Starlink VS COVID-19

Zdradzę Wam, że sytuacja związana z COVID-19 ma z mojego punktu widzenia, pewne plusy. Kto z Was miał wcześniej tyle czasu by patrzeć w gwiazdy (naturalnie pytanie nie jest skierowane do pracowników planetariów)? Jak udało mi się ustalić od naczelnego astronoma RP, Konrada – dziś znów pojawi ku temu dobra okazja, bo satelity Starlink po raz kolejny przelecą nad Polską, a jemu można wierzyć bardziej niż nawet wróżbicie Maciejowi. Na koniec wpisu podam Wam gdzie i o której można ich wypatrywać, bo dziś będą ku temu co najmniej dwie okazje (i to jest dopiero chwyt, abyście doczytali mój wpis do końca, choć zapewne co sprytniejsi przejdą do ostatniego akapitu od razu).

Naszło mnie też dziś na kilka refleksji. Refleksja pierwsza – związku z tym, że obecnie ze zrozumiałych względów nie podróżuję, nauczyłem się również wygospodarowywać więcej czasu dla Was i mojego bloga. Refleksja druga – nadrabiam też zaległości podróżnicze (m.in. zwiedzam online i przeglądam też fotografie ze swoich dotychczasowych podróży, na co zawsze brakowało czasu), a i co Was ucieszy, opracowuję kolejny wpis z zaległej wyprawy, ale jeszcze nie zdradzę Wam z której. Refleksja trzecia – dodatkowo zwracam co raz większą uwagę na otaczające mnie piękno, ale to, które jest na wyciągnięcie ręki i nie trzeba po nie jechać na drugi koniec świata. Nie ma też znaczenia, czy chodzi o rzeczy wielkie jak kosmos, czy te mniejsze, jak kwiat kaktusa, który dziś na jeden dzień pięknie rozkwitnie. Ważnym jest, by z tego co się w koło nas dzieje, wyciągnąć pewną lekcję i nauczyć się zauważyć i docenić piękno, które nas otacza na co dzień. To przecież, rzecz umowna i subiektywna, co jest dla nas pięknem, dobrem, a co np. przekleństwem lub czymś obrzydliwym. Wszystkie trzy refleksje polecam poddać i Wam, krótkiej analizie w kwestii otaczającej nas rzeczywistości. A właśnie wróćmy do tematu otaczających naszą planetę satelit.

Refleksja czwarta – fotografowanie konstelacja Starlink przedsiębiorstwa SpaceX (od której przelew za moją skromną reklamę w poprzednim wpisie jeszcze nie dotarł), należącego do miliardera Elona Muska, to nie lada wyzwanie dla fanów astrofotografii. Po wcześniejszym moim wpisie, który zobaczyć można tutaj, kilka osób zapytało mnie, po co one faktycznie latają nad Ziemią i nad Polską, naszą Polską? Jeśli miałbym odpowiedzieć zgodnie z prawdą, to faktycznie to nie wiem, ale jeśli chodzi o informacje podawane w mediach, to już Wam zdradzam. Celem tego przedsięwzięcia, jest zapewnienie dostępu do internetu na całym świecie – również w miejscach, w których dostęp jest niemożliwy lub poważnie ograniczony. Jeśli teoria ma iść z praktyką to miło z Pana strony Panie Musk – ma Pan mózg nie od parady, albo przynajmniej pieniędzy również nie od dwóch parad. Jeśli więc wierzyć oficjalnie podawanym ideom tego projektu, to z punktu widzenia każdego podróżnika, trzeba oddać honory dla tej firmy i samego Pana Muska oczywiście. Nie ma przecież nic bardziej upierdliwego niż brak dostępu do sieci, gdy zbłądzisz na lodowcach Antarktydy czy Grenlandii i nie możesz napisać o tym na Facebooku czy Instagramie, albo po prostu wrócić do swojego iglo czy domu, bo nie działa Ci Twoja nawigacja online. No chyba, że na trasie pojawi się upierdliwy niedźwiedź polarny, wtedy kwestia braku internetu schodzi na drugi plan, a instynkt czy intuicja pozwala szybko wrócić do domu, choć oczywiście nie wszystkim się to udaje. Dbajcie więc o waszą kondycję fizyczną.


Refleksja piąta
. Istnieje również teoria spiskowa dziejów, że satelity “roznoszą” 5G, które zniszczy świat i ludzkość, a niektórzy idą dalej i mówią już o “roznoszeniu” 6G, czyli jeszcze bardziej zaawansowanej technologii i to o jeden G więcej myślącej od człowieka i samego 5G oczywiście. Czy to oznacza, że zmierzamy ku zagładzie i jak w tym gąszczu informacji nie zdurnieć? Ja mam tylko jedną prośbę Panie Musk – jeśli ta teoria jest prawdziwa, prosiłbym byś pozwolił nam, światu, czy mi osobiście wyjść najpierw z pandemii COVID-19, zanim rozsieje się po Ziemi kolejna epidemia. Podróżnicy chcą jeszcze pozwiedzać, mam nadzieję, że wszyscy lubiący podróże poprą mój apel, a w geście poparcia można np. udostępnić ten wpis na swojej tablicy, albo zostawić lajka – może one uratują nas od zagłady? Jeśli się nie uda, to przynajmniej zginiemy ze świadomością, że próbowaliście coś zrobić 😉

Jejku, jak dziś refleksyjnie się zrobiło, no nic trzeba brać aparat i ruszać w poszukiwanie nowych inspiracji, ahoj przygodo, kierunek mojej podróży z pokoju do kuchni. Trzymajcie kciuki, a przede wszystkim, trzymajcie się zdrowo. Na koniec obiecane godziny lotu satelit w dniu dzisiejszym – pierwsza okazja będzie o godz. 21 :16, patrzcie na niebo w kierunku z zachodu na wschód, tam pojawią się 43 sztuki satelit w większych odległościach oraz głowy noście dumnie podniesione do góry o godz. 20:33 w kierunku z północnego zachodu na południowy wschód. Szczęśliwcom pewnie uda się wypatrzeć kolejny “świeży pociąg”, który wyruszył w kosmos 2 dni temu.

