POMECZOWE ABC

ABC PO MECZU BOGDANKI LUK LUBLIN Z CUCINE LUBE CIVTANOVA

Tak tworzy się historia, Bogdanka LUK Lublin rozgrywa koncertowo finałowy mecz z włoską drużyną Cucine Lube Civitanova. Wilfredo Leon prowadzi drużynę do ważnego zwycięstwa! Mecz był niczym oglądanie ulubionego serialu w klimacie “Mody na sukces”, z tym że na boisku zdobywa się równie szybko i dynamicznie punkty, zamiast kolejnych filmowych kochanków, ale jedno i drugie ogląda się z zaciekawieniem i dużą dozą skrajnych emocji. Jeżeli jesteście ciekawi zdjęć z tego meczu oraz mojej skromnej oceny tego wydarzenia, to zostawiam ją Wam poniżej, miłej lektury.

A jak AS serwisowy

Pierwszy mecz finału Pucharu Challenge, który odbył się w hali Globus w Lublinie, przeszedł już do historii nie tylko za sprawą wyniku, ale i emocji, które podkreślę ponownie trzymały mnie w napięciu do samego końca, niczym wtedy, gdy głodny podchodziłem do godzinnej kolejki po kebaba w stolicy Niemiec, a ktoś przede mną mógł zamówić ostatnią porcję. Siatkarze Bogdanki LUK Lublin pokazali, że nie tylko potrafią grać, ale także czarować w serwisie niczym Turek serwujący najbardziej kultowego kebsa w Berlinie! A w tej magii prym wiódł Wilfredo Leon, który swoją zagrywką wyczarował 6 asów serwisowych z 13, a całą drużynę poprowadził do zwycięstwa nad włoskim gigantem, Cucine Lube Civitanova, wynikiem 3:1, pozwalając Im obejść się smakiem zwycięstwa.

B jak blok

Drużyna LUK rozpoczęła mecz z animuszem, a już na początku to Leon dał ton tej siatkarskiej uczcie, posyłając asa na 5:2. Jeśli myśleliście, że to tylko przypadek, to nic z tego! Wilfredo powtórzył to jeszcze kilka razy, zostawiając rywali z otwartymi ustami i na głodzie zwycięstwa niemalże do końca pierwszego seta. Siatkarze z Lublina, choć mieli chwilowe przestoje, wiedzieli, jak zaatakować, szczególnie w polu serwisowym, gdzie zagrywki McCarthy’ego, Leona i Sasaka zmieniały losy każdej partii. Drużyna dobrze radziła sobie również w bloku, co skrupulatnie wykorzystywała w drodze do zwycięstwa, ale wróćmy do początku.

Pierwszy set zakończył się zwycięstwem lublinian 25:20, co zapowiadało ciekawą kontynuację, jednak w drugim secie zareagowali goście, którzy zaczęli poważnie stawiać opór. Cucine Lube wyrównało, wygrywając 25:22, ale Bogdanka LUK nie dała za wygraną. W trzeciej odsłonie lublinianie ponownie rozbili rywali, wygrywając aż 25:18 – tym razem zagrywka i blok zdominowały włoską ekipę. Była to prawdziwa manifestacja siatkarskiego kunsztu, niczym finałowa kolacja po kuchennych rewolucjach w budzie z kebabem realizowana przez panią Magdę G. Set numer cztery to z kolei rollercoaster emocji, tak się stresowałem jakbym miał ugotować po meczu dla naszych gości spaghetti bolognese mając w domu tylko dwa składniki:  makaron i ketchup lub jakbym najadł się przeterminowanych ciastek nie mając pewności, czy rano będę miał dostęp do toalety.

Po przegranych punktach zespół Lube wyszedł na prowadzenie 21:18. Jednak znów Leon, a wraz z nim Sasak i Sawicki, którzy skończyli kluczowe akcje ostatecznie dając drużynie wygraną w kolejnym secie 26:24. Ta wygrana sprawiła, że hala Globus eksplodowała z radości, a ja wiedziałem, że nawet wspomniane tu przeterminowane ciastka są mi już niestraszne.

C jak cena finału

Myślę, że całą drużynę mecz ten kosztował sporo sił. Bardzo doceniam, to, że mimo zmagań z kontuzjami Wilfredo Leon po raz kolejny udowodnił, że jest, nie tylko liderem drużyny, ale i bohaterem spotkania, gdyż zdobył 22 punkty, 6 asów serwisowych, 3 bloki oraz miał aż 48% skuteczności w ataku. Trener Massimo Botti mógł być dumny z takiej postawy swojego zawodnika, ale i myślę większości zawodników z zespołu, którzy kontrolowali boisko, mimo chwilowych trudności. MVP meczu również moim zdaniem bezsprzecznie należało się Leonowi. Brawa również za świetną organizację, tego wyjątkowego przedsięwzięcia w Mieście Inspiracji, w tym dla dziewczyn z Cheerleaders Lublin, sztabu przygotowującego wydarzenie oraz wypełnionej kibicami po brzegi Hali Globus, którzy pokazali jak ważne jest wsparcie z trybun dla swojej drużyny.

A teraz wielki finał w Italii! 19 marca rewanż na gorącym terenie, gdzie lublinianie potrzebują zaledwie i aż dwóch wygranych setów, by sięgnąć po trofeum! Czy to się uda? Ja mocno wierzę, że tak, ale niczego nie można być pewnym, tak przynajmniej mawia się pracując w gastro, przed odwiedzinami pań z sanepidu.

Warto na koniec podkreślić, że drużyna z Lublina rozgrywa historyczny sezon – to ich debiut w europejskich pucharach, a teraz są o krok od zdobycia pierwszego trofeum. Jedno jest pewne, kiedy w podobnej dyspozycji jak dziś będzie drużyna, a szczególnie Wilfredo, Grozdanov czy Komenda, w rewanżu nie będzie dla Nich rzeczy niemożliwych!

Czekam zatem na rewanż i trzymam kciuki za naszych bohaterów z Lublina. Pozostawiam Wam jeszcze kilka moich kadrów z meczu poniżej. Trzymajcie się zdrowo i do następnego razu.

linia

Blog powstaje dzięki wsparciu Patronów:

AMBA Team, Drukarni Nova Druk oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego.

DZIĘKUJĘ WAM

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM