Wszystkie wpisy, których autorem jest admin

RAFAŁ BIL Fotografia i Podróże www.rafalbil.eu

ABC o Podziemiach Browaru Perła w Lublinie

Gotowi na podróż w podziemne zakamarki Miasta Inspiracji?

Lublin kryje wiele historycznych tajemnic, a jedną z ciekawszych atrakcji turystycznych są Podziemia Browaru Perła. Jeśli zastanawiasz się, czy warto odwiedzić to miejsce, przygotowałem mini przewodnik, który podzieliłem na trzy części. Przedstawię tu informacje o atrakcjach czekających na Ciebie, ciekawostki o samym browarze oraz szczegóły dotyczące cen biletów i innych cennych moim zdaniem informacji. Zabieram Cię więc do podziemnego świata Miasta Inspiracji, który skrywa perłowe skarby. Wierzę, że tutejsze tajemnice przekonają Cię do odwiedzenia Lublina i jego najskrytszych zakątków. Nie ma co bajerować jak Świadkowie Jehowy pod drzwiami, czy przy Bramie Krakowskiej, czas przejść do konkretów – jesteście gotowi? Kaski na głowy i ruszamy.

A jak atrakcje w podziemiach Browaru Perła

Podziemia Browaru Perła to nie tylko fascynująca wycieczka przez historyczne zakamarki, ale także inspirująca podróż przez świat piwowarstwa. W podziemiach znajdziesz ciekawe elementy, które przybliżą Ci historię Browaru, tajniki procesu warzenia piwa oraz tradycje piwowarskie regionu.

Będąc tutaj, masz wyjątkową okazję zwiedzić unikalne wnętrza i korytarze, w których zobaczysz, jak kiedyś przechowywano surowce i gotowe piwo. To wyjątkowa szansa, by przenieść się w czasie. Podczas zwiedzania będziesz mieć świetną okazję, by dowiedzieć się, jak wygląda proces warzenia piwa – od wyboru surowców, przez fermentację, aż po butelkowanie i dystrybucję.

Bez wątpienia, dla miłośników piwa jedną z największych atrakcji jest możliwość degustacji różnych wariantów piwa Perła. Jest to wisienka na torcie, której doświadczysz na koniec zwiedzania. Możesz spróbować klasycznych smaków oraz nowych, sezonowych piw. Dowiesz się o różnicach między jasnym, a ciemnym piwem oraz poznasz nuty smakowe, które w sobie skrywają. Jeśli będzie Ci mało, nic się nie martw – tuż obok jest Perłowa Pijalnia Piwa, gdzie będziesz mógł odkryć jeszcze więcej „perłowych skarbów” i w pełni zanurzysz się do w złocistym świecie bąbelków i gęstej piany.

B jak Browar

Browar Perła ma bogatą tradycję sięgającą XIX wieku. Powstał na terenie dawnego klasztoru oraz kościoła Ojców Reformatów i odegrał istotną rolę w rozwoju Lublina. W zmodernizowanym dawnym klasztorze, gdzie w latach 1846–2001 warzono piwo, skrywa się wiele tajemnic, ciekawych historii i inspirujących pomieszczeń. Zacznijmy jednak od początku. W 1846 roku Browar założył Henryk Vetter, którego nazwisko na stałe wpisało się w historię piwowarstwa w Lublinie. Browar szybko zyskał popularność nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Jego produkty wielokrotnie nagradzano za wysoką jakość. Obecnie marka Perła jest jednym z czołowych producentów piwa w kraju i jest znana z takich produktów jak Perła Export, Perła Chmielowa czy Perła Miodowa. Nowoczesne technologie idą w parze z poszanowaniem tradycji piwowarskich, co przekłada się na kolejne sukcesy tej firmy. Na terenie Browaru po dziś dzień można odnaleźć  detale pamiętające o klasztornej przeszłości tego miejsca.

Browar Perła, mieszczący się przy ulicy Bernardyńskiej, to bez wątpienia zabytek lubelskiego przemysłu. Chociaż dopiero od 2014 roku udostępniono do zwiedzania Podziemia Browaru Perła, to przez te 10 lat wielu turystów eksplorowało ten szlak. Podróżując po zakamarkach, poznali bogatą historię tego miejsca. Legenda głosi, że robili również inne ciekawe rzeczy, ale ten wątek pozostawię bez komentarza. Niech wyobraźnia czytelników mojego bloga tworzy dalsze niedopowiedzenia…

C jak ceny biletów i cenne informacje

Ceny biletów na zwiedzanie Podziemi Browaru Perła są przystępne i zależą od rodzaju biletu. Za bilet normalny, który obejmuje zwiedzanie z przewodnikiem oraz degustację piwa, zapłacicie 30,00 zł. Bilet ulgowy przysługuje osobom niepełnoletnim powyżej 6. roku życia i kosztuje 15,00 zł. Naturalnie, w ramach tego biletu nie obowiązuje degustacja. Na koniec najlepsza wiadomość: dzieci poniżej 6 lat wchodzą bezpłatnie. Już widzę, jak w Waszych głowach rodzi się myśl: „ależ by się chciało cofnąć w czasie!”.

Istnieje również możliwość rezerwacji dla grup. Wówczas przewodnik grupy/organizator wycieczki/opiekun osób niepełnoletnich – jak zwał, tak zwał – wejdzie za darmo (1 osoba na 15 osób niepełnoletnich).

Całe zwiedzanie trwa około godziny, a bilety najlepiej zarezerwować z wyprzedzeniem, szczególnie w sezonie letnim, kiedy zainteresowanie tą atrakcją jest największe. Moim zdaniem, jest to dla każdego miłośnika podróży i lokalnych tradycji, obowiązkowy punkt do odwiedzenia na mapie turystycznych atrakcji Lublina.

Samo zwiedzanie zawsze odbywa się z przewodnikiem. Osoby zainteresowane udziałem w zwiedzaniu Podziemi Browaru Perła powinny dokonać rezerwacji, wysyłając e-mail na adres: podziemiabrowaru@perla.pl. Można również zrobić to telefonicznie pod numerem +48 669 611 981 (od poniedziałku do piątku w godzinach 9:00–16:00). Istnieje szansa, że zwiedzicie Browar bez rezerwacji, ale wyłącznie wtedy, gdy będą wolne miejsca w grupie. Dla pewności polecam więc dokonać rezerwacji, by mieć gwarancję i pierwszeństwo zwiedzania.

Teraz ważna kwestia – warto sprawdzać informacje na ten temat na oficjalnej stronie Browaru, ponieważ ja podaję dane aktualne we wrześniu 2024 roku 😉 Więc jeśli trafisz na ten wpis za 10 lat *(a ja nie dokonam aktualizacji), sytuacja może być zupełnie inna.

Podkreślę również, że na dzień dzisiejszy podziemia nie są przystosowane dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich. Zwiedzanie odbywa się w języku polskim, ale po wcześniejszym uzgodnieniu możliwe jest oprowadzanie również w języku angielskim. Grupy mogą liczyć maksymalnie do 25 osób.

Na terenie kompleksu znajdują się również apartamenty, w których można zanocować, a gdy zgłodniejecie, pod ręką macie Perłową Pijalnię Piwa, oferującą smaczne menu oraz piwa produkowane przez Perła – Browary Lubelskie S.A., w tym niektóre dostępne wyłącznie w Perłowej. W sezonie działa tu również kino plenerowe. Czego chcieć więcej od życia? No może jeszcze kąpieli w piwie i perłowego SPA z saunarium z prawdziwego zdarzenia. Wiem, wiem, trochę mnie poniosło i się rozmarzyłem, niczym akwizytor przy domofonie, gdy przypadkowo otworzono mu drzwi do klatki. Pomału trzeba jednak wracać na Ziemię – dajcie mi lepiej znać z kim widzimy się niebawem w Lublinie?

Na koniec pozostaje mi tylko zostawić Wam garść zdjęć z tego ciekawego miejsca i napisać – do zobaczenia w Mieście Inspiracji i w Perłowych Podziemiach. Trzymajcie się zdrowo i do następnego razu – cześć!

 

linia

Blog powstaje dzięki wsparciu Patronów:

AMBA team oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego.

DZIĘKUJĘ WAM

 

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

 

 

Jarmark Jagielloński 2024

Jarmark Jagielloński w Lublinie to wyjątkowe wydarzenie, które łączy bogactwo tradycji z nowoczesnymi interpretacjami sztuki ludowej. Odbyło się ono w dniach 23–25 sierpnia 2024 roku, nadszedł więc czas na małe podsumowanie i subiektywne ABC z tegorocznej edycji Festiwalu RE:TRADYCJA – JARMARK JAGIELLOŃSKI, bo dokładnie taką nazwę ma ta impreza. To podczas tego festiwalu Lublin staje się centrum kultury ludowej, przyciągając artystów, rzemieślników i miłośników tradycji z całej Europy. Rozsiądźcie się wygodnie i zobaczcie na własne oczy jak wyglądało to w tym roku. Impreza była tak gorąca że nie trudno było o pożar którego nie ugasiłoby kilkadziesiąt zastępów na czele ze strażakiem Samem i to nie tylko z uwagi na wysokie temperatury, ale dawkujmy emocje – gotowi? To ruszamy do Miasta Inspiracji.

A JAK ATRAKCJE

Organizator, czyli Warsztaty Kultury w Lublinie znów stanął na wysokości zadania i zadbał o mnogość atrakcji. Szczególnie, że mam nieodparte wrażenie iż organizacja osiemnastki, bo tyle lat ma już ten festiwal jest bardziej skomplikowana niż próba zorganizowania turnieju szachów z mrówkami.

Podczas tego festiwalu można było podziwiać prace ponad 100 rzemieślników, którzy prezentowali też tradycyjne wyroby, takie jak kosze kabłącoki, rzeźby sakralne i świeckie, czy dekoracje inspirowane regionalnymi wzorami. Na odwiedzających czekał także bogaty program muzyczny, w tym koncerty i warsztaty poświęcone śpiewom tradycyjnym, z udziałem artystów z różnych regionów Europy. Nie zabrakło również wystaw, koncertów i kultowych potańcówek.


Główna scena festiwalu została zlokalizowana na Błoniach pod Zamkiem, gdzie odbyły się najważniejsze koncerty, w tym występ Katariny Barruk, która w swojej muzyce nawiązuje do tradycji Saamów​. Chociaż artystka obecnie mieszka w Oslo, to wychowała się w położonej na północy Szwecji miejscowości Lusspie (szwedzkie Storuman), w rodzinie, w której używany był język Ume Sámi. Język ten, wraz z innymi językami saamskimi, jest dziś uważany za krytycznie zagrożony – posługuje się nim zaledwie kilkadziesiąt osób.   Katarina Barruk w swoich utworach wykorzystuje zarówno lokalny język, jak i charakterystyczne dla Saamów joikowanie, które jest czymś więcej niż tylko sposobem śpiewu. Wszystkie te elementy łączy z improwizacją muzyczną, tworząc zjawiskową całość.  W czasie lubelskiego koncertu wraz z Katariną Barruk wystąpili norwescy muzycy – Arnljot Nordvik i Vegard Bjerkan. Zespół w tym składzie wystąpił w Polsce po raz pierwszy, szykując prawdziwie orientalną ucztę dla uszu, kogo nie było, niech żałuje.

Nie zabrakło również unikatowych instalacji, prelekcji filmowych oraz atrakcji dla rodzin z dziećmi, dla których przewidziano liczne warsztaty i spotkania z artystami​ oraz niesamowity plac zabaw ulokowany na Błoniach koło Zamku.

B JAK BŁONIA

Na Błoniach po raz kolejny zlokalizowano główną scenę festiwalu. To tam udać się również można było po wszelkie informacje dotyczące Festiwalu Re:tradycja – Jarmark Jagielloński. W tym miejscu rozdawano również mapki wystawców i program wydarzenia. Drugi z punktów informacyjnych mieścił się na placu Łokietka przy Ratuszu. Błonia pod Zamkiem to miejsce, gdzie zlokalizowano Podwórko Re:tradycji. To miejsce pełne ciekawych gier i zabaw tradycyjnych, miałem tu wrażenie, że miejsce to było tak ekscytujące, że nawet drewniana lalka zaczęła bić brawo. W tej przestrzeni znalazł się też specjalny namiot z przewijakiem i miejscem do karmienia. Organizatorzy zadbali o najmniejsze szczegóły – w Punkcie Informacyjnym na Błoniach otrzymać można było specjalną opaskę na rękę dziecka, na której rodzić mógł wpisać nr telefonu na wypadek, gdyby bąbelek się zgubił.  Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam ten rodzaj brawury ze strony dzieci z pomysłami na spontaniczne zabawy w chowanego. Wszystko to oczywiście w trosce o odpowiedni poziom skoków adrenaliny u rodziców.