#satelita #niebo #noc #gwiazdy #wiosna #satellite #5G #spacex #kaktus #covid19

linia

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Zostań moim PATRONEM

✈ Blog podróżniczy | Fotograf Lublin | Warszawa | Lublin | Fotografia Podróżnicza |  Fotografia | Travel | Fotograf Emilcin |Patroni | Fotograf Sieradz  | Fotograf Chęciny |  Fotograf Gąbin | Fotograf Czechy | Fotograf Toledo | Fotograf Bałtów | Fotograf Granada | Fotograf Kijów  | Fotograf Zaanse Schans | Fotograf Czarnobyl | Fotograf Rzeszów | Fotograf Madryt | Fotograf Sewilla | Fotograf Izrael | Fotograf Palestyna | Fotograf Warszawa | Fotograf Ukraina | Fotograf  Hiszpania | Fotograf Polska | Fotograf Holandia | Fotograf Płock | Bloger | Trip |  Zwiedzaj online | Podróż | Polska | Trip| Rafał Bil Podróże| Bloger podróżniczy| Traveler  |Patronite | Rafal Bil | Fotografia 🗺

 

Starlink

Jedni patrzą na gwiazdy na niebie bez celu, inni z nich wróżą, jeszcze inni są jak gwiazdy, a ja dziś  podjąłem się próby fotografowania tych pierwszych i nie bez powodu. Obok licznych gwiazd nad polskim niebem w dniu dzisiejszym pokazały się satelity Starlink firmy SpaceX Elona Muska (naturalnie czekam na przelew za reklamę na moim skromnym blogu).

Gołym okiem można było dziś obserwować jak w spektakularny, sposób satelity wędrowały jedna za drugą na niebie pełnym gwiazd. Dla mnie było to nie lada wyzwanie, by uchwycić lecące w 100 km od siebie formacji satelity. Już sam nie wiem czy sutki sterczą mi z zimna czy z wrażenia i to do tej pory. Całość momentami z perspektywy Ziemi tworzyła na niebie jasną, świetlistą linię, którą moja dobra znajoma porównała do śladów sań po locie św. Mikołaja. Wyglądało to faktycznie zjawiskowo, jak jedna satelita podążała za drugą.

Choć czas widoczności wynosił zaledwie kilka minut, to satelity błyszczały na tle nieba tworząc piękne widowisko, zauważalne gołym okiem. Z resztą co tu się więcej podniecać i rozpisywać, sami zobaczcie co udało mi się dziś sfotografować. Z tego miejsca pozdrawiam wszystkie moje koleżanki, które są jak prawdziwe gwiazdy – dziewczyny Wy wiecie, że to o Was i do Was, kieruję ten krótki w treści, ale jak bogaty w formie wpis. Naturalnie całość opublikowana  dzięki uprzejmości firmy SpaceX Elona Muska, a i dzięki za info o akcji Kondzik (Konrad to naczelny astronom w RP i zna się nie tylko na gwiazdach).

linia

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje pozostałe WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

⭐ Fotograf Lublin |  Starlink | Warszawa| Lublin| Fotografia Ślubna |  Fotografia| Travel | Zdjęcia Ślubne | Fotograf Lublin | Fotograf Warszawa | Fotograf Płock |  Fotografia Ślubna Lublin | Fotografia Ślubna Warszawa | Fotografia Ślubna Płock | Fotografia Biznesowa | Fotografia Okolicznościowa | Fotografia Reklamowa | Fotografia Wnętrz i Budynków | Fotografia Dziecięca | Fotografia Rodzinna | Fotografia Aktu | Zwiedzaj online| Blog podróżniczy |Zostań w domu |Podróż | Polska | Rafał Bil fotografia | Blog |Astrofotografia ⭐

Wszelkie prawa zastrzeżone © Rafał Bil Fotografia 2020 

Akcja Żonkile

Shalom, jutro tj. 19 kwietnia 2020 roku przypada 77 rocznica wybuchu powstania w getcie warszawskim. W tym roku, na ulicach Warszawy nie spotkamy wolontariuszy, którzy by rozdawali żonkile. Jednak tego symbolu jak i pamięci o powstaniu nie zabraknie. Z powodu epidemii obchody będą przeniesione do internetu, telewizji czy stacji radiowych. Choć z bólem serca, ale trudno jest się nie zgodzić z decyzją podjętą przez Muzeum Getta Warszawskiego i Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce, które to w ostatnich latach organizowały uroczystości upamiętniające wybuch powstanie w getcie warszawskim. Myślę, że choć symboliczne to niezwykle ważne jest samo upamiętnianie tego wydarzenia. Bo parafrazując słowa więźnia z obozu koncentracyjnego w Auschwitz, Mariana Turskiego w czasie obchodów uroczystości 75-lecia wyzwolenia Auschwitz: jeśli będziemy obojętni, jakieś Auschwitz spadnie nam z nieba.

Zatem porzucam obojętność i czuję dziś w sobie nie tylko mentalny, ale i obywatelski obowiązek, by ten wpis powstał. Być może dla wielu z Was nie odkryje on nic nowego, ale jeśli choć znajdzie się jedna osoba, która po raz pierwszy się o tych wydarzeniach dowie, to już będzie to mój osobisty sukces. Nie mniejszy, wówczas, gdy tym wpisem skłonię kogoś z Was do namysłu i pewnych refleksji, nad kwestiami chorobliwego pędu do władzy, takiego za wszelką cenę, w tym cenę życia innych. Zwolnijmy…  bo warto jest w dniu dzisiejszym, zastanowić się nad tym wszystkim dokładniej. Nie chcę jednak brzmieć jak ksiądz na kazaniu, dlatego wrócę do kwestii samych obchodów, ale jeśli siedzicie w domach, nakłaniam Was do głębszej własnej refleksji na temat wyborów w naszym państwie, ochrony życia czy ideologii nazizmu. Myślicie, że w tym kontekście są dziś kazania w kościołach?

Jedno jest pewne, w stolicy o godz. 12:00 zabrzmią na pewno syreny upamiętniające rocznicę tego wydarzenia, które rozpoczęło się 19 kwietnia 1943 roku. Nie trzeba chyba nikomu przypominać, że był to największy zbrojny zryw Żydów podczas II wojny światowej, będącego jednocześnie pierwszym powstaniem miejskim w okupowanej wówczas Europie. Choć można powiedzieć, że był to akt symboliczny, ale i jednocześnie heroiczny, zważywszy na nikłe szanse powodzenia, broniono się do końca. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że chociaż nielicznym powstańcom udało się przeżyć i kanałami wydostać z płonącego getta.

