Lublinie. Browar szybko zyskał popularność nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Jego produkty wielokrotnie nagradzano za wysoką jakość. Obecnie marka Perła jest jednym z czołowych producentów piwa w kraju i jest znana z takich produktów jak Perła Export, Perła Chmielowa czy Perła Miodowa. Nowoczesne technologie idą w parze z poszanowaniem tradycji piwowarskich, co przekłada się na kolejne sukcesy tej firmy. Na terenie Browaru po dziś dzień można odnaleźć  detale pamiętające o klasztornej przeszłości tego miejsca.

Browar Perła, mieszczący się przy ulicy Bernardyńskiej, to bez wątpienia zabytek lubelskiego przemysłu. Chociaż dopiero od 2014 roku udostępniono do zwiedzania Podziemia Browaru Perła, to przez te 10 lat wielu turystów eksplorowało ten szlak. Podróżując po zakamarkach, poznali bogatą historię tego miejsca. Legenda głosi, że robili również inne ciekawe rzeczy, ale ten wątek pozostawię bez komentarza. Niech wyobraźnia czytelników mojego bloga tworzy dalsze niedopowiedzenia…

C jak ceny biletów i cenne informacje

Ceny biletów na zwiedzanie Podziemi Browaru Perła są przystępne i zależą od rodzaju biletu. Za bilet normalny, który obejmuje zwiedzanie z przewodnikiem oraz degustację piwa, zapłacicie 30,00 zł. Bilet ulgowy przysługuje osobom niepełnoletnim powyżej 6. roku życia i kosztuje 15,00 zł. Naturalnie, w ramach tego biletu nie obowiązuje degustacja. Na koniec najlepsza wiadomość: dzieci poniżej 6 lat wchodzą bezpłatnie. Już widzę, jak w Waszych głowach rodzi się myśl: „ależ by się chciało cofnąć w czasie!”.

Istnieje również możliwość rezerwacji dla grup. Wówczas przewodnik grupy/organizator wycieczki/opiekun osób niepełnoletnich – jak zwał, tak zwał – wejdzie za darmo (1 osoba na 15 osób niepełnoletnich).

Całe zwiedzanie trwa około godziny, a bilety najlepiej zarezerwować z wyprzedzeniem, szczególnie w sezonie letnim, kiedy zainteresowanie tą atrakcją jest największe. Moim zdaniem, jest to dla każdego miłośnika podróży i lokalnych tradycji, obowiązkowy punkt do odwiedzenia na mapie turystycznych atrakcji Lublina.

Samo zwiedzanie zawsze odbywa się z przewodnikiem. Osoby zainteresowane udziałem w zwiedzaniu Podziemi Browaru Perła powinny dokonać rezerwacji, wysyłając e-mail na adres: podziemiabrowaru@perla.pl. Można również zrobić to telefonicznie pod numerem +48 669 611 981 (od poniedziałku do piątku w godzinach 9:00–16:00). Istnieje szansa, że zwiedzicie Browar bez rezerwacji, ale wyłącznie wtedy, gdy będą wolne miejsca w grupie. Dla pewności polecam więc dokonać rezerwacji, by mieć gwarancję i pierwszeństwo zwiedzania.

Teraz ważna kwestia – warto sprawdzać informacje na ten temat na oficjalnej stronie Browaru, ponieważ ja podaję dane aktualne we wrześniu 2024 roku 😉 Więc jeśli trafisz na ten wpis za 10 lat *(a ja nie dokonam aktualizacji), sytuacja może być zupełnie inna.

Podkreślę również, że na dzień dzisiejszy podziemia nie są przystosowane dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich. Zwiedzanie odbywa się w języku polskim, ale po wcześniejszym uzgodnieniu możliwe jest oprowadzanie również w języku angielskim. Grupy mogą liczyć maksymalnie do 25 osób.

Na terenie kompleksu znajdują się również apartamenty, w których można zanocować, a gdy zgłodniejecie, pod ręką macie Perłową Pijalnię Piwa, oferującą smaczne menu oraz piwa produkowane przez Perła – Browary Lubelskie S.A., w tym niektóre dostępne wyłącznie w Perłowej. W sezonie działa tu również kino plenerowe. Czego chcieć więcej od życia? No może jeszcze kąpieli w piwie i perłowego SPA z saunarium z prawdziwego zdarzenia. Wiem, wiem, trochę mnie poniosło i się rozmarzyłem, niczym akwizytor przy domofonie, gdy przypadkowo otworzono mu drzwi do klatki. Pomału trzeba jednak wracać na Ziemię – dajcie mi lepiej znać z kim widzimy się niebawem w Lublinie?

Na koniec pozostaje mi tylko zostawić Wam garść zdjęć z tego ciekawego miejsca i napisać – do zobaczenia w Mieście Inspiracji i w Perłowych Podziemiach. Trzymajcie się zdrowo i do następnego razu – cześć!

 

linia

Blog powstaje dzięki wsparciu Patronów:

AMBA team oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego.

DZIĘKUJĘ WAM

 

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

 

 

Jarmark Jagielloński 2024

Jarmark Jagielloński w Lublinie to wyjątkowe wydarzenie, które łączy bogactwo tradycji z nowoczesnymi interpretacjami sztuki ludowej. Odbyło się ono w dniach 23–25 sierpnia 2024 roku, nadszedł więc czas na małe podsumowanie i subiektywne ABC z tegorocznej edycji Festiwalu RE:TRADYCJA – JARMARK JAGIELLOŃSKI, bo dokładnie taką nazwę ma ta impreza. To podczas tego festiwalu Lublin staje się centrum kultury ludowej, przyciągając artystów, rzemieślników i miłośników tradycji z całej Europy. Rozsiądźcie się wygodnie i zobaczcie na własne oczy jak wyglądało to w tym roku. Impreza była tak gorąca że nie trudno było o pożar którego nie ugasiłoby kilkadziesiąt zastępów na czele ze strażakiem Samem i to nie tylko z uwagi na wysokie temperatury, ale dawkujmy emocje – gotowi? To ruszamy do Miasta Inspiracji.