C JAK CENY

Festiwal RE:TRADYCJA to nie tylko święto tradycji, ale także okazja do odkrywania, jak dawne zwyczaje i rękodzieło mogą inspirować współczesnych twórców. To wydarzenie, które powinno znaleźć się na mapie każdego miłośnika kultury ludowej i podróżnika poszukującego autentycznych doświadczeń. Wszystkie organizowane wydarzenia są nieodpłatne, co również czyni ten festiwal wyjątkowym. Pamiętajcie jednak, że na warsztaty z uwagi na ograniczoną liczbę miejsc obowiązują jednak zapisy. Mam nadzieję, że Was przekonałem i spotkamy się za rok na kolejnej edycji tego wydarzenia.  Odwiedzając ten festiwal będziecie mieć możliwość spotkania z muzykami, rzemieślnikami i animatorami, którzy z pełną świadomością oraz wrażliwością podchodzą do twórczego kontynuowania tradycji. To doświadczenie, które na pewno Was ubogaci i sprawi, że pokochacie Lublin i chętnie do niego będziecie wracać. Śmiem nawet twierdzić, że wydarzenie to jest bardziej wyjątkowe niż widok jednorożca grającego w pokera rozbieranego z elfami, ale przyjedźcie i sami oceńcie.

linia

Blog powstaje dzięki wsparciu Patronów:

AMBA team oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego.

DZIĘKUJĘ WAM

 

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

✈ Blog podróżniczy | Patronite| Travel| Fotografia | Polska |Lublin |Województwo Lubelskie 

 

 

Międzynarodowe Spotkania Folklorystyczne 2024 

ABC o Międzynarodowych Spotkaniach Folklorystycznych 
 

Cześć,

witajcie w moim blogowym królestwie. Dziś zabieram Was w unikatową podróż do świata wielokulturowości, a wszystko to za sprawą jednego niesamowitego festiwalu. Trzymajcie się mocno, bo w tym wpisie jest taki ogień, że styrta z Lipinek Łużyckich złożyła mi osobiście słowa uznania. Dziś czeka Was wpis dla prawdziwych podróżników, miłośników kultury oraz przygody i dobrze Wam radzę, czas wyjąć z szafy swoje najbardziej kolorowe ubrania i przygotować się na prawdziwą eksplozję dźwięków, tańca i kolorów! Lublin po raz kolejny zamienia się w multikulturowy tygiel, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Zapraszam Was na XXXVIII Międzynarodowe Spotkania Folklorystyczne im. Ignacego Wachowiaka, które rozpoczęły się w dniu dzisiejszym i potrwają do 14 lipca 2024 roku. Jeżeli jeszcze nie ma Was w Lublinie, pakujcie się i wyruszajcie w podróż do Miasta Inspiracji. Mój zmysł przewidywania o sukcesie tego wydarzenia jest tak dobry, że mógłbym zarabiać na życie jako wróżka telefoniczna, albo chociaż online.

A jak Atrakcje

Festiwal rozpoczął się jak w zeszłych latach od spektakularnej parady, która przeszła od Placu Litewskiego aż przez Stare Miasto. Wyobraźcie sobie tłum ludzi w tradycyjnych strojach, prezentujących bogactwo kultur z Boliwii, Kenii, Macedonii, Kolumbii, Meksyku, Rumunii, Słowacji i oczywiście Polski. Wszystko to sprawia, że Miasto Inspiracji nabiera jeszcze większego kolorytu i sprawia, że Lublin odwiedzają mieszkańcy z wielu kontynentów.
 
Program jest pełen atrakcji – co Was jeszcze czeka w ramach Festiwalu? 
 
Środa, 10 lipca:
• 13:00 – Rozgrzewka muzyczna w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym ze słowackim zespołem „Šiňava”.
• 16:00 – Parada zespołów folklorystycznych, od Placu Litewskiego do Ratusza.

• 18:00 – Inauguracja festiwalu w Ogrodzie Saskim, a wieczorem koncert kapel na Starym Mieście.

 

 
Czwartek, 11 lipca:
• 12:00 – Koncert w Wieży Trynitarskiej z rumuńskim zespołem „Timişul”.
• 16:00 – Warsztaty taneczne na Placu Litewskim prowadzone przez artystów z Kolumbii. Nie martwcie się, jeśli tańczyć potraficie tylko w myślach – tutaj wszyscy są mile widziani!

• 17:00 – Kiermasz sztuki ludowej i rękodzieła w Ogrodzie Saskim. Idealne miejsce na upolowanie unikalnych pamiątek i rozmowę z twórcami!

 
 
Piątek, 12 lipca:
• 12:00 – Koncert w Wieży Trynitarskiej z kenijską grupą Umoja Calabash Entertainment.
• 16:00 – Kolejna dawka warsztatów tanecznych, tym razem ze Słowakami.
• 18:00 – Wieczorny koncert w Ogrodzie Saskim z udziałem zespołów z Boliwii, Kolumbii, Kenii, Macedonii Północnej, Meksyku i Słowacji.
 
Sobota, 13 lipca:
• 12:00 – Koncert z meksykańskim zespołem Ballet Folklórico „Tlalolini” w Wieży Trynitarskiej.
• 16:00 – Warsztaty taneczne z Kenijczykami na Placu Litewskim.
• 20:30 – Koncert kapel na Starym Mieście – to będzie prawdziwa noc pełna tańca i muzyki!
 
Niedziela, 14 lipca:
• 12:00 – Kolumbijska grupa Compañía Artística Ardanza w Wieży Trynitarskiej.
• 18:00 – Wielki finał festiwalu w Ogrodzie Saskim – ostatni taniec, ostatnie nuty, ostatnie uśmiechy!
 
B jak brzmienia i tańce z różnych stron świata
 
38. Międzynarodowe Spotkania Folklorystyczne im. Ignacego Wachowiaka są zaliczane do najważniejszych tego typu przedsięwzięć w kraju. W tym roku wystąpią zespoły m.in. z Boliwii, Kenii, Kolumbii, Meksyku, Rumunii, Słowacji i gospodarze, czyli Zespół Pieśni i Tańca ”Lublin” im. Wandy Kaniorowej. Będzie to świetna okazja do poznania kultury z 3 kontynentów, a przez 5 dni będzie można podziwiać zespoły folklorystyczne, gdzie każdy z nich jest zupełnie z innej bajki. Festiwal jest okazją nie tylko do prezentacji swoich tożsamości i odrębności kulturowych, ale i wymiany doświadczeń i wzajemnego poznania się ludzi. To, co ich łączy to pasja i miłość do tańca i w tej kwestii na pewno się dogadają i złapią wspólny rytm. 
 
C jak Ceny
 
Festiwal w Lublinie to niepowtarzalna okazja, by poczuć klimat kultur z całego świata bez potrzeby pakowania walizek i kupowania biletów lotniczych. Jeśli tylko jesteście w Kozim Grodzie koniecznie przyjdźcie, zobaczcie, zatańczcie i poczujcie tę niesamowitą energię, która wypełnia miasto podczas Międzynarodowych Spotkań Folklorystycznych. Kto wie, może odkryjecie w sobie nową pasję lub nawiążecie przyjaźnie na całe życie, a wszystko to zupełnie za darmo. 
 
 
Międzynarodowe Spotkania Folklorystyczne to nie tylko koncerty i warsztaty. To także Kiermasz Sztuki Ludowej i Rękodzieła, gdzie można znaleźć prawdziwe perełki – od biżuterii po ręcznie robione ozdoby i pamiątki. Mimo, że pokazy nie są biletowane, to warto zabrać ze sobą portfele, jeśli myślicie o zakupie unikatowych skarbów.
 
 
Podsumowanie
 
Pełen program i dodatkowe informacje znajdziecie na stronie wydarzenia. Również w tym roku gratuluję Organizatorom tego inspirującego przedsięwzięcia. Festiwal realizowany jest od początku lat 80. początkowo jeszcze jako Lubelskie Spotkania Folklorystyczne, niezmiennie jednak cieszy się olbrzymią popularnością w mieście. Lublin czeka na turystów z otwartymi ramionami, wpadajcie do Miasta Inspiracji i niech trwa zabawa! Jaram się tym festiwalem niczym mała Joanna d’Arc. Poniżej zostawiam Wam jeszcze sporą porcję zdjęć z wydarzenia oraz program Organizatorów. Do zobaczenia na XXXVIII Międzynarodowych Spotkaniach Folklorystycznych!
 
 
 
 
 

linia

Wpis powstał dzięki wsparciu Patronów:

AMBA team, anonimowemu Patronowi oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego.

DZIĘKUJĘ WAM

 

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

✈ Blog podróżniczy | Patronite| Travel| Fotografia | Polska |Lublin |Województwo Lubelskie 

Fuengirola

Odkryj Fuengirolę – ABC o mieście murali na Costa del Sol

Czołem podróżnicy, dziś zabieram Was do urokliwej miejscowości w Hiszpanii, która nazywa się Fuengirola. Jest to malownicze miasto na hiszpańskim wybrzeżu Costa del Sol, słynie nie tylko z pięknych plaż i tętniącego życiem centrum, ale także z imponujących murali, które zdobią wiele budynków i wabią do odwiedzenia. To właśnie one tworzą “Ruta de los Murales” czyli szlak murali – niezwykły projekt, który przekształcił Fuengirolę w otwartą galerię sztuki. Powiem tyle – przygotowując ten wpis mam wrażenie, że szykuje się kolejne dzieło na miarę Remigiusza Mroza. Zapnijcie pasy bo zabieram Was do wyjątkowego miejsca znajdującego się w regionie Andaluzja, zaraz na przedmieściach Malagi. Jak mawia klasyk lecimy kochani z Akunem, choć nie do Dubaju. Odloooot – kierunek Paseo de Los Murales.

A jak atrakcyjność miasta

Mnie osobiście Fuengirola skusiła do odwiedzenia za sprawą sztuki ulicy, której doświadczyć można w wielu miejscach. Imponujący projekt murali w Fuengiroli rozpoczął się już w 2014 roku z inicjatywy lokalnych władz. Celem było ożywienie przestrzeni publicznej, promocja sztuki i kultury, a także stworzenie nowej atrakcji turystycznej, co w mojej ocenie udało się świetnie zrealizować. To dzięki temu miasto zyskało na estetyce, a lokalni i międzynarodowi artyści otrzymali przestrzeń do wyrażania swojej twórczości. Poza muralami czeka tu na Was ponad 8 km plaż i średniowieczna forteca Maurów, ale o tym więcej za chwilę. Warto podkreślić, że miasto sięga swoimi początkami do rzymskich i arabskich cywilizacji, ale kusi również do odwiedzenia nowoczesnym street artem.

B jak BEST OF THE BEST

Nadszedł czas na słów kilka o najsłynniejszych Muralach w Fuengiroli. W mieście znajdziecie je w różnych częściach, ale ja szczególnie polecam Wam wybrać się do tych namalowanych na fasadach budynków wzdłuż ulic La Paz i Valladolid. One zrobią na Was największe wrażenie.

Murale te tworzą swoiste otwarte muzeum. Są one również doskonałym przykładem, jak sztuka uliczna może zmienić oblicze miasta, czyniąc je bardziej atrakcyjnym i inspirującym miejscem. Inicjatywa ta przyciąga turystów z całego świata, ale też wspiera artystów i integruje lokalną społeczność. Moim zdaniem to właśnie takie działania czynią Fuengirolę wyjątkowym punktem na mapie Costa del Sol i najlepiej jest zobaczyć te murale na własne oczy. Jednego możecie być pewni – Fuengirola z pewnością Was nie zawiedzie! Spacerując po mieście, odkryjecie, jak murale przekształciły przestrzeń publiczną w tętniącą życiem galerię na świeżym powietrzu. To wyjątkowe doświadczenie, które łączy sztukę, kulturę i piękno hiszpańskiego wybrzeża.

Moje wrażenie po odwiedzeniu tego miasta, gdzie każda ściana opowiada swoją własną, kolorową historię jest bardzo pozytywne, dlatego postanowiłem się nim z Wami podzielić i zarekomendować to unikalne miejsce na Ziemi. Choć muszę być z Wami szczery, bo przygotowałem się do tego wyjazdu, niczym aktor porno do dialogów. Jedno jest pewne, czasem wyprawy w nieznane bardzo się opłacają. Nie masz oczekiwań, to wiesz, że nie masz prawa mieć rozczarowań, a zyskać możesz wiele. Fuengiroala stała się tego idealnym przykładem, jak można oczarować. Można to porównać do świnki morskiej w kostiumie superbohatera – kompletnie niespodziewane, ale absolutnie rozkoszne. Mam nadzieję, że wiecie co mam na myśli.

Autorami tych niesamowitych murali są: Mon Devane, Lula Goce, Lidia Cao, Murfin, Steve Camino, EL Alfil, Not Japi, Kato, Francisco Alarcón Pérez, Lalone, Nesui, José Fernández Ríos, Slim Safont, Wedo Goás oraz Lily Brick. WIELKIE SŁOWA UZNANIA DLA WAS!!!