By upamiętnić te straszne wydarzenia Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN organizuje corocznie akcję społeczno-edukacyjną Żonkile. Jak możemy dowiedzieć się na stronie internetowej Muzeum POLIN, nazwa akcji związana jest z osobą Marka Edelmana, który był przywódcą Żydowskiej Organizacji Bojowej. To jemu udało się przeżyć likwidację getta, a następnie przez lata pielęgnować pamięć o wydarzeniach z 1943 roku. Do końca życia w rocznicę powstania  przychodził pod Pomnik Bohaterów Getta, by oddać hołd poległym towarzyszom. Wraz z nim przychodziło coraz więcej ludzi z żółtymi kwiatami. Dziś żonkil stał się nie tylko symbolem zbiorowej pamięci, to wg mnie coś więcej, to kwestia hołdu i  szacunku dla tych wszystkich, którzy wówczas polegli w skutek chorych idei nazizmu. Dla mnie osobiście to też symbol wartości nadrzędnej i szacunku do tego co mamy najcenniejsze, czyli życia. Na koniec dodam tylko, że akcji od samego początku towarzyszy również hasło „Łączy nas pamięć”, które podkreśla siłę wspólnoty, potrzebę dialogu ponad podziałami oraz znaczenie solidarności.

Pamiętajmy i czerpmy to co dla nas ważne z tej lekcji historii. Jeśli zastanawiacie się jak pozostając w domach możemy wyrazić naszą pamięć? Wystarczy wejść na stronę POLIN i pobrać szablon żonkila, a następnie wydrukować go i złożyć (pomoże Wam w tym na pewno znajdująca się tam wideoinstrukcja). Z własnoręcznie wykonanym żonkilem, można potem zrobić sobie zdjęcie i wstawić do sieci z hashtagami: #ŁączyNasPamięć oraz #AkcjaŻonkile. Dla bardziej leniwych, przygotowano również specjalną nakładkę na zdjęcie profilowe na Facebooku. Zachęcam, polecam, pozdrawiam –  bądźcie zdrowi.

linia

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje pozostałe WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

#ŁączyNasPamięć #AkcjaŻonkile #Warszawa

Fotograf Lublin |  Łączy Nas Pamięć | Warszawa| Lublin| Fotografia Ślubna |  Fotografia | Akcja Żonkile| Travel | Zdjęcia Ślubne | Fotograf Lublin | Fotograf Warszawa | Fotograf Płock |  Fotografia Ślubna Lublin | Fotografia Ślubna Warszawa | Fotografia Ślubna Płock | Fotografia Biznesowa | Fotografia Okolicznościowa | Fotografia Reklamowa | Fotografia Wnętrz i Budynków | Fotografia Dziecięca | Fotografia Rodzinna | Fotografia Aktu | Zwiedzaj online| Blog podróżniczy |Zostań w domu |Podróż | Polska| POLIN | Muzeum Getta Warszawskiego | Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce | Rafał Bil fotografia | Żonkile ✡

Wszelkie prawa zastrzeżone © Rafał Bil Fotografia 2020 

Semana Santa

ABC o Semana Santa

¡Hola!, witajcie, dziś przybliżę Wam kilka podstawowych informacji na temat świętowania Wielkanocy w hiszpańskiej Andaluzji. Przeniosę Was wirtualnie do samej Sewilli, która jest stolicą tej południowej części Hiszpanii. W tym roku Semana Santa nie będzie jak dotychczas obchodzona tak hucznie, a głównym powodem jest oczywiście globalna pandemia koronawirusa. O ile sama decyzja o odwołaniu uroczystych pochodów jest zrozumiała i wg mnie rozsądna, tak w głębi serca, żałuję, że tak się to wszystko potoczyło, szczególnie iż  w tym roku, miałem w tych uroczystościach po raz kolejny uczestniczyć. Mając na uwadze to co dzieje się obecnie w Hiszpanii, nie było jednak wyjścia, bilety linii lotniczych będą musiały jeszcze poczekać na mój kolejny lot do tej części Europy. Wróćmy jednak do tego co najistotniejsze. Hiszpański rząd nakazuje obywatelom pozostanie w domach. Gdyby nie pandemia już od 3 kwietnia bractwa zaczęłyby wychodzić z dzielnic Sewilli, by pielęgnować kilkusetletnią tradycję, która przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. Pozostaje mi sięgnąć do wspomnień i zdjęć, które udało mi się wykonać, kiedy pierwszy raz mogłem uczestniczyć w tych niezwykle spektakularnych, nie tylko dla mojego obiektywu wydarzeniach. Będę z Wami szczery, tego nie da się opisać, to po prostu trzeba przeżyć i zobaczyć na własne oczy. Postaram się Wam w krótkim ABC o Semana Santa za pomocą moich zdjęć oddać namiastkę tego wyjątkowego klimatu i atmosfery miejsca, którą tam w przeszłości zastałem podczas obchodów Wielkiego Tygodnia.

A jak Antonio Banderas

Zanim wyjaśnię jaką rolę odgrywa Antonio Banderas w Semana Santa, opowiem jak to się wszystko zaczęło. Aby Was nie zanudzić historią, ale zachować pewną chronologię sięgnąć muszę pokrótce do końca XVI i XVII wieku, czyli okresu początków procesji Wielkiego Tygodnia w Sewilli. W 1604 roku kardynał Fernando Niño de Guevara postanowił, że bractwa będą udawały się do katedry, aby celebrować mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Jednym z członków hiszpańskich bractw jest sam Antonio Banderas. W związku z tym faktem od wielu lat uczestniczył i on w pochodach w ramach Semana Santa. W tym roku aktor włączył się natomiast w pomoc finansową wraz z hiszpańskim bankiem i dwiema fundacjami w sporej łącznej kwocie 53 000 euro na inicjatywę społeczną bractw. Cel jałmużny, bo tak wypada nazwać tą ofiarę jest przeznaczony na walkę z koronawirusem. Za pieniądze te zakupione zostaną fartuchy i materiały niezbędne dla pracowników w szpitalach w Maladze. W ten sposób aktor chce sam przyczynić się do „epidemii solidarności”, która ma miejsce w całym kraju i jednocześnie zachęcić innych do udziału w dzieleniu się tym co mamy z potrzebującymi. Podkreślić warto, że we wcześniejszych latach, można było spotkać Antonio Banderasa w pochodach w Maladze, gdzie aktor odgrywał ważną rolę, jako jeden z nazarejczyków dzwoniących w dzwon nadających tempa, oraz nawoływał osoby odpowiedzialne do podnoszenia platform, które potrafią ważyć nawet około pół tony, a niektóre znajdujące się na nich figury, pamiętają czasy średniowiecza. Naturalnie wiele osób widziało w tym zachowaniu aktora działanie na pokaz, mające poprawiać jego wizerunek. Ja nie zamierzam tego oceniać, gdyż nie taka rola jest tego wpisu, jednak na jedno zwrócę uwagę. W tym roku ze względu na zagrożenie epidemiologiczne, aktor, podobnie jak i inni Hiszpanie czy członkowie bractw, zmuszeni są pozostać w domach, a huczne pochody zostały zawieszone. Jeśli chodzi o spójność w walce z pandemią nie podlega wątpliwości, że jest to słuszna decyzja, którą poparli reprezentanci wszystkich bractw oraz decydenci Hiszpanii. Dziś nie podlega wątpliwości, że ustanawiane prawa w walce z COVID 19 powinny być spójne dla wszystkich, bez względu, czy jest się słynnym aktorem, czy pełni inne zaszczytne funkcje. Wirus ten przecież nie zwraca uwagi na status społeczny, czy pełnione funkcje, o czym świetnie przekonał się premier Wielkiej Brytanii. Zostawmy jednak politykę. Należy Wam się jeszcze wyjaśnienie czym w ogóle są te bractwa i jaką rolę odgrywają w Semana Santa?