A JAK ATRAKCJE

Organizator, czyli Warsztaty Kultury w Lublinie znów stanął na wysokości zadania i zadbał o mnogość atrakcji. Szczególnie, że mam nieodparte wrażenie iż organizacja osiemnastki, bo tyle lat ma już ten festiwal jest bardziej skomplikowana niż próba zorganizowania turnieju szachów z mrówkami.

Podczas tego festiwalu można było podziwiać prace ponad 100 rzemieślników, którzy prezentowali też tradycyjne wyroby, takie jak kosze kabłącoki, rzeźby sakralne i świeckie, czy dekoracje inspirowane regionalnymi wzorami. Na odwiedzających czekał także bogaty program muzyczny, w tym koncerty i warsztaty poświęcone śpiewom tradycyjnym, z udziałem artystów z różnych regionów Europy. Nie zabrakło również wystaw, koncertów i kultowych potańcówek.


Główna scena festiwalu została zlokalizowana na Błoniach pod Zamkiem, gdzie odbyły się najważniejsze koncerty, w tym występ Katariny Barruk, która w swojej muzyce nawiązuje do tradycji Saamów​. Chociaż artystka obecnie mieszka w Oslo, to wychowała się w położonej na północy Szwecji miejscowości Lusspie (szwedzkie Storuman), w rodzinie, w której używany był język Ume Sámi. Język ten, wraz z innymi językami saamskimi, jest dziś uważany za krytycznie zagrożony – posługuje się nim zaledwie kilkadziesiąt osób.   Katarina Barruk w swoich utworach wykorzystuje zarówno lokalny język, jak i charakterystyczne dla Saamów joikowanie, które jest czymś więcej niż tylko sposobem śpiewu. Wszystkie te elementy łączy z improwizacją muzyczną, tworząc zjawiskową całość.  W czasie lubelskiego koncertu wraz z Katariną Barruk wystąpili norwescy muzycy – Arnljot Nordvik i Vegard Bjerkan. Zespół w tym składzie wystąpił w Polsce po raz pierwszy, szykując prawdziwie orientalną ucztę dla uszu, kogo nie było, niech żałuje.

Nie zabrakło również unikatowych instalacji, prelekcji filmowych oraz atrakcji dla rodzin z dziećmi, dla których przewidziano liczne warsztaty i spotkania z artystami​ oraz niesamowity plac zabaw ulokowany na Błoniach koło Zamku.

B JAK BŁONIA

Na Błoniach po raz kolejny zlokalizowano główną scenę festiwalu. To tam udać się również można było po wszelkie informacje dotyczące Festiwalu Re:tradycja – Jarmark Jagielloński. W tym miejscu rozdawano również mapki wystawców i program wydarzenia. Drugi z punktów informacyjnych mieścił się na placu Łokietka przy Ratuszu. Błonia pod Zamkiem to miejsce, gdzie zlokalizowano Podwórko Re:tradycji. To miejsce pełne ciekawych gier i zabaw tradycyjnych, miałem tu wrażenie, że miejsce to było tak ekscytujące, że nawet drewniana lalka zaczęła bić brawo. W tej przestrzeni znalazł się też specjalny namiot z przewijakiem i miejscem do karmienia. Organizatorzy zadbali o najmniejsze szczegóły – w Punkcie Informacyjnym na Błoniach otrzymać można było specjalną opaskę na rękę dziecka, na której rodzić mógł wpisać nr telefonu na wypadek, gdyby bąbelek się zgubił.  Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam ten rodzaj brawury ze strony dzieci z pomysłami na spontaniczne zabawy w chowanego. Wszystko to oczywiście w trosce o odpowiedni poziom skoków adrenaliny u rodziców.

C JAK CENY

Festiwal RE:TRADYCJA to nie tylko święto tradycji, ale także okazja do odkrywania, jak dawne zwyczaje i rękodzieło mogą inspirować współczesnych twórców. To wydarzenie, które powinno znaleźć się na mapie każdego miłośnika kultury ludowej i podróżnika poszukującego autentycznych doświadczeń. Wszystkie organizowane wydarzenia są nieodpłatne, co również czyni ten festiwal wyjątkowym. Pamiętajcie jednak, że na warsztaty z uwagi na ograniczoną liczbę miejsc obowiązują jednak zapisy. Mam nadzieję, że Was przekonałem i spotkamy się za rok na kolejnej edycji tego wydarzenia.  Odwiedzając ten festiwal będziecie mieć możliwość spotkania z muzykami, rzemieślnikami i animatorami, którzy z pełną świadomością oraz wrażliwością podchodzą do twórczego kontynuowania tradycji. To doświadczenie, które na pewno Was ubogaci i sprawi, że pokochacie Lublin i chętnie do niego będziecie wracać. Śmiem nawet twierdzić, że wydarzenie to jest bardziej wyjątkowe niż widok jednorożca grającego w pokera rozbieranego z elfami, ale przyjedźcie i sami oceńcie.

linia

Blog powstaje dzięki wsparciu Patronów:

AMBA team oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego.

DZIĘKUJĘ WAM

 

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

✈ Blog podróżniczy | Patronite| Travel| Fotografia | Polska |Lublin |Województwo Lubelskie