C JAK CENY I CENNE MIEJSCA

Warto zaznaczyć, że Fuengirola oferuje wszystkie obiekty typowe dla wielkich centrów turystycznych, takie jak hotele, restauracje, bary, dyskoteki, kluby sportowe, port jachtowy, szerokie plaże wzdłuż promenady rozciągające się na wschód i zachód od miasta, obok których znajdują się mniejsze wioski. Szczególnie latem miasto gości tłumy turystów zarówno hiszpańskich, jak i zagranicznych. Więc jeśli szukacie ciszy i spokoju, warto wybrać się tu jak ja przed lub po sezonie.

Mimo, że Fuengirola jest znana jako kurort turystyczny, posiada także kilka historycznych miejsc i otwartych parków oraz zacisznych miejsc, które pozwolą uciec od zgiełku miasta.

W 2000 roku wnętrze arabskiego zamku zostało całkowicie odnowione i zamek Sohail stał się miejscem letnich festiwali i koncertów. Jednym z nich jest Festival Ciudad de Fuengirola, który jest jednym z większych festiwali letnich na Costa del Sol. Dzięki temu przestrzeń ta stała się jedną z najważniejszych pod względem historycznym i kulturalnym w tej miejscowości. Zwiedzanie zamku jest zupełnie za darmo i nie wiem czemu, mam nieodparte wrażenie, że właśnie pojawił się uśmiech na Waszych twarzach.

Kolejną atrakcję, którą zobaczcie również za darmo jest Parque Yacimiento Romano. To park archeologiczny z pozostałościami z czasów rzymskich z okresu między I i IV wiekiem naszej ery. Można go zwiedzać 7 dni w tygodniu. Na samą myśl, można się cieszyć niczym niedźwiadek w miodzie – będąc całkowicie zanurzonym w swojej przyjemności, bez potrzeby wydawania gotówki.

Warto również zwrócić uwagę na kolejną bezpłatną atrakcję, czyli Puente de la Armada Española – to most dla pieszych w miejscowości Fuengirola nad rzeką Fuengirola. Ten dość nowoczesny most wiszący łączy miasto i promenadę Paseo Maritimo po jego wschodniej części z Parque del Castillo Sohail po zachodniej. Powstał w 2006 roku i wpasował się w  krajobraz miasteczka. Może na jego widok nie dostaniecie zawału serca, ale będąc w okolicach zamku na pewno wpadnie Wam w oko, niczym pingwin w tropikach – jest bowiem równie kontrastujący i natychmiast widoczny.

Podsumowując – położona na Costa del Sol Fuengirola to miasto o głębokim andaluzyjskim klimacie i pysznym jedzeniu. W każdej z wielu restauracji i ogródków można spróbować lokalnej kuchni, której głównym produktem są ryby. Ceny są przystępne w stosunku do jakości, a jedzenie jest smaczne. Polecam Wam skosztować nie tylko smażone ryby (tzw. fritura) czy espeto de sardinas (sardynki pieczone na szaszłyku). Tutejszą potrawą godną polecenia jest również ajoblanco z winogronami czyli zimna zupa z migdałami, oliwą, czosnkiem i winogronami lub jeśli wolicie klasykę gazpacho na bazie pomidorów, papryki, pieczywa, oleju i czosnku, która świetnie sprawdzi się w gorące dni. Kończąc dzisiejszy wpis napiszę tylko smacznego i udanego pobytu na Costa del Sol. Trzymajcie się zdrowo i do następnego razu. Cześć!!


linia

Blog powstaje dzięki wsparciu Patronów:

AMBA team oraz anonimowy Patron.

DZIĘKUJĘ WAM

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

#visitspain #rafalbil #hiszpania #andaluzja #blogpodrozniczy #spain2024 #es #graffiti #spainphotography
#fuengirola #zwiedzaj #blogpodróżniczy #blogpodrozniczy #spain #europe #travelphotography

✈ Blog podróżniczy | Patronite| Travel| Fotografia | Hiszpania | Andaluzja 

ABC O MUZEUM SZTUK PIĘKNYCH W BUDAPESZCIE

Cześć Ananski, po dłuższej przerwie nadszedł czas, by wyruszyć w kolejną podróż. Tym razem zabieram Was do Budapesztu, to bez wątpienia jedno z moich ulubionych europejskich miast. To miejsce, gdzie chętnie się wraca, a inspiracje przeradzające się w fascynacje, spotyka się niemalże na każdej ulicy. Dziś stolica Węgier konkuruje z Berlinem o miano najbardziej imprezowej stolicy Europy. Należy też pamiętać, że to prawdziwy raj dla miłośników muzeów i właśnie do jednego z nich Was dzisiaj zabiorę. Zapnijcie pasy, bo uwierzcie mi warto – startujemy!!!

A JAK ATRAKCJE BUDAPESZTU

W Budapeszcie znajdziesz ponad 200 niesamowitych muzeów. Jednego możecie być tutaj pewni – w stolicy Węgier każdy znajdzie coś dla siebie. Budapeszt jest miastem pełnym kontrastów, pięknych detali oraz życzliwych ludzi. Przyciąga imprezowymi klubami oraz licznymi atrakcjami. Węgierska stolica nie pozwoli Ci się nudzić, a gdy już się zmęczysz zabierze Cię do tradycyjnych term, by po odprężającej kąpieli zaprezentować swoje szalone, nocne oblicze w popularnych klubach czy pubach. Co najważniejsze wycieczka do stolicy Węgier nie zniszczy Twojego portfela. Weekend w Budapeszcie jest zdecydowanie tańszy niż wypad do wielu innych stolic Europy. To m.in. dlatego Budapeszt jest dla nas Polaków idealnym miastem na city break. Co jednak ważniejsze budapesztańskie jedzenie czy muzea potrafią zachwycić i sprawić, że będziecie tu chcieli wracać jeszcze nie jeden raz.

Dziś otwieram przed Wami drzwi do jednej z ciekawszych atrakcji turystycznych stolicy Węgier. Zabieram Was do tutejszego Muzeum Sztuk Pięknych (Szépművészeti Múzeum) znajdującego się w pobliżu łaźni termalnych i urokliwego parku Városliget (jest to największy park Budapesztu) oraz imponującego Pomnika Bohaterów. Ten ogromny monument upamiętnia 1000 lat istnienia Państwa Węgierskiego i pięknie komponuje się z pobliskimi muzeami.


Po przeciwległej stronie placu znajduje się Pałac Sztuki (Műcsarnok), który również warto odwiedzić i pewnie kiedyś Was tam ze sobą zabiorę. Wróćmy do budynku Muzeum Sztuk Pięknych – stworzono go w stylu neoklasycznym i podzielono na dwie sale; rzymską i renesansową. Szczególnie cenna jest kolekcja 85 fresków, które zdobiły ściany kościołów i pałaców w północnych i środkowych Włoszech. W zbiorach muzeum znajdują się dzieła m.in. Leonarda da Vinci, Rembrandta, Rafaela, Dürera, Murilla, a także impresjonistów francuskich i malarzy XX wieku, oraz rzeźby Rodina, Thorvaldsena i Meuniera, ale sięgnijmy do jego początków.

Muzeum zbudowane według projektu architektów Alberta Schickedanza and Fülöpa Herczoga, oddano je do użytku w grudniu 1906 roku. Sam budynek Muzeum Sztuk Pięknych również potrafi zachwycić, ale to co najcenniejsze, znajdziemy jak się domyślacie w jego wnętrzu. Ja już od progu przecierałem oczy ze zdumienia widząc ogromny, interaktywny i multimedialny ekran w holu prowadzącym do wystaw. To na nim można zobaczyć najznakomitsze eksponaty, które skrywa w sobie ta placówka. Moim zdaniem jest to świetne rozwiązanie, którego mogą pozazdrościć największe muzea świata.

Wśród eksponatów znajdują się obiekty sztuki antycznej, starożytne rzeźby i figurki, dzieła włoskich malarzy, ryciny i wiele innych. Oddział starożytnego Egiptu zawiera znaleziska węgierskich ekspedycji archeologicznych. Osobiście zachwyciła mnie również kolekcja waz greckich. Uważam, że jest ona jedną z najlepszych w Europie. Muzeum podzielono na 6 działów: sztukę egipską, starożytną, malarstwo, rzeźbę, grafikę oraz dział sztuki po 1800 roku.

Bez wątpienia zachwyci Was wspomniana już sala rzymska, którą zaprojektowali architekci Albert Schickedanz i Fülöp Herzog na wzór romańskiej bazyliki. Została podzielona masywnymi kolumnami i pilastrami. Malowane dekoracje ścienne wykonane są przez malarzy Károla Miksa Reissmanna i Jánosa Glasera. Nawiązywały one do obchodów tysiąclecia Węgier w 1896 roku. Nie mniej zaskoczy Was też sala renesansowa, zbudowana w stylu włoskim z arkadami i kolumnami. Przypomina dziedziniec renesansowego pałacu. W sali są prezentowane włoskie freski i 6 weneckich fontann.

Musicie wiedzieć, że ludzie tacy jak ja, czyli miłośnicy starożytności podziwiać mogą godzinami tutejsze zbiory. Powiem Wam szczerze, ilość eksponatów przerosła moje oczekiwania i gdyby chcieć wszystko dokładnie zobaczyć, nie starczy Wam dnia. Ciekawostką jest to, że budapeszteńskie Muzeum Sztuk Pięknych jest drugim miejscem na świecie, zaraz po Hiszpanii, w którym znajduje się największa kolekcja obrazów hiszpańskich malarzy. Zła wiadomość jest jednak taka, że obecnie trwają prace renowacyjne i część ekspozycji jest wyłączona z możliwości oglądania. Z mojej perspektywy, wcale nie jest takie złe, bo daje mi to kolejny powód do powrotu do Budapesztu.

B jak BUDAPESZT

Współczesny Budapeszt to rozległa metropolia obfitująca w znane i ciekawe zabytki, której nie sposób zwiedzić w jeden dzień. Znajdziecie tu również wiele skarbów z nieutartego turystycznie szlaku, które są równie interesujące, jak te popularne atrakcje. Budapeszt to bez wątpienia jedno z najpiękniejszych miast w Europie. Zachwyci Was zarówno za dnia jak i w nocy. Daję Wam pewność, że wybranie się tu na długi majowy weekend czy jeszcze dłuższy urlop będzie doskonałym wyborem. 

Spacerując po Budapeszcie, można poczuć się jak w kalejdoskopie architektonicznym. Znajdziesz tu piękne gotyckie budowle, ale i neogotycką architekturę obok której spotkasz piękną secesyjną willę czy niesamowitą sztukę ulicy. Stolica Węgier jest więc idealna dla fanów fotografowania kontrastów jak i architektury samej w sobie.



Ja bardzo cenię sobie Budapeszt również za relaks, którego można doświadczyć będąc w tutejszych gorących źródłach. Termalne kąpiele w Budapeszcie to nie tylko zabawa w wodzie, to spotkanie z historią, bo tutejsze łaźnie pamiętają odległe czasy, o czym warto przekonać się na własne oczy. Na długo zapamiętam też piękne widoki Budapesztu nocą rozpościerające się z jacuzzi mieszczącego się na dachu jednej z tutejszych term.

Nie można zapomnieć, że stolica Węgier jest miastem, które nigdy nie śpi i to dosłownie! Od alternatywnych klubów w ruinach po eleganckie lokale z panoramicznymi widokami – to miasto jest idealnym wyborem, jeśli tylko chcesz się świetnie bawić i to bez względu na porę dnia czy nocy.

Pisząc Wam o Budapeszcie nie można zapomnieć o Dunaju. Moim zdaniem to serce miasta, a spacer nad brzegiem rzeki to jak wstąpienie na czerwony dywan – ale bez sztucznego uśmiechu czy paparazzi. Polecam Wam usiąść na nabrzeżu z kubkiem gorącej czekolady i obserwować, jak miasto zmienia się w magiczną iluminację po zmroku. To tutaj sobaczyć możecie pomnik – Buty na brzegu Dunaju. Jest to Pomnik Pamięci Ofiar Holokaustu i przedstawia stojące na brzegu rzeki buty. W sumie jest ich 60 par – większe i mniejsze, damskie, i męskie – wszystkie upamiętniają ludzi, którzy w czasach terroru zostali tutaj rozstrzelani, a ich ciała wpadły do Dunaju. Pomnik ten jest bardzo wymowny, skłania do zadumy i przypomina o tragicznych wydarzeniach II wojny światowej.

 

C JAK CENY I CENNE INFORMACJE

Jestem Wam jeszcze dłużny informacje na temat opłat. Zacznę od cen lotów do Budapesztu, które mogą być zróżnicowane w zależności od różnych czynników, takich jak miejsce wylotu, sezon podróży, daty rezerwacji, dostępność promocji i wiele innych. Jednak tanie linie lotnicze często oferują konkurencyjne ceny lotów do Budapesztu, co może pomóc w oszczędności pieniędzy. Ja za swój bilet w obie strony zapłaciłem około 100 zł.