Powyżej wpis z oficjalnego profilu Twittera Antonio Banderasa
o włączeniu się w akcję finansowego wsparcia na walkę z koronawirusem.

B jak bractwa

Przyznam się Wam, że widząc pierwszy raz nazarenos (nazarenos określani są też jako nazaredczycy, a nazwa ich pochodzi od bractwa pod wezwaniem Chrystusa z Nazaretu) w tradycyjnych strojach, moje skojarzenie, choć nietrafione, ale było bardzo jednoznaczne. Byłem niemal  przekonany w 100%, że przypadkiem spotkałem członków Ku Klux Klan. Dla niewtajemniczonych w dużym uproszczeniu napiszę, tylko, że KKK to organizacja rasistowska, utworzona w Stanach Zjednoczonych, częściowo zakonspirowana, walcząca o utrzymanie supremacji białych w USA i dążąca do ograniczenia praw innych grup rasowych i etnicznych. Teraz żebyśmy mieli jasność Ku Klux Klan nie ma zupełnie nic wspólnego z hiszpańskimi bractwami, a jedyne co ich łączy to zapożyczony w wyglądzie od Hiszpanów strój członków tej rasistowskiej organizacji. Wracając jednak do bractw – podczas Semana Santa Hermandades, określa się je także pod nazwą cofradías penitenciales i są to stowarzyszenia (wspólnoty, bractwa) osób, które biorą udział w procesjach Wielkiego Tygodnia. Poszczególne bractwa skupione są wokół konkretnej parafii. Niektóre z nich działają nieprzerwanie nawet od XV wieku. Każde z bractw posiada charakterystyczny dla siebie kolor szat i maszerując w otoczeniu konkretnej platformy, dzięki czemu obchody te są różnorodne i barwne, przez co dla mnie osobiście i mojego aparatu ciekawe. Paleta kolorów jest całkiem szeroka – od bieli przez różne odcienie fioletu czy niebieskiego po biskupią purpurę, zieleń, czerwień, brąz, czerń, a nawet złoto. Musicie też zdawać sobie sprawę, że przynależność do bractwa stanowi spore obciążenie dla finansów Hiszpanów. To nie tylko zaangażowanie swojego czasu. Bardzo dużym wydatkiem jest koszt samego stroju (nawet kilka set euro), a dodatkowym wydatkiem są jeszcze opłaty związane z działalnością Cofradías. W 2020 roku bractwa hiszpańskie odpowiadają za organizację codzienną wirtualnych stacji pokutnych w celu umożliwienia współbraciom symbolicznego uczestnictwa online w tych ważnych dla wielu wiernych obchodach. Wszystko to ma stworzyć choć namiastkę świętowania tych wyjątkowych nie tylko dla Hiszpanów wydarzeń. Mam też nieodparte wrażenie, że z dużym smutkiem i pokorą muszą znieść oni fakt, że w tym roku święta te będą wyglądały zdecydowanie inaczej.

 

C jak czy warto spędzać tam święta i to bez jaj?

Jeżeli spytacie mnie, czy warto jest zobaczyć takie obchody, to zdecydowanie uważam, że tak. Naturalnie nie w tym roku, ale jak sytuacja na świecie się uspokoi, myślę, że w kolejnych latach warto będzie tam się wybrać. Nie odstrasza mnie nawet fakt, że są to święta zgoła odmienne od tych obchodzonych w Polsce. Nie ma tu takiego kultu pisanek czy zajączka, ale za to są inne atrakcje. Choć nie byłbym z Wami do końca szczery, bo w okresie świąt pieczone jest tu ciasto drożdżowe z jajkiem na twardo w środku (więc jakaś namiastka jedzenia jajek jest). Jeśli przysmak ten brzmi dla Was strasznie, to zdradzę Wam, że smakuje podobnie, ale na szczęście w Monas de Pascua, bo tak dokładnie określa się ten przysmak, coraz częściej jajko na twardo zamieniane jest jej czekoladowym odpowiednikiem i słusznie, przynajmniej moim skromnym zdaniem. Są też inne słodkie akcenty tych świąt, np. dzieci podczas uroczystości dostają mniejsze palmy na których rodzice i dziadkowie wieszają wcześniej różne słodycze np. żelki czy czekolady, które sukcesywnie znikają w trakcie pochodów. I takie palmy to ja rozumiem 😀 Z punktu widzenia emocjonalnego doświadczania Semana Santa to jest to wg mnie jeden z bardziej fascynujących okresów w roku, z jakim mamy do czynienia w wielu miastach Andaluzji. Z resztą przekonajcie się o tym sami w bliższej lub dalszej przyszłości. Kończąc już mój wywód na temat tych świąt musimy zdawać sobie sprawę, że Semana Santa to tradycja zakorzeniona o wiele bardziej w kulturze Hiszpanii niż flamenco czy corrida. Warto też mieć na uwadze, że tradycyjne przedświąteczne procesje w ramach Semana Santa odbywają się w różnych częściach świata, m.in. na Malcie, Sycylii, Meksyku, Hondurasie, Gwatemali czy Kolumbii. Do najbardziej rozpoznawalnych na świecie należą te z Hiszpanii, gdzie kultywowane są w szczególności na południu i te najbardziej Wam polecam zobaczyć, poczuć aromat kadzideł i po prostu doświadczyć tych emocji, których mimo moich szczerych chęci nie da się opisać. Spokojnych i zdrowych Świąt Wam życzę. Zostańcie w domach i zwiedzajcie online.

linia

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Zostań moim PATRONEM

#zostań w domu  #zwiedzaj online #Sewilla #Hiszpania #Semana Santa

Fotograf Lublin | Sewilla | Warszawa| Lublin| Fotografia Ślubna |  Fotografia | Semana Santa| Travel | Zdjęcia Ślubne | Fotograf Lublin | Fotograf Warszawa | Fotograf Płock |  Fotografia Ślubna Lublin | Fotografia Ślubna Warszawa | Fotografia Ślubna Płock | Fotografia Biznesowa | Fotografia Okolicznościowa | Fotografia Reklamowa | Fotografia Wnętrz i Budynków | Fotografia Dziecięca | Fotografia Rodzinna | Fotografia Aktu | Zwiedzaj online| Blog podróżniczy |Zostań w domu | Hiszpania

Wszelkie prawa zastrzeżone © Rafał Bil Fotografia 2020 

 

Happy Easter

W te inne od dotychczasowych Święta, życzę Wam byście nie tracili pogody ducha i byli przede wszystkim zdrowi. Życzę Wam dużo cierpliwości, pozytywnego nastroju oraz byście nie byli osamotnieni. Jeśli to możliwe, życzę Wam serdecznych spotkań w gronie najbliższej rodziny oraz byście umieli docenić ten szczególny przywilej. Dziękuję również i za życzenia, które dostaję od Was. 

 pozdrawiam

 

 

 

linia

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

#Wesołych Świąt #Wielkanoc #Lublin

Co warto zobaczyć w Kijowie?

Dziś zabiorę Was na wirtualną wyprawę do największego miasta Ukrainy. Wyprawa do Kijowa będzie zderzeniem z miastem liczącym oficjalnie około 3 mln osób, a w rzeczywistości licząc z przyjezdnymi nawet do około 5 mln ludzi. Aglomeracja ma ponad 800 km kwadratowych i plasuje się wśród największych metropolii Europy na 7 miejscu. Dziś postaram się zmierzyć ze stereotypami, tego jednego z najstarszych miast w Europie Wschodniej. Zweryfikujemy czy Kijów to wyłącznie tania wódka, złe drogi i piękne kobiety. Jedno jest pewne, czeka nas wyprawa do miasta pełnego  kontrastów, w którym wyczuwalna jest unikatowa atmosfera oraz aromat kawy i napojów procentowych. Jeżeli Wasze głowy i wątroby są na to gotowe, to zapraszam. Pamiętajcie tylko, że Ukraina nie jest członkiem UE także zabierzcie ze sobą paszporty. Dodatkowo, musicie wiedzieć, że gdybyście zdecydowali się na przyjazd tu samochodem, niezbędnym będzie załatwienie kilku dokumentów m.in. zielonej karty czy odpowiedniego ubezpieczenie pojazdu. Przy przejściach granicznych czy kontrolach policyjnych możemy liczyć się z dodatkowymi „opłatami”, chyba że będziecie wytrwali w swojej postawie, to może uda się Wam ich uniknąć. Z uwagi na powyższe oraz, że stan dróg pozostawia czasem wiele do życzenia, zdecydowanie doradzam wybrać podróż samolotem. I tu jest idealne miejsce na reklamę linii lotniczych – Wizzair, Ryanair, LOT – cierpliwie czekam na Wasze propozycje 🙂 Lećmy dalej, bo się i tak nie doczekam, a chcę Wam dziś pokazać Kijów i to od A do Z. Pamiętajcie tylko o zmianie wskazówek w zegarkach, które należy przesunąć o godzinę do przodu. Nie tracąc czasu,  synchronizujemy sikory i startujemy.

 

A jak Arsenalna  

Podróż zacznijmy najniżej jak tylko w Kijowie się da, po to by następnie piąć się tylko w górę. Wszystko to robię, byście mogli wraz z upływem czasu czerpać garściami ze szczytu ukraińskiego prestiżu, przy założeniu, że z podstawowym budżetem jaki miałem zaplanowany na ten wyjazd, można mówić o jakimkolwiek luksusie czy prestiżu. Wspomnę Wam tylko, że za lot w obie strony zapłaciłem nieco ponad 80 PLN, ale nie traćcie nadziei. Wróćmy jednak do naszej największej i jednocześnie najgłębszej stacji metra, o czym dowiecie się niemal na większości blogów polecających atrakcje w Kijowie. Zjeżdżając ponad 100 metrów w dół docieramy w końcu na przystanek Metro Arsenalna. Sam zjazd ruchomymi schodami trwał około 4 minuty i kosztował tylko 8 UAH, ale nie to jest najważniejsze. Jeśli nadal szukacie człowieka, który będzie relacjonował Wam ile dolarów wydał w sklepach z markową odzieżą i jak drogimi limuzynami się woził, to jest ten moment, w którym powinniście zamknąć przeglądarkę. Tym co ze mną pozostali wynagrodzę cennymi informacjami, tak byście mogli poznać dziś Kijów od A do Z, oczywiście wyłącznie po mojemu. Już na starcie zdradzę Wam, że tunele metra znajdują się nie bez powodu tak głęboko i skrywają w sobie pewną tajemnicę. Mówi się, że Arsenalna wyposażona jest w specjalne pomieszczenia na wypadek sytuacji awaryjnych. Pokoje tam ukryte mają wodę pitną, magazyn żywności, toalety, a nawet drzwi wejściowe, które mają uchronić ludzi na wypadek wybuchu jądrowego. Czy zatem budujący metro zakładali w nim również drugie przeznaczenie w postaci schronu na wypadek wojny? Mam nadzieję, że tego typu pytania zaostrzą Wam apetyt na dalszą wyprawę ze mną, w głąb Kijowa, ale i nie tylko.


 

B jak busiki

No to jedziemy dalej, a właśnie może słów kilka o komunikacji miejskiej. Po Kijowie można poruszać się na różne sposoby, ale dla mnie najbardziej retro i jednocześnie pełne adrenaliny są żółte busiki, określanymi tu jako marszrutki. Za każdym razem, gdy do nich wsiadałem, myślałem tylko czy dojadę do celu? Na wszelki wypadek polecam się dobrze ubezpieczyć, szeroko uśmiecham się właśnie teraz z opcją reklamy na moim blogu podróżniczym do lokalnych ukraińskich ubezpieczycieli 😀 Wróćmy jednak do zmartwień, bo te wynikały nie tylko ze stanu technicznego środka lokomocji. Zawsze miałem sporo szczęścia w życiu, tak i tym razem również ono mi sprzyjało. Musicie bowiem wiedzieć, że na samych przystankach, niestety nie uraczycie informacji o numerach zatrzymujących się przy nich marszrutek. Dodatkowo możecie sobie podnieść lekko ciśnienie, gdy okaże się iż właśnie minęliście przystanek, na którym powinniście byli wysiąść. By uchronić się od zbędnych skoków adrenaliny, bądźcie czujni, a najlepiej powiedzcie kierowcy, gdzie chcielibyście wysiąść, Ci zwykle nie znają angielskiego więc starajcie dogadać się na migi lub w języku polskim, no chyba, że jest z Wami ktoś mówiący po ukraińsku – to znacznie uprości Wam sytuację. Warto dodać, że koszt przejazdu marszrutką jest zależny od numeru, którym jedziemy, ale wydatek nie jest duży i plasuje się od 5 do 8 UAH. Nie martwcie się tym ile pieniędzy należy przygotować, bo zazwyczaj informacja o cenie biletu widnieje przy szybie przed wejściem do naszego środka lokomocji. Pamiętajcie również, że w przeciwieństwie do taksówek, w których o cenie decyduje taksometr, w marszrutce cena biletu jest stała, niezależnie od długości przejechanej trasy. Jednocześnie cena za przejazd jest zawsze niższa od cen w taksówkach. Alternatywnie możecie również po mieście poruszać się metrem, autobusami lub trolejbusami, a koszt przejazdu  wynosi 8 UAH. Z resztą więcej o samych cenach będzie już za moment.