 

Ceny biletów do Szépművészeti Múzeum, który jest domem dla ponad 120 tysięcy eksponatów, wahają się od kilkunastu do kilku dziesięciu tysięcy HUF, ja za swój bilet nie zapłaciłem zupełnie nic, ale dlaczego o tym zdradzę Wam już za moment.

Cennik tradycyjny prezentuje się tak *(kwiecień 2024):

  • normalny 5200 HUF
  • zniżka* 2600 HUF
  • grupowy (min 15 os) 4700 HUF
  • grupowy ze zniżką (min 15 os) 2300 HUF
  • bezpłatny**
  • audioprzewodnik*** 1200 HUF
  • zwiedzanie z przewodnikiem*** 20 000 HUF
  • rodzinny dla maksymalnie 3 dzieci ( 5-12 lat ) + 1-2 dorosłych 2000 HUF

*osoby 6-26 lat, osoby 62-70 rż, jedna lub dwie osoby dorosłe towarzyszące dwóm lub więcej członkom rodziny poniżej 18 roku życia.

**dzieci 6 lat, osoby niepełnosprawne z towarzyszem, Budapest Card, nauczyciele, osoby 70+

*** w języku angielskim, francuskim, niemieckim, włoskim, rosyjskim, hiszpańskim i japońskim

**** wymagana jest rezerwacja, napisz na education@mfab.hu

GODZINY OTWARCIA:

Poniedziałek – zamknięte

Wtorek 10:00 – 18:00

Środa 10:00 – 18:00

Czwartek 10:00 – 18:00

Piątek 10:00 – 18:00

Sobota 10:00 – 18:00

Niedziela 10:00 – 18:00

Warto pamiętać, że kasy są czynne do godz. 17.00, a ostatnie wejście jest o godz. 17.30. Trzeba też podkreślić, że ceny czy godziny otwarcia mogą ulegać zmianom, dlatego najlepiej śledzić je na oficjalnej stronie muzeum: www.mfab.hu

By być na bieżąco z wydarzeniami i organizowanymi tu wystawami możecie również zajrzeć na Fanpage na Facebook’u: www.facebook.com/szepmuveszeti

W razie ewentualnych pytań zostawiam Wam adres e-mail do muzeum: info@szepmuveszeti.hu 

Napiszę Wam jeszcze dokładny adres: 1063 Budapest, Dózsa György út 41, Hungary

Pozostawiam współrzędne, tak, żeby każdy bez najmniejszego problemu mógł tu dotrzeć: 47°30’58.163″ N 19°4’35.119″ E. Jeśli nie macie ze sobą samochodu, możecie podjechać tu m.in. metrem wysiadając na stacji Hősök tere.

Jeśli planujecie odwiedzić wiele muzeów w Budapeszcie oraz korzystać z innych płatnych atrakcji oraz transportu miejskiego, koniecznie wykupcie sobie kartę miejską Budapest Card. Wejście niemalże do każdego muzeum w tym mieście jest płatne, ale z tą kartą można liczyć na bezpłatne wejścia lub spore zniżki w muzeach czy restauracjach oraz co istotne – nielimitowane przejazdy castle busami oraz komunikacją miejską . Ja posiadając tą kartę, nie tylko zupełnie za darmo zwiedziłem Muzeum Sztuk Pięknych, ale i bez dodatkowych kosztów do niego dotarłem z drugiego końca miasta i wróciłem do hotelu korzystając z komunikacji miejskiej.


Karta Budapest Card to Oficjalna Miejska Karta Turystyczna, która zapewnia szeroki pakiet bezpłatnych i zniżkowych usług. Moim zdaniem to najlepszy wybór dla turystów, którzy chcą obniżyć koszt pobytu w Budapeszcie. Jeżeli chcecie nabyć kartę, zostawiam Wam kontakt do oficjalnej strony internetowej i przemiłej Pani Marii, która świetnie mówi w języku polskim i na pewno wszystko Wam wytłumaczy –  WIĘCEJ INFO O BUDAPEST CARD

To za co cenię Budapeszt to również tutejsze jedzenie, które jest smaczne jak dla królów, ale bez królewskich cen. Węgry słyną z pysznych potraw, a Budapeszt jest prawdziwym rajem dla smakoszy. Od tradycyjnych dań po nowoczesne interpretacje, od niedrogich knajpek z lokalnymi przysmakami czy streetfoodem po finezyjne restauracje dla lubiących wydawać na jedzenie kolosalne pieniądze – tu naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie. Dla przykładu pyszny i treściwy gulasz węgierski w centrum miasta, który w pełni usatysfakcjonuje Wasze podniebienie kosztował mnie 9 euro. Na posiłek w restauracji średniej klasy przygotujcie około 10-20 euro za danie główne. Ceny mogą się różnić w zależności od rodzaju restauracji i lokalizacji. Fast food wyniesie Was od  3 do 7 euro za zestaw hamburgera z frytkami i napojem w popularnych sieciach fast food, a za langosza płaciłem od 3 do 7 euro (w zależności od dodatków). Kawa w kawiarni to wydatek rzędu 1,5-3 euro za filiżankę kawy espresso lub kawy latte. Na piwo w barze wydacie około 1, 2 lub 3 euro za kufel piwa w zależności od marki i miejsca. Dla poszukiwaczy tanich opcji znaleźć też można obiady za około 5-10 euro składające się z zupy, dania głównego i napoju. Jednego możecie być pewni, ceny są przystępne i rozsądne dla naszych portfeli.

Teraz możecie czuć się bardziej zaopiekowani niż polski emeryt na zusowskim garnuszku, nie dziękujcie 😉 Wiecie co i jak, kupujcie bilety i rezerwujcie noclegi bo Budapeszt czeka na Was z otwartymi ramionami. Jak już dotrzecie na miejsce, koniecznie wybierzcie się do punktu Informacji Turystycznej (adres: Városháza park, Károly krt.,) gdzie otrzymacie bezpłatne mapki i inne pomocne materiały, które przydadzą się przy zwiedzaniu miasta. Pracują tu mili i pomocni ludzie, którzy na pewno chętnie pomogą Wam w planowaniu Waszej podróży w stolicy Węgier.

Na koniec jeszcze podkreślę, że biorąc pod uwagę ceny, należy też zaznaczyć, że do stolicy Węgier nie brakuje tanich lotów jak i przyjemnej trasy samochodowej. Jak już wspomniałem, bilety lotnicze do Budapesztu można znaleźć naprawdę za niewielkie pieniądze i to rozwiązanie Wam najbardziej polecam, tym bardziej, że lot z Warszawy potrwa około godzinę. Możecie też skorzystać z tanich biletów przewoźników autokarowych. Także dla chcącego nic trudnego. Wystarczy odrobinę poszperać w Internecie i będziecie mogli cieszyć się tanim biletem do tego pięknego kraju.

PODSUMOWANIE

Spacerując ulicami Budapesztu, co chwilę można natknąć się na zabytki, muzea i cudowne widoki. Gdy opadniecie z sił z pewnością tuż za rogiem będzie piękny park, czy pobliskie termy w których będziecie mogli się zregenerować przed kolejnym zwiedzaniem. Nie bez powodu miasto to od lat zalicza się do najchętniej odwiedzanych europejskich stolic. Co ważne Węgrzy są bardzo przyjaznym narodem, a ich dobre nastawienie do Polaków sprawia, że wyjazd do stolicy Węgier powinien być niezwykle przyjemnym doświadczeniem.

W moim odczuciu powiedzenie, że Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki jest nadal w pełni aktualne. Sam Budapeszt natomiast to miasto, które wciąga jak wir, z jednej strony kusząc bogatą historią i kulturą, z drugiej zaś zapewniając rozrywkę na każdą okazję, a wszystko to w bardzo dobrych cenach. Jestem pewny, że z Budapesztem mój romans potrwa dłużej i jeszcze nie raz Was tu zabiorę na wspólne zdobywanie doświadczeń w krainie Madziarów. Jeżeli nie macie jeszcze planów na najbliższy długi majowy weekend, to city break w Budapeszcie jest moim zdaniem świetnym rozwiązaniem. Na koniec zostawiam Wam sporą porcję zdjęć z odwiedzonego przeze mnie muzeum – także życzę miłego oglądania i do następnego razu, trzymajcie się zdrowo, cześć!!!


 

linia

Blog powstaje dzięki wsparciu Patronów:

AMBA team oraz anonimowy Patron.

DZIĘKUJĘ WAM

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

#visitbudapest #rafalbil #seemoresavemore #officialbudapest #blogpodrozniczy #bp #budapest2024 #budapesthungary #budapestcard #budapestphotography #budapestgram #storyofbudapest #budapest_hungary #citycard #zwiedzajbudapeszt #węgry #budapeszt  #officialbudapest #seemoresavemore #blogpodrozniczy #hungary #europe #travelphotography

✈ Blog podróżniczy | Patronite| Travel| Fotografia | Węgry | Budapeszt  🗺

Jare Gody – ABC ze szlaku słowiańskich obrzędów

Witajcie, podróżnicy!

Dziś wyruszamy w wyprawę przez czas i kulturę, by poznać jedne z najbardziej jarych świąt – Jare Gody! Spakujcie swoje wyobraźnie i przygotujcie się na magiczną podróż do świata przedchrześcijańskich wierzeń i zwyczajów Słowian. Dziś w Lublinie w iście słowiańskim stylu przepędzono zimę. To dokładnie dziś topiono Marzannę w rytmie klekoczących bocianów i przy dźwiękach śpiewu i instrumentów. Nie było Was podczas tego wydarzenia – nic straconego! Wszystko Wam pokażę i opiszę – zatem startujemy z moim subiektywnym ABC ze szlaku słowiańskich obrzędów. Najwyższy czas otworzyć przed Wami drzwi do Jarych Godów – jednego możecie być pewni, będzie ogień i nie wiem co na to powiedzą w Lipinkach Łużyckich.

A JAK ATRAKCYJNOŚĆ JARYCH GODÓW

Jare Gody to nie tylko świętowanie wiosny, to prawdziwa orgia radości, zabawy i magii! To moment, gdy przyroda budzi się do życia, a ludzie celebrują ją w najlepszy możliwy sposób. Czyż to nie brzmi jak idealny pretekst do szaleństwa i odkrywania nowych kultur? Dla mnie uczestnictwo w tym wydarzeniu było ciekawym doświadczeniem i powiem Wam dokładnie jak wtedy kiedy zjadłem pierwszy raz w życiu cały tort bezowy na raz – NICZEGO NIE ŻAŁUJĘ!!! NICZEGO!!!

Więc jeśli macie odwagę i jeszcze nie kliknęliście w krzyżyk w górnym prawym rogu ekranu, wsiadajcie wraz ze mną do tego wiosennego pociągu do Miasta Inspiracji i ruszajmy dalej w niezapomnianą podróż przez szalone światy słowiańskich obrzędów!

B JAK BYSTRZYCA

Jak co roku, kiedy nadszedł czas Równonocy Wiosennej i Jarego Święta, Fundacja Korowód zorganizowała huczne “odprawienie Marzany – Śmiercichy przez Bystrzycę aż za Sine Morze, tak aby Jarowit szukał jej po całym świecie sprowadzając nań płodność i bujność”! Tak przynajmniej tłumaczą to Słowianie wierząc, że bez tego obrzędu nie pożegna się zimy. To właśnie dlatego podpalona kukła została wyrzucona z Mostu Kultury prosto do lubelskiej rzeki. Marzanna ta była stworzona w całości z ekologicznych materiałów. Także nie ma powodów dla robienia hałasu, że ktoś zanieczyścił dziś Bystrzycę.
 
 

 
Zdradzę Wam, że sama nazwa “Jare Gody” wywodzić się może od prasłowiańskiego określenia wiosny – jar. Słowo to oznaczało również młodzieńczą witalność, siłę i krzepkość. Zdaniem innych wiosenne święta były poświęcone Jaryle – bóstwu płodności czczonego przez Słowian wschodnich i południowych. Miał też on występować pod innymi imionami: Jaruna i Jarowit. Jedno jest natomiast pewne – znane nam dzisiaj topienie Marzanny wywodzi się właśnie z tamtych czasów.
 
 
 
 
Ale Jare Gody to nie tylko „topienie Marzanny”. W programie tego wydarzenia znalazło się także wspólne tworzenie pisanek i gaika, nauka pieśni, a całość zakończyła się tańcami i biesiadą. W powitaniu wiosny mógł wziąć udział każdy, niezależnie od wieku, światopoglądu czy zasobności portfela, ale o pieniądzach będzie za chwilę.
 
 

C JAK CENY JARYCH GODÓW

Wydarzenie rozpoczęło się dziś o godz. 12:00 na Terenach Zielonych Browaru Perła przy ul. Bernardyńskiej w Lublinie od wspólnego tworzenia marzanny oraz nauki słowiańskich pieśni. Dosłownie wszystko było zupełnie za darmo, tak jak i wstęp na same Jare Gody. Jedynie co było ceną, to cenny czas, który warto było spędzić z tymi wyjątkowymi ludźmi. Cieszę się, że mogłem dziś doświadczyć tego święta wiosny wywodzącego się z tradycji przedchrześcijańskich Słowian. Traktuję to jako cenną lekcję, która na dłużej pozostanie w mojej pamięci. Podróż do świata prasłowiańskich zwyczajów takich jak malowanie jajek – mających wnieść do domostw energię i radość życia oraz mających zapewnić urodzaj i powodzenie na cały rozpoczynający się wiosną nowy rok wegetacyjny –  była dla mnie wielką przyjemnością. Z tymi jajkami tylko bez skojarzeń proszę 😉 Mam nadzieję, do zobaczenia za rok. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

linia

 

Wpis powstał dzięki wsparciu Patronów:

AMBA team, anonimowemu Patronowi oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego.

DZIĘKUJĘ WAM

 

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

✈ Blog podróżniczy | Patronite| Travel| Fotografia | Polska | Województwo Lubelskie 

Wszelkie prawa zastrzeżone © Rafał Bil Fotografia 2024

ABC o brodaczach ze Sławatycz

Cześć podróżnicy!!!

Dzisiaj zabieram Was na wyprawę do Sławatycz w województwie lubelskim, gdzie pod koniec grudnia rozgrywa się jeden z najbardziej unikatowych świątecznych obrzędów – spotkanie z brodaczami! To nie tylko kolędowanie, to prawdziwa podróż w świat symboliki, tradycji i humoru, ale i unikatowy konkurs, o którym więcej zdradzę Wam nieco później. Jeżeli jesteście gotowi, to zapinamy pasy i jedziemy z nimi, a właściwie do nich… do brodaczy ze Sławatycz. Dziś możecie być pewni, że zobaczycie też „babki” niczym z niemieckiego kina akcji, z rajstopami na głowach i dziurami na oczy i usta – mam nadzieję, że nie dla wszystkich brzmi to znajomo, choć w powiecie bialskim, ma to trochę inny wymiar. Nie ma co przedłużać, startujemy, zanim wyskoczy Wam ikonka z zapytaniem czy, aby na pewno macie +18 lat.

A JAK ATRAKCJA TURYSTYCZNA

Sławatycze są położone w województwie lubelskim, nad rzeką Bug, niedaleko od granicy z Białorusią. Z Białej Podlaskiej dotrzecie tu w około 50 minut, z Lublina w 1 godzinę i 30 minut, a z Warszawy w niecałe 3 godziny. Dlaczego warto tu przyjechać? Niewątpliwie jedną z atrakcji są tutejsi brodacze. To oni przyciągają do Sławatycz turystów z różnych stron Polski. To właśnie  z uwagi na tych gentelmanów co roku do wsi zjeżdżają się goście ciekawi tej lokalnej tradycji również z zagranicy. Pewnie zastanawiacie się, kim są ci panowie i jakie są ich supermoce? Dziś Wam to zdradzę i dodatkowo opowiem jakie babeczki się koło nich kręcą? 

B JAK BRODACZE I BABKI ZE SŁAWATYCZ

Zacznijmy od krótkiego wyjaśnienia kim są brodacze ze Sławatycz. To niezwykłe postacie, które pojawiają się w Sławatyczach w ostatnie dni roku. Są to panowie przebrani w pełne symboliki i kolorów stroje. Jak już jesteśmy przy ubraniach, to wyjaśnię, że jednym z ważniejszych elementów stroju jest jak się łatwo domyślić broda. Jak stanowi tradycja wykonana powinna być z lnianego włókna. Ma ona symbolizować długie życie, duże doświadczenie i bogactwo, ale nie tyle co materialne , a to dotyczące przeżyć i doświadczeń.

Co prawda brodacze kolędują tylko pod koniec roku, dlatego wówczas warto jest się wybrać do Sławatycz, ale przez cały czas przypomina o nich sporej wielkości mural i rzeźby ustawione w centralnym miejscu wsi. Dlatego przyjeżdżając w tą część Polski macie gwarancję spotkania ich w takiej postaci o każdej porze roku, dnia i nocy 24 h 7 dni w tygodniu.

Ja jednak zachęcam Was do wybrania się tu pod koniec roku, bo tylko wtedy spotkacie tu lokalne „babki” i zobaczycie brodaczy w pełnym outficie.  Jeśli chodzi o „sławatyckie babki”, to nie wiem co mam Wam napisać, mi po prostu odjęło mowę, z resztą sami zobaczcie, wdzięk, klasa, styl, rajstopy na twarzy – jak z niemieckich filmów – nic dodać nic ująć. Dech zapiera tak, że słońce robi zaćmienie, bo nie może uwierzyć w to, co widzi. Jak na to się patrzy, to tak jakby chcieć zrozumieć mechanikę kwantową na obiedzie u babci – pełno pytań, zero odpowiedzi, ale przynajmniej jest smacznie i zabawnie. Myślę, że te babki są gorętsze niż dyskusja na temat ostatecznego zakończenia „Gry o tron”. Jedno jest też pewne – wszystkie są wolne więc śpieszcie się panowie.

Chwilę się rozmarzyłem, ale wróćmy jeszcze do strojów naszych głównych bohaterów. Każdy szanujący się brodacz nosi ogromny kapelusz dekorowany ręcznie wykonywanymi kwiatami z bibuły. Na twarzy posiada maskę z długim nosem. Zwyczajowo również nogi i ręce brodacza owinięte są słomą. Ubrany jest również w odwrócony włosiem na zewnątrz kożuch. Powinien też posiadać długiego kija (tylko bez zbędnych skojarzeń proszę).

Dziewczyny ze Sławatycz zdradziły mi w tajemnicy, że: „kij brodacza musi być sztywny i mocny”, bo inaczej nie dałby rady „brać na chocki” i nie sprawiłby tyle radości damom ze Sławatycz czy przyjezdnym turystkom – myślę panowie, że wiecie co miały dziewczyny na myśli.

C JAK CHOCKI

Choć brodacze chodzą po sławatyckich ulicach już od ponad stu lat, to nikt dokładnie nie jest w stanie określić, skąd ta tradycja się wzięła i od jak dawna jest kultywowana, ale najstarsi dziadkowie, znają ją z opowieści własnych dziadków.

 

Niezmienne jest to, że brodacze podczas spacerów „biorą na chocki”, czyli zagarniają trzymanym w dłoni kijem dziewczynę, następnie ściskają i podrzucają ją w górę, wydając pomruki zadowolenia. Tradycja stanowi, że jeśli panna zostanie „wzięta na chocki” gwarantuje to jej sukces i szybkie zamążpójście. Legend związanych z brodaczami jest więcej. Podobno również wstążka z czapki brodacza przynosi szczęście, więc sporo osób zabiera je ze sobą jako talizman.

Warto też podkreślić, że brodacze nie rozmawiają, oni ryczą i wydzielają dźwięki, nie mniejsze niż jelenie na rykowisku. To istotne, gdyż wypowiadane słowa mogłyby zdradzić rozmówcę, a każdy brodacz z założenia ma pozostać nierozpoznany. Może to dlatego, żaden z nich nie będzie miał nic przeciwko, by zrobić sobie z Wami wspólne zdjęcia, czego najlepszym dowodem jest Gdzieś TyBył z poniższej fotografii.

Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego docenił brodaczy i wpisał ten kreatywny zwyczaj żegnania starego roku w Sławatyczach na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego w 2021 roku. Od tego czasu o brodaczach ze Sławatycz zrobiło się w kraju głośniej.

Na koniec, warto wspomnieć o konkursie na “BRODACZA ROKU”, który odbywa się w Sławatyczach. To okazja do uhonorowania tych, którzy w szczególny sposób przyczynili się do utrzymania tej wyjątkowej tradycji. Stroje, maski, i kapelusze robią mieszkańcy własnoręcznie, co dodaje wyjątkowego charakteru temu świątecznemu widowisku.

W tegorocznym konkursie wzięło udział 12 brodaczy. Komisja konkursowa oceniała m.in. kapelusz, maskę i okrycie brodaczy, ale i sposób prezentacji. W tym roku wygrał brodacz z numerem 12 – WIELKIE GRATULACJE!!!

Tego dnia również nie zabrakło pokazów wypiekania sękacza, stoisk z pamiątkami oraz rozgrzewających posiłków przygotowany przez Zespół Szkół w Sławatyczach.

PODSUMOWANIE

Podsumowując – brodacze ze Sławatycz to nie tylko kolędnicy, to strażnicy tradycji, humoru i radości. To chłopy z jajami, tak wielkimi jak plany podróżnicze przed weekendem. Szanuję ich za dystans do siebie i świata. Co jednak najważniejsze, panowie Ci pieczołowicie pielęgnują lokalną tradycję, za co należą się Im słowa uznania. Nigdzie na świecie nie widziałem, by  tak kreatywnie żegnano stary i witano nowy rok. Dlatego jeśli kiedyś znajdziecie się w okolicach Lubelszczyzny pod koniec grudnia, koniecznie zatrzymajcie się w Sławatyczach. Tylko tu doświadczycie tej niezwykłej podróży po odjechanym świecie brodaczy. Zachęcam Was do przyjazdu do Sławatycz również z wielu innych powodów. Wieś nie jest duża, ale ma do zaoferowania wiele ciekawych atrakcji turystycznych, choć to już opowieść na zupełnie inny wpis. Pamiętajcie też o „sławatyckich babkach”, szczególnie te wolne czekają, na swojego rycerza, który przyjedzie po nie na  białym rumaku. Zostawiam Was z fotografiami z mojego wyjazdu w te strony. Trzymajcie się zdrowo – cześć!!!

 

 

linia

Wpis powstał dzięki wsparciu Patronów:

AMBA team, anonimowemu Patronowi oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego.

DZIĘKUJĘ WAM

 

 

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

✈ Blog podróżniczy | Patronite| Travel| Fotografia | Polska | Województwo Lubelskie 

Wszelkie prawa zastrzeżone © Rafał Bil Fotografia 2023

PUŁAWY

ABC O PUŁAWACH

Witajcie Podróżnicy,

znów zabieram Was w kolejną wyprawę, tym razem ruszamy do Puław w województwie lubelskim. To urokliwe miasto leżące nad brzegiem Wisły, otoczone malowniczym krajobrazem i pełne historii oraz atrakcji turystycznych z pewnością zachwyci zarówno miłośników kultury, jak i natury. Przygotujcie się na fascynującą podróż po tej niezwykłej destynacji. Nie wiem jak Wy, ale ja już na starcie tej wyprawy jaram się jak mała Joanna d’Arc. Jednego możecie być pewni, bunkry są, a atmosfera będzie gorąca zresztą, najlepiej przekonajcie się sami, jak jest tu jest w tych Polskich Atenach.

Dziś pokażę Wam, gdzie znajduje się pierwsze Muzeum w Polsce, zdradzę też dlaczego to w Puławach jest Muzeum Badań Polarnych, a wszystko to dla Was w 30 stopniowym upale. Szykujcie ręczniki na otarcie potu lub łez, bo startujemy. Wybaczcie mi też to, że ostatnio rzadziej publikuję, to nie dlatego, że jestem tak leniwy, że nawet kot w leżącej pozycji wygląda na bardziej pracowitego, a wręcz odwrotnie, nadmiar pracy i podróży pochłania mnie bez reszty. Zasuwam niczym ta Pani co mówi każdemu w kiosku: „może być bez grosika”.

A JAK ATRAKCJE PUŁAW

Pierwszym przystankiem w naszej podróży jest Zespół pałacowo-parkowy książąt Czartoryskich. Wnętrza zamku zachwycają wystrojem oraz zgromadzonymi tam eksponatami. Moim zdaniem jest to główna atrakcja, taki swoisty crème de la crème i kwintesencja tego, co będąc w Puławach, zobaczyć po prostu trzeba.

Zespół pałacowo-parkowy książąt Czartoryskich został zaplanowany według koncepcji księżnej Izabeli Czartoryskiej i wdrażany na przełomie XVIII i XIX wieku w stylu angielskim. Podobno babka miała w sobie tyle energii, że wystarczałoby na zasilenie całej wioski lampką nocną. Wszystko to widać obecnie we wnętrzach Pałacu, które udostępnione są dla turystów odpłatnie, no chyba, że dotrzecie tu w poniedziałek, wówczas zobaczycie je zupełnie za darmo. Bezpłatnie każdego dnia zwiedzić możecie natomiast zabytkowy park (nie licząc wnętrz parkowych zabudowań). O biletach i cenach będzie nieco później. Moim zdaniem nie ma co jednak kisić pieniędzy na bilet do pałacu, bo wejściówka pozwala też zwiedzić m.in. Świątynię Sybilli, Domek Gotycki oraz Domek Żółty, a wszystko to jest w bardzo przystępnej cenie.  