C jak ceny

Czas na opisanie szerzej cen, z którymi musicie się liczyć w Kijowie. Przy każdym wyjeździe warto zrobić sobie przybliżony kosztorys wydatków. Research cenowy miejsca do którego się wybieramy, często pozwoli uniknąć nam rozczarowań i wielu niezręcznych sytuacji. Zawsze zakładam jakiś określony budżet, z możliwością pewnych zmian i Wam również to polecam. Dla przykładu przygotowałem dla Was kilka wydatków z mojego wyjazdu do Kijowa, byście mogli uzmysłowić sobie ile pieniędzy będziecie potrzebowali na Waszą wyprawę. W uproszczeniu mogę powiedzieć, że koszty są zbliżone do tych w Polsce, choć naturalnie znajdziecie eleganckie drogie restauracje, jak i miejsca, gdzie można zjeść dużo, smacznie i tanio, albo i mniej smacznie. Poniżej przykładowe ceny:

  • Przejazd metrem, kolejką czy autobusem to koszt około 1 PLN
  • Kawa w budce czy restauracji od około 2 PLN do 10 PLN(zależnie od miejsca, jakości budki i oczywiście rodzaju samej kawy)
  • Piwo 0,5l – w sklepie i restauracji cena wacha się od około 2 PLN do 15 PLN
  • Wódka 0,5l– w sklepie butelka kosztuje nawet od około 7 PLN do 30 PLN
  • Woda mineralna 1,5lw sklepie około 2 PLN
  • Obiad w restauracji około od około 10 PLN do 30 PLN
  • Fast food od około 3PLN do 15 PLN
  • Deser w restauracji około 10 PLN
  • Słodycze Roshen od około 1 PLN za batonik, po nawet 50 PLN za przepyszne duże torty, a cukierki za 1kg znajdziecie w cenach od 7 PLN do około 20 PLN
  • Bilety do muzeów wyniosą od kilku do maksymalnie kilkudziesięciu PLN
  • Karta sim prepaid z internetem ok. 15 PLN (Internet z polskiej karty sim się Wam zupełnie nie opłaci, a warto mieć dostęp do sieci i tego chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć).


D jak Dniepr          

Spacer nad brzegiem Dniepru to warunek sine qua non udanego wypadu do Kijowa, ta chwila przyjemności należy się Wam jak nagrody polskim ministrom ostatnimi czasy. Pozwoli Wam to uciec na moment od wielkomiejskiego zgiełku. Ja w Kijowie byłem zimą, więc nie pozwoliłem sobie na długi spacer, ale słyszałem legendy o  unikatowej siłowni na powietrzu i plaży naturystycznej, która znajduje się właśnie nad Dnieprem. Latem można również pograć w siatkówkę plażową w tutejszym Hydroparku, „przefrunąć” Dniepr lub skorzystać z rejsów widokowych po rzece. Z perspektywy czasu uważam, że warto jest mieć do czego wracać, więc może i dobrze, że jeszcze nie wszystko tu widziałem. Będzie to świetna motywacja, by tu wrócić, by chociażby zobaczyć Kijów latem. Mam na względzie też to, że pewnych rzeczy lepiej nie widzieć, bo jak to mawiają mądrzy ludzie, potem nie da się odzobaczyć. Bez wątpienia spacerując wzduż Dniepru polecam Wam zobaczyć Cerkiew św. Mikołaja Cudotwórcy, która znajduje się na wodzie, co dodaje jej uroku.

E jak Euromajdan

Majdan Niezależności to wyjątkowe miejsce na Ziemi. To dziś nie tylko miejsce spotkań Ukraińców, czy punkt do odhaczenia dla turystów z całego świata. To miejsce pamięci, które chyba za sprawą wydarzeń z grudnia 2014 roku znamy wszyscy chociażby z prasy czy telewizji. Pierwsze protesty, pierwsze strzały, pierwsze ofiary i to wszystko w XXI wieku po prawej granicy Polski. Dziś Majdan Niezależności to coś więcej niż centralny plac w Kijowie, który pełni rolę handlową. Dla mnie to przede wszystkim miejsce pamięci po walce o godność, wolność, równość, lepsze życie, ale i szacunek obywateli w starciu z władzą. Walce, która zmieniła nie tylko Ukrainę, ale i spojrzenie całego świata – bo jeśli to co wydarzyło się podczas pomarańczowej rewolucji wydarzyło się naprawdę kilka lat temu, niespełna 700 km od Warszawy, wydarzyć się może wszędzie na Ziemi. Spacerując po Majdanie nawet nie wiesz, że możesz spojrzeć w oczy tych, których bliscy zginęli za swoje przekonania, lub oni sami walczyli marząc życiu w lepszej ojczyźnie. Nawet teraz gdy o tym piszę i przypominają mi się spoglądające na mnie z murów portrety Ukraińców, którzy zginęli w „pomarańczowej rewolucji”, mam na ciele dreszcze. Z uwagi, że przychodzi tutaj wielu turystów, nie brakuje tu również ludzi przebranych za niedźwiedzie, zebry, małp czy hodowlanych gołębi, z którymi można zrobić sobie zdjęcia. Dla mnie to nie miejsce i nie czas, ale Wam pozostawiam własną interpretację tego tematu, ale sam Euromajdan uważam, za miejsce do obowiązkowego zobaczenia, jeśli będziecie w Kijowie.