Zespół pałacowo-parkowy książąt Czartoryskich w Puławach to wyjątkowe miejsce, które stanowi połączenie historycznego dziedzictwa, architektury oraz pięknych krajobrazów. Wśród znajdujących się tu eksponatów są m.in.: obrazy, militaria, obiekty codziennego użytku (porcelana, sztućce), pamiątki rodzinne, ale również makiety przedstawiające dawne odsłony pałacu. Obecnie w pałacyku mieści się Pracownia Dokumentacji Dziejów Miasta. Do odwiedzenia są dwa pomieszczenia, w których zobaczymy stare zdjęcia Puław oraz dowiemy się więcej o najnowszej historii tego miasta.

Rezydencja Pałacowa należała dawniej m.in. do Sieniawskich i Lubomirskich, jednak najważniejszą rolę w jej dziejach odegrali Czartoryscy. Dziś w zabytkowych murach mieści się muzeum, w którym można zdobyć sporo cennych informacji na temat tej rodziny. Koniecznie musicie tu zawitać. Bez wątpienia zachwyci Was swoją elegancją i kulturalnym bogactwem, poczujecie  się trochę tak, jak wtedy, gdy dostaliście rower na komunię – z klasą i na bogato. To tu poczujecie harmonię pięknej architektury i niesamowitej przyrody.

Kolejnym punktem na naszej trasie jest wspomniany już Park Czartoryskich. Spacerując po nim, dotrzecie prędzej czy później do Świątyni Sybilli. Budowla wyróżnia się na tle pozostałych i nie da się jej przeoczyć. Ten budynek wzorowano na Świątyni Westy, której ruiny leżą we włoskim mieście Tivoli, położonym nieopodal Rzymu. To tu księżna gromadziła rodzinne pamiątki oraz te eksponaty, które wiązały się z wielkimi Polakami (m.in. Janem Kochanowskim, Mikołajem Kopernikiem i Tadeuszem Kościuszko). Na tle zieleni, budynek prezentuje się przepięknie. To m.in. dlatego często pojawiają się tu pary zakochanych na swoje poślubne sesje plenerowe. Ta unikatowa budowla powstała w kształcie rotundy z kolumnami. Jest wzorowana na antycznych obiektach. Według mnie stanowi najpopularniejszy i najpiękniejszy obok pałacu obiekt w kompleksie. To tutaj Izabela zgromadziła pamiątki narodowe i tak powstało pierwsze muzeum na ziemiach polskich.

Warto też dodać słów jeszcze kilka o samej zieleni tutejsze okazałe drzewa oraz bogata szata roślinna zachęcają do eksploracji tych terenów. Spotkać tu można również różne gatunki ptaków, czy inne zwierzęta. Wiele uwagi odwiedzających przyciągają spacerujące po parku pawie, które znajdują się na terenie tego kompleksu. Warto też wspomnieć, że Puławy należą do Obszaru Natura 2000, są przy tym jednym z najważniejszych korytarzy ekologicznych w kraju. To właśnie dlatego w tym regionie bardzo chętnie pojawiają się turyści – przyrodnicy.

W przestrzeni parkowej znajduje się również Domek Gotycki z początku XIX wieku. Domek Gotycki z kolumienkami w parku to tak naprawdę domek neogotycki. Ta ciekawa budowla z czerwonej cegły została zbudowana w latach 1801-1809. Projektował ją Piotr Aigner. Co ciekawe, to swoiste lapidarium, bo w mury wbudowano fragmenty starych zamków czy kościołów, przywiezione z Włoch, Hiszpanii oraz historycznych miejsc w Polsce, np. z Rzymu czy Gostynina. Zgromadziła je księżna Izabela Czartoryska. Rosjanie niestety znaczną część ich zniszczyli, ale kilka z nich powróciło na swoje miejsce. We wnętrzach budynku obecnie mieści się wystawa w ramach zwiedzania Muzeum Czartoryskich w Puławach (obowiązuje ten sam bilet co do pałacu).

Podziwiając uroki Domu Gotyckiego nie przegapmy stojącej nieopodal kopii rzeźby Tankred i Klorynda. Grupę rzeźbiarską z białego marmuru wykonał prawdopodobnie pochodzący z Florencji Francesco Lazzaroni. Scena przedstawia bohaterów poematu Jerozolima wyzwolona. Zamawiającym był król Stanisław August Poniatowski, który umieścił ją w Łazienkach Królewskich. Rzeźba przykuwa uwagę i daje do myślenia. Zdecydowanie trudno jest przejść obok niej obojętnie.

Kierując się w stronę południowego krańca parku odnajdziemy klasycystyczny Pałac Marynki, który powstał w latach 1790-1794 według projektu Aignera. Rezydencja była prezentem ślubnym dla Marii z Czartoryskich Wirtemberskiej, córki Izabeli i Adama Kazimierza. Fasadę rezydencji wykonano  w stylu korynckim. Na fryzie portyku umieszczono sentencję z Horacego: ISTE TERRARUM MIHI PRAETER OMNES ANGULUS RIDET co przetłumaczyć można: „Ze wszystkich zakątków ziemi ten najbardziej się do mnie uśmiecha”.

Spacerując po parku, tylko kwestią czasu jest gdy, natraficie na Schody Angielskie. Jest to Ciekawa konstrukcja ceglana, którą znajdziecie obok Domku Żółtego. Bardzo romantyczne i klimatyczne miejsce, ale wymaga posprzątania, bo dzicz, która weszła tam niczym dzikie świnie w agrest bez ostrzeżenia, pozostawiły po sobie syf. Bardzo szkoda, bo miejsce ma spory potencjał do zdjęć, natomiast później bez dobrego retuszu się nie obejdzie.

W pobliżu Schodów Angielskich znajdziecie Domek Żółty. Dom ten zwany również Aleksandryjskim i wybudowany został w latach 1801-1805 dla cara Aleksandra I. Mieszkał on tutaj podczas wizyt w Puławach. Obecnie dostępna jest tam wystawa w ramach tego samego biletu co pałac.

Ciekawostką jest, znajdująca się na terenie Parku Czartoryskich Brama Rzymska. Warto zwrócić uwagę, że brama ta powstała na wzór Łuku Tytusa w Rzymie, a wybudowano ją w 1829 roku.

Z drugiej strony Parku Czartoryskich znajduje się Altana Chińska, pochodząca z połowy XVIII wieku. Co ciekawe jest jednym z najstarszych budynków na terenie parku. Niestety nie jest udostępniona do zwiedzania i podziwiałem ją jedynie zza ogrodzenia. Patrzyłem więc na nią z utęsknieniem, niczym ZUS na składkę ubezpieczeniową.

Wieża ciśnień to kolejne godne uwagi miejsce, szczególnie że idealnie wpisuje się na scenerię do nakręcenia horroru. Leżąca bezpośrednio przy dziedzińcu pałacowym wieża ciśnień jest zabytkiem budownictwa technicznego. Budowla powstała w 1897 roku jako część systemu wodociągowego, który od XVII wieku zaopatrywał zespół pałacowy w wodę. Konstrukcję wyróżnia ośmioboczna wieża, licowana w górnej części deskami. Wieża ciśnień jest przykładem stylu rosyjskiego klasycyzmu wieczorem wygląda mrocznie, ale za dnia prezentuje się zdecydowanie korzystniej.  Gdybym oprowadzał po tym miejscu, na bank wymyśliłbym mrożącą krew w żyłach historię o mordercy, który dokładnie tutaj zabijał seryjnie mieszkańców i turystów. Pewnie bym długo nie popracował, ale dla tych przerażonych min – wiem, że byłoby warto. Jedno jest pewne, moje opowieści byłyby tak  straszne, że nawet Scooby-Doo podskoczyłby z przerażenia.

Kolejne miejsce do puszczenia wodzy mojej chorej fantazji i wyobraźni byłby pewnie sarkofag poświęcony pamięci Augusta Aleksandra Czartoryskiego i Zofii z Sieniawskich Czartoryskiej. Na bank tu też wymyślałbym ciekawe historie, których nie powstydziłby się scenarzysta w „Z archiwum X”. Zaczynam pomału żałować,  że nie oprowadzam zawodowo po tej inspirującej części parku. Więc gdyby szanowna Dyrekcja tego Muzeum przypadkiem trafiła na mój blog – zgłaszam akces do pracy. Zaznaczę również, że siłą sukcesu mojego CV jest wypadkowa ciężkiej pracy, nieprzeciętnej inteligencji i zaburzeń osobowości. Pozdrawiam i czekam na telefon. Dobra tyle o mnie i mojej prywacie, wracajmy do zwiedzania.

Zdradzę Wam, że udało mi się ustalić iż twórca sarkofagu wzorował się na antycznym grobowcu Scypiona Barbatusa (obecnie znajdującego się w zbiorach Muzeów Watykańskich). Nie wiem jednak jak zmarły pochowane w nim osoby, choć mocno kusi mnie, by stworzyć historię na miarę polsatowskich „Trudnych spraw”.

Nie ma co jednak ściemniać, bo Puławy warto odwiedzić również z kilku innych powodów. Jednym z nich jest Kościół Wniebowzięcia NMP. Budynek powstał w 1803 roku jako klasycystyczna kaplica przy rodowej rezydencji Czartoryskich. Fundatorem świątyni był książę Adam Kazimierz Czartoryski, a projektem zajął się polski architekt Piotr Aigner. Od 1919 roku jest to samodzielna parafia w Puławach. Do dziś budowla zachowała charakterystyczną kolumnadę i świetnie wpisuje się jako miejsce idealne do poślubnych, plenerowych sesji zdjęciowych. Kościół zachwyca niesamowitym stylem architektonicznym oraz swym unikalnym wyglądem. Znajduje się on poza granicami parku, na wysokiej skarpie. Projektujący świątynię inspirował się rzymskim Panteonem. Wnętrze kościoła, podobnie jak rzymskiego protoplasty, oświetla otwór pośrodku sklepienia. Budowla ucierpiała znacznie w trakcie II wojny światowej, ale na szczęście została odbudowana.

Kolejnym miejscem, do którego zawędrowałem jest Marina Puławy. Jest to miejsce, które oferuje sporo atrakcji w okresie letnim dla zwiedzających, zainteresowanych aktywnym spędzeniem czasu. Tutaj organizowane są różnego rodzaju eventy. To tu zobaczysz prawdziwie łodzie puławskich wikingów.


Warto też wybrać się do Muzeum Badań Polarnych. Jest to pierwsze w Polsce muzeum polarnictwa. Muzeum to zostało powołane do życia niedawno bo w 2020 r. Obecnie instytucja ta prowadzona jest przez województwo lubelskie wraz z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Będąc w środku zobaczycie wśród eksponatów m.in. rzeźby z kości morsa, strój Inuity, model kajaka, które pochodzą ze zbiorów prof. Aleksandra Kosiby z przedwojennych wypraw na Grenlandię. Zwiedzający mogą zobaczyć też skuter śnieżny i sanie z polskich stacji polarnych. Muzeum posiada również kolekcję muszli, skamieniałości i bursztynów pochodzących z Syberii. W zbiorach instytucji znajdują się także niesamowite zdjęcia z polskich wypraw badawczych, mapy i księgozbiór związany z badaniami polarnymi. Będąc w Puławach koniecznie odwiedź to miejsce.

Puławy są miastem położonym w województwie lubelskim i wyróżnia je też sporo fajnych murali, których nie znajdziecie nigdzie indziej na świecie. Zarówno samo miasto jak i jego okolice są bardzo ciekawe i warte zwiedzenia również pod kątem graffiti. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze bunkrów, tężni solankowych oraz wąwozów i uwierzcie lub nie, ale wszystko to tu znajdziecie. Brakowało mi tylko tęczowej krowy, która ruszy ze mną w podróż, więc poszukiwania będą trwać dalej.

B JAK BILETY

Tak jak obiecałem – słowa dotrzymuję, o to zestawienie cenowe atrakcji w Puławach. Zaznaczę, że ceny podane są na dzień dzisiejszy i mogą ulegać zmianom, dlatego nie sugerujcie się nimi jako jedynie objawionej prawdy. Czas na ceny biletów

Muzeum Badań Polarnych – 8 PLN zapłacicie za bilet normalny i 5 PLN za bilet ulgowy. Muzeum jest czynne od wtorku do niedzieli w godzinach: 10:00-16:00.  W poniedziałki jest nieczynne.

Zespół pałacowo-parkowy książąt Czartoryskich – 20 PLN zapłacicie za bilet normalny i 15 PLN za bilet ulgowy. Muzeum jest czynne od 9:00 do 17:00 w sezonie letnim (od początku kwietnia do końca października) oraz od 9:00 do 16:00 w sezonie zimowy (od początku października od końca marca).

Warto też wiedzieć, że przyjeżdżając do Puław autem, samochód możecie zostawić naprzeciw bramy pałacowej. Jest tam darmowy parking znajdujący się zaraz przy ulicy.

C JAK CIEKAWOSTKI i CENNE INFORMACJE

Wiecie, że największym mostem łukowym w Polsce jest stalowy most na Wiśle znajdujący się właśnie w Puławach, i choć nie wielkość różdżki, a moc magika podobno jest ważna w życiu, tak sama wielkość niepodważalnie robi on wrażenie. Most ten jest jednocześnie mostem stosunkowo nowym, bo oddanym do użytku w lipcu 2008 roku. Jego długość wynosi 1038 metrów, zaś rozpiętość jego głównego przęsła łukowego liczy aż 212 metrów. Będąc w tych stronach warto jest rzucić na niego okiem.

Jak już wcześniej wspomniałem, pierwsze na ziemiach polskich Muzeum Narodowe założyła Izabela Czartoryska właśnie w tym mieście. Mieściło się ono w Świątyni Sybilli w Puławach. Słynna “Dama z Gronostajem” Leonarda czy “Krajobraz z przypowieścią o miłosiernym Samarytaninie” Rembrandta oraz “Portret młodzieńca” Rafaela zostały po raz pierwszy zaprezentowane szerszej widowni właśnie tu, w pawilonie ogrodowym na terenie parku pałacowego w Puławach.

Kończąc tą naszą podróż dodam jeszcze, że jeśli chodzi o dojazd do Puław, to od wschodu przebiega droga ekspresowa S17, która łączy Warszawę z Lublinem, więc samochodem z tych miejscowości dostaniesz się tutaj najłatwiej. Wyprawa z Lublina zajmie Ci tu około 30-45 minut, a ze stolicy dotrzeć tu można w około 90 minut. Od północy Puławy oblewa krótki odcinek drogi S12. Droga ma prowadzić do Piotrkowa Trybunalskiego i gdy będzie gotowa, znacznie przyspieszy podróż z zachodnich kierunków kraju.

Puławy to miasto bardzo przyjazne dla rowerzystów. Znajdują się tu szlaki rowerowe: niebieski, czerwony, zielony i żółty. Dlatego miłośnicy dwóch kółek, również znajdą tu coś dla siebie.

Podsumowanie

Puławy to urocze miasteczko leżące terenie województwa lubelskiego, które od Mazowsza oddziela tylko Wisła. Turyści zaglądają tu chętnie z powodu długiej i ciekawej historii tej miejscowości, doceniają też piękno okolicy i niesamowitą przyrodę. Zachęcam Was do odkrywania tej perły nadwiślańskiego krajobrazu i czerpania radości z każdej chwili spędzonej w tym niezwykłym mieście. Puławy to moc atrakcji dla każdego turysty, które są bardziej niewyobrażalne niż jednorożec z parasolką w tłumie flamingów. Tutaj czekają na Was cenne zabytki oraz malownicze zakątki, którym warto się uważniej przyjrzeć. Kto odwiedzi tą część województwa lubelskiego, ten spędzi czas w ciekawy sposób, a jednocześnie zdobędzie cennych wspomnień. Mówi się, że Puławy są tak urocze i słodkie, że nawet cukierki zaczęły prosić to miasto o autograf i coś w tym prawdy jest. Trzymajcie się więc smacznie i zdrowo oraz do następnego razu. Cześć!!!

 

linia

Wpis powstał dzięki wsparciu Patronów:

AMBA team, anonimowemu Patronowi oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego.

DZIĘKUJĘ WAM

 

 

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

✈ Blog podróżniczy | Patronite| Travel| Fotografia | Polska | Województwo Lubelskie 

Wszelkie prawa zastrzeżone © Rafał Bil Fotografia 2023

 

ABC O KOŚCIELE DOMINIKANÓW W LUBLINIE

Witajcie podróżnicy!

Jesteście gotowi na kolejną podróż? Dziś przedstawię Wam ABC o Kościele Ojców Dominikanów w Lublinie. Czas na wyprawę do Miasta Inspiracji, gdzie w sercu tutejszego Starego Miasta wznosi się majestatyczny kościół, skrywający w swych murach wiele tajemnic. To miejsce, gdzie historia, sztuka i duchowość splatają się w fascynującą opowieść o przeszłości i teraźniejszości. Nie ma co przedłużać, rozsiądźcie się wygodnie i startujemy z kolejną eksploracją w nieoczywiste miejsca, które przynajmniej raz w życiu warto zobaczyć na własne oczy. Zapnijcie pasy, bo zaczynamy.

A jak atrakcje Miasta Inspiracji

Dziś zabieram Was w unikatową podróż do Bazyliki pw. św. Stanisława Biskupa Męczennika. Jest to bez wątpienia jedna z ważniejszych atrakcji na turystycznej mapie Lublina. Dzięki uprzejmości Ojca Krzysztofa Modrasa, pokażę Wam najskrytsze zakamarki i niedostępne dla wielu turystów czy wiernych zakątki kościoła i klasztoru, które skrywane są tu na przestrzeni 700 lat. Już na starcie serdecznie chciałem podziękować Ojcu Krzysztofowi za życzliwość i uchylenie rąbka tajemnic z klasztornych murów dla czytelników mojego podróżniczego bloga.

Kościół Ojców Dominikanów w Lublinie jest prawdziwą perłą architektoniczną, otoczoną mistycznym klimatem i bogatą historią. Od samego wejścia w mury do tej świątyni wyczuć można niezwykłą atmosferę, która przenosi nas w czasach, gdy kamienne mury świadczyły o głębokiej wierze i duchowej sile lokalnej społeczności. Od samych drzwi wejściowych zauważyć też można, jak na przestrzeni setek lat, miasto wypiętrzało się i to wszystko dostrzegalne jest gołym okiem. Te różnice poziomów mogą zaskoczyć Was już od samego progu. Bardzo dobre jest również to, że osoby niewidome lub słabowidzące, mogą się dowiedzieć więcej o tym miejscu dzięki specjalnym tablicom informacyjnym zapisanym alfabetem Braille’a.

B jak Bazylika

Bazylika pw. św. Stanisława Biskupa Męczennika to jedna z najstarszych świątyń Lublina. Za datę pierwszej fundacji kościoła klasztornego przyjmuje się rok 1253, jednakże uważa się, że dominikanie mogli przybyć do Lublina z Krakowa już w latach 30. XIII wieku. Obecny kościół został zbudowany w XIV wieku, z fundacji Kazimierza Wielkiego w 1342 roku. Oszacowano, że do początków XVI wieku, gdy dodano drugą nawę boczną, był świątynią dwunawową, z wydłużonym, zakonnym prezbiterium. Obecny kształt otrzymał po przebudowie w końcu XVI wieku, a miało to mieć miejsce po słynnym pożarze w 1575 roku.

Od 1967 roku do chwili obecnej, ten kościół nosi zaszczytny tytuł bazyliki mniejszej, nadany przez papieża Pawła VI. Warto dodać, że historia związana z klasztorem jest ściśle związana z relikwią Drzewa Krzyża Świętego, którą przechowywano tam do 1991 roku, zanim została prawdopodobnie skradziona. Do tej kwestii wrócimy jednak trochę później. Ponadto co jest ciekawostką, pod całym kościołem są krypty a więc miejsca wiecznego spoczynku.

Jak trafić do tego kościoła? Znajdziecie go przy ulicy Złotej 9 w Lublinie. Jeśli przechadzacie się po Starym Mieście, trudno będzie Wam go przeoczyć. Chociaż fasada sama w sobie jest wyjątkowa i przyciąga uwagę przechodniów, to prawdziwe skarby ukryte są w jego wnętrzu. Znajdziecie tam jedenaście kaplic, z których każda jest pełna niezwykłych inspiracji. Jedna z kaplic zawiera wyjątkowy obraz przedstawiający pożar Lublina z roku 1719. Możecie dostrzec na nim chłopca, który wydaje się cieszyć się wśród panikującego tłumu. Zastanawiam się zawsze gdy przed nim stoję, czy to podpalacz, czy może widok płonącej szkoły sprawia temu dziecku tyle radości?

Warto też podkreślić, że wnętrze kościoła zachwyca bogactwem detali. Barokowe ołtarze, malowidła, rzeźby i witraże tworzą harmonijną kompozycję, w której każdy szczegół opowiada swoją historię. Przechadzając się po nawach, odkrywamy tajemnicze kaplice, pełne religijnych artefaktów i monumentalnych obrazów. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że jest to miejsce nie tylko dla wiernych, ale także dla miłośników piękna, którzy docenią niepowtarzalne dzieła sztuki sakralnej. Obecnie kościół pełni funkcje sakralne, a budynki klasztorne są nadal użytkowane przez o. dominikanów.

C jak cenne relikwie i inne skarby

Tak jak obiecałem, na koniec zdradzę Wam, że historia rozwoju klasztoru lubelskiego wiąże się ze znajdującą się w nim do 1991 roku relikwią Drzewa Krzyża Świętego, o której już wcześniej Wam wspomniałem.

 

Istnieją dwie opowieści na temat tego, jak relikwia trafiła do Lublina. Zgodnie z relacją Jana Długosza, przywiózł ją do miasta i podarował dominikanom Grzegorz, książę kijowski, za czasów Kazimierza Wielkiego. Inne źródła opowiadają historię, sugerując, że relikwia pojawiła się w Lublinie za rządów Władysława Jagiełły, dzięki staraniom dominikańskiego biskupa kijowskiego, Andrzeja. Co ciekawe, nie wiadomo, jak i kiedy zniknęły. Znana jest jedynie data, ale niestety do dzisiaj nie udało się ustalić sprawców tego zaginięcia. Podejmowano różne próby poszukiwań, a niektóre z nich skończyły się nawet śmiercią. Historia ta nadaje się więc na dobry kryminał i liczę, że w przyszłości zostanie taki nakręcony lub opisany w jakiejś zacnej książce, tym bardziej, że Drzewa Krzyża Świętego poszukiwał nawet jasnowidz.

Moim zdaniem jednym z najbardziej fascynujących elementów kościoła jest tutejszy skarbiec, gdzie przechowywane są cenne eksponaty związane z historią zakonu dominikanów. Księgi, relikwie i przedmioty kultu przypominają o wielowiekowej tradycji. Przemierzając krużganki dominikanów docieramy w końcu do ich skarbca. Najwyższy czas otworzyć przed Wami jego drzwi. Sami zobaczcie co skrywa to inspirujące miejsce.

 

 

To tu znajdziemy fragment repliki obrazu Unii Lubelskiej Jana Matejki, którą w oryginale zobaczycie na Zamku w Lublinie w Muzeum Narodowym, które już jakiś czas temu opisywałem Wam na moim blogu – link do tego wpisu znajdziecie tutaj. Warto rzucić okiem na to jak pięknie namalował Matejko swoją małżonkę, daję Wam gwarancję, że najpiękniejsza kobieta na obrazie to właśnie ona, ale zwrócić też należy uwagę na wizerunek teściowej, z którą malarz nie bardzo się dogadywał (to ta najbrzydsza z kobiet na obrazie). Możecie też wypatrzeć również samego Matejkę, którego twarz znajdziecie na dalszym planie, zaraz za królem Polski Zygmuntem II Augustem.

Waszą uwagę zwracam również na niesamowity krucyfiks. W skarbcu dominikanów zobaczycie Chrystusa ukrzyżowanego na palmowym drzewie i przyznam się Wam, że takiego krzyża nie widziałem nigdzie indziej na świecie. Nie jest to jednak jedyny krzyż, dla którego koniecznie musicie wybrać się do skarbca. Dodam Wam jeszcze cenną wiadomość, sam skarbiec jest do zobaczenia w uczciwej cenie, bo zupełnie za darmo. Więc będąc w Lublinie, koniecznie musicie się tu wybrać.


Skarby zobaczone, można ruszać dalej. Podczas zwiedzania kościoła i klasztoru mnie osobiście zainspirowało wyjątkowe pomieszczenie klasztorne, które pokazał mi przeor klasztoru. Za bardzo starymi drzwiami, na podłodze dopatrzyłem się charakterystycznego śladu, który jest dość wymowny i unikatowy. Ludzie o bogatej wyobraźni doszukać się w nim mogą nawet czarciej stopy, która obok kultowej czarciej łapy (znajdującej się na zamku w Muzeum Narodowym w Lublinie), może być śladem obecności diabła w Kozim Grodzie. Ile jest w tym prawdy, tego ani ja, ani nawet sam przeor nie wiemy. Jedno jest pewne, miejsce intryguje, a sam ślad jest bardzo charakterystyczny i cieszę się, że udało mi się go zobaczyć na własne oczy.