F jak Funikular

Funikular to kolejka linowo terenowa łącząca 2 części miasta – stary Kijów i Padół. Jeśli chcesz poczuć emocje, które w najmocniejszych momentach można porównać do zbierania grzybów lub gotowania jajek na miękko, to koniecznie powinieneś przejechać się tą szynową kolejką. Wyprawa ze stacji niebieskiej linii metra Poshtova Ploshcha w okolice monasteru (lub na odwrót), to coś co może nie pozostanie w Waszej pamięci do końca życia, ale przynajmniej trwa krótko i kosztuje niewiele, bo 8 UAH. Sam bilet nabyć można w kasie przy kolejce. Nastawcie się więc na oszałamiającą prędkością 2m/s i trasę, której długość wynosi ponad 200 metrów. Macie jeszcze siłę ruszać ze mną dalej?

 

G jak głód

O biedzie na Ukrainie można napisać oddzielny wpis. Ja jednak sięgnę dziś tylko do historii, gdyż będąc w Kijowie udałem się pod Pomnik Ofiar Wielkiego Głodu. Nie sposób jest nie odnieść się do wydarzeń wywołanych przez Stalina i ZSRR na narodzie ukraińskim w latach 30. XX wieku. Akt ten Polska wraz z 26 innymi państwami uznała, za ludobójstwo. Według różnych szacunków Wielki Głód spowodował śmierć kilku milionów ludzi. Klęska głodu trwała w latach 1921-1947. Sięgając do różnych statystyk powraca niewyobrażalna liczba, z której wynika, że życie straciło wówczas około 10 milionów mieszkańców Ukrainy. Przerażający jest więc i pomnik dziewczynki cierpiącej z powodu głodu. Jej wyraz twarzy mówi sam za siebie. Za pomnikiem dziewczynki znajduje się muzeum i kolejny, bardzo duży pomnik pamięci ofiar tej tragedii. Wszystko to jest dziś świadectwem dokonanego okrucieństwa przez Stalina. Samo muzeum znajduje się na wzgórzu, skąd rozciągają się również ładny widok na prawobrzeżną część Kijowa. Warto tu przyjść, zatrzymać się na chwilę i pomyśleć, nie tylko o sprawach przyziemnych, tym bardziej, że jest to miejsce, które upamiętnia jedną z największych zbrodni popełnionych przez Związek Radziecki.

H jak hrywna

Czym zapłacimy w Kijowie? Walutą Ukrainy jest UAH czyli hrywna, ale w stolicy bez problemu niemalże wszędzie zapłacicie kartą, także nie martwcie się, gdy skończy Wam sie gotówka. Musicie pamiętać, że złotówki czy posiadane dolary, bez problemu wymienimy w kantorach, ale zawsze dopytajcie o przelicznik, gdyż często są spore różnice w różnych kantorach i pomoże Wam to uniknąć niekorzystnych przeliczników. Na dzień dzisiejszy 1UAH to około 0,15 PLN (stan na kwiecień 2020), miejcie jednak na uwadze, że kursy walut są zmienne. Hrywna weszła do obiegu w 1996 roku w związku z reformami ekonomicznymi, zastępując karbowańca. Ciekawostką jest to, że nazwa pochodzi od średniowiecznej miary srebra, określanej jako grzywny. 

I jak internet

Kiedy wylądujecie na lotnisku w Kijowie, warto z uwagi na wysokie opłaty wyłączyć sobie przesyłanie transmisji danych w polskiej sieci. Jeśli chodzi o zaopatrzenie się w kartę prepaid z ukraińskim numerem i co najważniejsze, pakietem danych, polecam wstrzymać się z tym z dotarciem do centrum miasta, dzięki temu kupicie tańszą kartę lub korzystniejszy pakiet internetu np. nielimitowanym, co nie zawsze jest możliwe na samym lotnisku. Instalacja i aktywacja pakietu danych trwa dosłownie kilka minut i na pewno pomoże w niej sprzedawca, u którego nabywamy kartę. Wystarczy się uśmiechnąć i grzecznie poprosić o pomoc – w moim przypadku zadziałało. Pamiętać też trzeba, że opłaty za połączenia czy smsy/mmsy do Polski z naszej rodzimej sieci są dość wysokie, dlatego rozsądnym jest kupno karty prepaid już za granicą RP, warto też sugerując się naszymi potrzebami doradzić sprzedawcy, która z kart i z jakim pakietem będzie dla nas najkorzystniejsza. Mamy już walutę, mamy już internet, trzeba więc pomyśleć o czymś przyziemnym jak pożywienie. W końcu nie samym internetem bloger żyje. Ale dostęp do sieci znacznie ułatwi poszukiwanie restauracji, knajp, pubów i innych punktów gastronomicznych, które pozwolą przetrwać ten mroźny klimat, w którym przyszło mi poznawać Kijów.

J jak jedzenie

Trochę pozwiedzaliśmy więc pora pomyśleć, gdzie i czym naładować akumulatory w czym pomoże na pewno jedzenie. Na start polecam spróbować lokalnego specjału, czyli tradycyjnego pączka z parówką w środku. Jak dla mnie dość wariacka finezja piekarzy z Kijowa w kwestii „hot-doga”. Trzeba jednak zrozumieć, że w końcu to Słowianie, więc nie dziwi mnie ich gastronomiczna fantazja. Jeśli starter mamy za sobą, trzeba pomyśleć o czymś konkretniejszym. W poszukiwaniu ciekawszych miejsc na kulinarnej mapie Kijowa ja udałem się za jedzeniem do Pyzatej Chaty w której jakość dobrze zestawia się z ceną. To tu zjecie m.in. tradycyjne pierogi czy barszcz ukraiński do tego dobieracie kompot i za całość zapłacicie około 10 PLN. Jeśli nie lubicie barszczu, alternatywnie możecie spróbować zupy soljanki, szczególnie w okresie jesienno-zimowym. To zupa rybna w bulionie warzywnym z cytryną, oliwkami i z dodatkiem kwaśnej śmietany. Jeśli chodzi tradycyjne pierogi, określa się je jako wareniki. Przekornie udałem się też na jedzenie do restauracji gruzińskiej, tak gruzińskiej i tu może Was zaskoczę, gdyż w Kijowie są one bardzo popularne. Jak zjecie tu chinkali, czy tradycyjnego chaczapuri, szybko zrozumiecie, dlaczego tak dobrze podbija serca społeczności lokalnej. Do zjedzenia polecam Wam też ukraińskie słodycze. Wchodząc do sklepów firmowych Roshen poczujecie się jak w raju (przynajmniej ja mam takie wyobrażenie nieba). Ciastka, cukierki, torty, żelki, bezy, czekolady i wiele innych pysznych słodkości, które mogą przysporzyć o zawrót głowy.  Ten kto próbował chociażby ukraińskich krówek wie o czym teraz mowa. Warto też wspomnieć, że nie samymi słodyczami Ukraina jest silna, polecam też skosztować tutejszy kwas chlebowy czy kawior, a jeśli lubicie kawę, znajdziecie jej ogromny wybór na najsłynniejszej ulicy Kijowa.