Zwiedzając tą wyjątkową przestrzeń, nie można też zapomnieć o dziedzińcu klasztornym, otoczonym krużgankami, który stanowi oazę spokoju w samym sercu Starego Miasta. To idealne miejsce do refleksji, gdzie można oderwać się od zgiełku codziennego życia i zanurzyć się w atmosferze spokoju i kontemplacji oraz zachwycić się latem pięknie kwitnącymi tu różami.

Na południowej stronie bazyliki rozciąga się obszerny kompleks klasztorny z dwoma dziedzińcami, w tym wschodnią częścią pochodzącą z XIV wieku. Znajduje się tam m.in. “Sala Unii”, dawny refektarz klasztorny, wsparty na jednym filarze, który był rozbudowywany w XVI-XVIII wieku.

Mnie osobiście bardzo mocno zaintrygowało pomieszczenie, w którym dokonywano egzorcyzmów. Mroczne, ciemne pomieszczenia nadały mojej eksploracji dodatkowego smaku. Wcześniej nawet nie miałem pojęcia, że właśnie w tych murach klasztornych wypędzano złe duchy z ludzi, a jeśli jesteśmy już przy kwestii wypędzania, to kończąc naszą podróż, dodam jeszcze, że w okresie kasaty zakonu i wypędzenia zakonników w latach 80. XIX wieku klasztor został przekształcony w koszary. Dominikanie odzyskali część swojej własności w 1938 roku, ale po 1945 roku większą część klasztoru zajęły instytucje takie jak dom dziecka i Teatr Lalki i Aktora im. H.Ch. Andersena. Ostatnio trwa renowacja i restauracja zarówno bazyliki, jak i klasztoru, a miejsce to sukcesywnie pięknieje, ale wymaga jeszcze nakładu czasu i sporych środków finansowych, by zostało w pełni odrestaurowane.

PODSUMOWANIE

Kościół Ojców Dominikanów to nie tylko zabytek, ale także centrum duchowego życia Lublina. Regularnie odbywają się tu koncerty, spotkania duszpasterskie i wydarzenia kulturalne, które przyciągają zarówno mieszkańców, jak i turystów. To idealne miejsce dla tych, którzy pragną poczuć ducha historii i doświadczyć głębokiego spokoju w sercu miasta. Dominikanie natomiast to przyjaźni, życzliwi ludzie, którzy idealnie wpisują się w istotną tkankę Miasta Inspiracji.

Podsumowując, odwiedzenie tego miejsca, to nie tylko podróż w czasie, ale także spotkanie z duchową stroną tego urokliwego miasta. Będąc w Lublinie koniecznie zanurzcie się w niezwykłej atmosferze tego miejsca i pozwólcie, by historia, sztuka i duchowość przeniosły Was w świat pełen tajemnic i piękna. Na koniec zostawiam Wam jeszcze sporą porcję zdjęć, byście jeszcze dokładniej mogli poznać to miejsce.

Do następnego wpisu z kolejnych podróży!


linia

Wpis powstał dzięki wsparciu Patronów:

AMBA team, anonimowemu Patronowi oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego.

DZIĘKUJĘ WAM

 

 

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

✈ Blog podróżniczy | Patronite| Travel| Fotografia | Polska 

Wszelkie prawa zastrzeżone © Rafał Bil Fotografia 2023

 

ABC o Muzeum Pergamońskim w Berlinie

Witajcie, miłośnicy podróży! Dziś zabiorę Was na ekscytującą wyprawę do Muzeum Pergamońskiego w Berlinie. Miejsce to jest bez wątpienia jednym z najpopularniejszych muzeów niemieckich. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że zabieram Was w wirtualną podróż do jednego z najważniejszych muzeów na świecie. Szacuje się, że starożytni bogowie co roku przyciągają tu około miliona turystów z różnych stron świata. Żeby odwiedzić to Muzeum trzeba się mocno pośpieszyć, bo ze względu na szeroko zakrojone prace remontowe skarby takie jak kolorowa Brama Isztar czy szlak procesyjny Babilonu nie będą dostępne przez najbliższe kilka lat. Postaram się Wam przedstawić kluczowe informacje, które przybliżą Wam to fascynującą przestrzeń, a może komuś uda się je jeszcze dziś odwiedzić. Nie wiem jak Wy, ale ja już jaram się niczym styrta w Lipinkach Łużyckich.

A JAK ATRAKCJE

Sam budynek Muzeum wybudowany został w latach 1910-1930 i stanowi dominującą część Wyspy Muzeów w samym sercu stolicy. Zespół tutejszych Muzeów składa się aż z pięciu historycznych budynków, a od 1999 roku został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO ze względu na swoje szczególne znaczenie.

Na początek warto wspomnieć, dlaczego powinniście tu zawitać. Postaram się wymienić Wam kilka najważniejszych moim zdaniem atrakcji, które koniecznie musicie tutaj zobaczyć.

Na grafice znajdującej się po prawej stronie, zaznaczyłem Wam, gdzie na wyspie muzeów znajdziecie Pergamon Muzeum. Obecnie w budynku tym mieszczą się właściwie trzy muzea: Kolekcja Starożytności Klasycznych ze świadectwami architektury hellenistycznej i rzymskiej, Muzeum Starożytnego Bliskiego Wschodu oraz Muzeum Sztuki Islamskiej.

Muzeum Pergamońskie to prawdziwa skarbnica historii i sztuki, odwiedzenie tego miejsca to prawdziwa podróż w czasie. Na mnie ogromne wrażenie zrobiła Brama z Miletu i zdecydowanie polecam ją Wam zobaczyć. To absolutna perła. Przejść się obok niej, to doświadczenie godne polecenia, dla mnie było to niezapomniane przeżycie! Bardziej zaskakujące mogłoby być tylko zobaczenie jadącego tam słonia na monocyklu.


Kolejnym godnym polecenia miejscem jest Pokój z Aleppo. To przepiękny pokój z syryjskim wnętrzem, który został przeniesiony w całości do Berlina. To doskonały przykład sztuki i rzemiosła unikatowego w skali świata.

Kolejny obowiązkowy punkt do zobaczenia to Brama z Isztar. Ta monumentalna brama z Mezopotamii to jeden z najważniejszych eksponatów Muzeum. Jej pięknie zdobione detale zapierają dech w piersi (w mezpopotamii bogini wojny i miłości). Szacuje się, że budowla wzniesiona została na przełomie VII i VI wieku p.n.e., za panowania króla Nabuchodonozora II. Czyli jeszcze wyjaśnienie dla niezorientowanych w historii – jest jeszcze starszy jak przestarzała aplikacja na smartfonie, której już nawet Twoja babcia nie używa.

To tylko część niesamowitych skarbów, które skrywa to miejsce. Możecie być jednak pewni, że w Muzeum tym znajdziecie wiele innych niezwykłych artefaktów, w tym starożytne rzeźby, ceramikę i sporo innych unikatowych przedmiotów, które po prostu trzeba przynajmniej raz w życiu zobaczyć na własne oczy.

B JAK BILETY

Za chwilę zrobi się smutno jak w wesołym miasteczku na lockdownie. Jeśli planujecie wizytę w Muzeum Pergamońskim, muszę Wam przekazać kilka niepokojących informacji na temat biletów. Od wielu tygodni Muzeum jest mocno oblegane przez turystów. Pojawiły się informacje z napisami przy wejściu do Muzeum „Wir haben keine Tickets mehr für das Pergamon Museum im Angebot” co oznacza, że nie ma już w ofercie biletów do Muzeum Pergamońskiego. Choć dotychczasowe wolne terminy są już od dawna zajęte, to i tak przed budynkiem Muzeum codziennie tworzą się kolejki.

Niektórzy liczą, że uda się nabyć bilety u tzw. konika, który wcześniej wykupił bilet, a teraz odsprzeda go z marżą. Nie pomógł nawet fakt, że godziny otwarcia dla zwiedzających zostały już dwukrotnie wydłużone, a w ostatnich dniach drzwi pozostały otwarte od 9:00 do 21:00.

C JAK CENY I CENNE INFORMACJE

Bilet normalny kosztuje do tego miejsca 12 €. Warto rozważyć kupno biletu wstępu na całą Wyspę Muzeów z panoramą, który kosztuje 19 €. Dzieci i młodzież ucząca się mogą liczyć na zniżki – cena za bilet ulgowy wynosi 6 €, a dzieci do 6. roku życia wchodzą zupełnie za darmo. Warto też śledzić stronę Muzeum gdyż dotychczas organizowane były dni darmowego zwiedzania. Liczyć się jednak trzeba wtedy z dużymi kolejkami. Jednym z takich dni jest np. Noc Muzeów.

Muzeum oferuje również audioprzewodniki, które pomogą Wam poznać historię i znaczenie eksponatów. Na miejscu jest również bezpłatna toaleta oraz garderoba. Jeśli przyjechaliście z dużym bagażem, na pewno będziecie potrzebować miejsca, aby go schować. Nie martwcie się Muzeum posiada również przechowalnie bagażu.

Nie sposób wyjść z Muzeum bez odwiedzenia sklepu muzealnego. Tutaj znajdziecie książki, reprodukcje i inne pamiątki związane z wystawą. Dodam jeszcze, że w budynku mieści się również kawiarnia i restauracja, gdzie parzą smaczną kawę i możecie coś dobrego przekąsić, by zaspokoić pierwszy głód. Gdy zapytacie mnie ile czasu należy przeznaczyć na zobaczenie tego miejsca? Odpowiem, że zarezerwować należy minimum 1,5 / 2 godziny, ale górnej granicy nie umiem wyznaczyć. Wiem, że wiele osób spędza tu cały dzień. Często też pada pytanie odnośnie możliwości fotografowania – jest ono oczywiście dozwolone, natomiast nie wolno używać lampy błyskowej.

Jak już rozpisałem się o kwestiach finansowych to na koniec zdradzę Wam, że całkowity koszt tej remontowej inwestycji szacuje  się na około 1,5 miliarda €. Nie wiem jak Wy, ale ja już nie mogę doczekać się ponownego otwarcia. Pierwsza część renowacji kosztowała 489 milionów €. Na drugi etap obliczono kwotę 722,4 mln €. Ryzyko i wzrost cen wyniosły dotychczas 295,6 mln €. Te łączne koszty mogą sięgnąć więc tej ogromnej kwoty, której nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić. Natomiast z niecierpliwością czekam efektów finalnych, wydatkowania tak potężnych pieniędzy i obiecuję Wam je pokazać po ponownym otwarciu Muzeum.

PODSUMOWANIE

Dziś zabrałem Was do jednego z tych muzeów, które naprawdę warto odwiedzić. To niezwykłe miejsce, pozwala odkrywać fascynujący świat starożytności. Wyprawa tu odkryła przede mną, ale myślę, że i przed Wami fascynującą podróż w czasie, która pozwala wniknąć w tajemniczą historię naszej cywilizacji! Pamiętajcie, że od jutra, czyli od poniedziałku (23 października 2023) Muzeum będzie całkowicie zamknięte przez co najmniej cztery lata. W całości Muzeum Pergamońskie zostanie ponownie otwarte dopiero za 14 lat, a dokładnie w 2037 roku. Budowa odcinka A w skrzydle północnym i skrzydle środkowym z Ołtarzem Pergamońskim, która jest zamknięta od 2013 r., zostanie ponownie udostępniona w 2027 r. Także bądźcie cierpliwi, bo warto zobaczyć, doświadczyć, i zwiedzić, a przede wszystkim poczekać na ponowne otwarcie tego unikatowego miejsca.

Nie byłbym sobą, gdybym jeszcze nie wspomniał, że będąc na Wyspie Muzeów warto jest również wybrać się do Altes Museum, Bode Museum, Alter Nationalgalerie, Neues Museum, położonego pomiędzy dwoma odnogami Szprewy, ze słynną Nefretete i Galerią Jamesa Simona i to tylko kilka z wielu powodów, dla których warto jest odwiedzić Berlin. Poniżej zostawiam Wam jeszcze szereg zdjęć zawierających skarby tego unikatowego Muzeum Pergamonu. Poniżej na fotografiach znajduje się m.in. Stela z Kodeksem Hammurabiego, Mirhab z Kaszanu, Fasada pałacu Mszatta i wiele innych cudów świata. Jednego jestem pewny – do tego miejsca wrócę na milion procent. Myślę, że i Was tutaj zabiorę, a na pewno do stolicy Niemiec wybierzemy się jeszcze nie raz, więc bądźcie grzeszni… tzn. grzeczni i do następnego razu – cześć.

\

 

linia

Blog powstaje dzięki wsparciu Patronów:

AMBA team oraz anonimowy Patron.

DZIĘKUJĘ WAM

 

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Podobał Ci się wpis? Wesprzyj blog i zostań moim PATRONEM

✈ Blog podróżniczy | Patronite| Travel| Fotografia | Niemcy  🗺

Wszelkie prawa zastrzeżone © Rafał Bil Fotografia 2023