K jak kompot to tylko w Kompocie

Pojedliście, to teraz dla odmiany pójdziemy się napić – tu jest Ukraina, tu się pije. Czas na lokowanie produktów 😉 jak pić to ukraińską wódkę, wina, piwa, albo … kompot, a jak kompot to koniecznie w Kompocie, czyli w restauracji sieciowej, która wywodzi się z Odessy, a znajdziemy ją i w Kijowie. Dużym atutem tego miejsca jest doskonała lokalizacja – z  lokalu można podziwiać Dniepr. Restauracja ta ma również oryginalny wystrój. Poza ciekawym wyglądem wnętrz i słojami pysznych kompotów polecam inspirować się tu również czymś smacznym do zjedzenia.

L  jak lotniska

W Kijowie działają dwa porty lotnicze. Pierwszy z nich to port lotniczy Kijów-Żulany. Tu Was zaskoczę, bo mieści się on w dzielnicy Żulany 😉 Każdego roku obsługuje około milion pasażerów. Lotnisko to obsługuje głównie, ale nie tylko połączenia krajowe. Głównym portem jest Kijów-Boryspol znajdujące się 29 km na wschód od centrum miasta. Lotnisko w Boryspolu jest najpopularniejszym, a zarazem największym międzynarodowym i krajowym portem lotniczym na Ukrainie. W 2008 roku lotnisko to obsłużyło ponad 6 milionów pasażerów.

Ł jak Ławra Peczerska

Jednym z najcenniejszych zabytków Kijowa, który koniecznie będąc tutaj należy zobaczyć, jest niesamowita  Ławra Peczerska. Klasztor  wpisany jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO i na mnie zrobił ogromne wrażenie. Uprzedzę już Wasze pytania i nie jestem nekrofilem, a mroczne katakumby, rozciągające się pod całym kompleksem, mi podobały się już nieco mniej. Ze zdumieniem patrzyłem również jak ludzie całują szklanych wiek trumienek, w których znajdywały się ciała zmarłych w tym świętych i możnowładców. Być może na to co piszę, ma wpływ czas pandemii koronowirusa, z którym się borykamy obecnie na świecie, ale i wcześniej też nie wyobrażałem sobie wymieniać pocałunków z szybami pod którymi znajdują się zmarli, szczególnie, że robiły to przede mną niezliczone rzesze wiernych, turystów i fetyszystów. Różnice kulturowe pewnie jeszcze nie raz mnie zaskoczą. Nie podobała mi się oddzielna opłata za fotografowanie, którą musiałem uiścić przy wejściu, szczególnie, że jest ona wygórowana, nie tylko dla kieszeni Ukraińców. Koszt  to 200 UAH i jak się potem okazuje, pomimo uiszczenia opłaty nie wszędzie uprawnia do robienia zdjęć. Zdenerwowany tym faktem, zacząłem dość przekornie, to może teraz słów kilka o tym, co mi się spodobało, żeby ta część wpisu nie zapachniała cebulą. Przejdźmy zatem do tego, co mi się podobało. Po pierwsze kapitalny jest sam klimat i mistyczność tego miejsca. Bardzo spodobały mi się też złote kopuły, które pięknie mienią się w słońcu, a i opcja zakupu przyrządów do umartwiania się, ludzie o preferencjach bdsm na pewno znajdą tu coś dla siebie. Sam kompleks składa się z ławry dolnej i ławry górnej, a z cennych rad podpowiem, że zwiedzanie ich możliwe jest dla Pań w nakryciu głowy. Jeśli chodzi o ceny biletów dla ludzi bez aparatów, lub tych co je mają, ale nie będą z nich korzystać to liczcie się z uczciwą opłatą 40 UHA za część zewnętrzną lub 80 UHA ze wstępem do wewnątrz obiektów i podziemi. Na terenie Ławry znajduje się wiele więcej budynków warto więc zarezerwować trochę więcej czasu, by wszystko na spokojnie zwiedzić. Całość jest bowiem największym kompleksem klasztornym na całej Ukrainie. Jeśli spytacie mnie, czy miejsce to pomogło mi lepiej poznać kulturę i religię naszych sąsiadów, odpowiem tak, ale jeśli spytacie, czy pomogło mi ją zrozumieć, a szczególnie ludzi, których tu spotkałem, odpowiem szczerze, że nie. Bez dwóch zdań jednak warto jest to miejsce odwiedzić dla dostępnych tutaj zabytków i obcowania z prawosławiem.

M jak Muzeum historii Ukrainy w II Wojnie Światowej

Muzeum historii Ukrainy w II Wojnie Światowej to placówka muzealna znajdująca się w dzielnicy Peczersk i na jej terenie znajduje się ponad kilkaset tysięcy eksponatów w tym sprzętów wojskowych. Fani militariów na pewno się tu odnajdą. Eksponaty znajdują się na ogromnym obszarze zajmującym ponad 10ha. Liczby te sprawiają, że Muzeum to jest największą tego typu placówką na Ukrainie i można w nim spędzić naprawdę sporo czasu.

N jak noclegi

Ja tym razem nocowałem w hotelu z pięknym widokiem na stadion olimpijski. Uwielbiałem tutaj poranki nie tylko za to co widziałem po wschodzie słońca za szybą. Dużym atutem tego hotelu były też śniadania. Czekały na mnie sowicie zastawione stoły, niczym jak na weselach i to dosłownie. Nie brakowało na nich nawet śledzi, tak dokładnie śledzi podawanych na kilkanaście sposobów. Przyznam Wam też, że hotele na Ukrainie wcale nie są tanie, dlatego alternatywną i jednocześnie tańszą opcją jest oferta Airbnb. Wybierając ją możecie skorzystać z poniższej zniżki na pierwszą rezerwację – wystarczy kliknąć tutaj lub w baner znajdujący się na końcu wpisu. Dzięki niej możecie obniżyć swoje koszty pobytu nawet o 100 PLN i to nie tylko w Kijowie. Jeśli chcecie, by było jeszcze taniej, możecie skorzystać z hosteli. Warto wcześniej jednak sprawdzić ich standard, by na miejscu nie być zszokowanym, bo z ultra niską ceną często idzie bardzo niska jakość i to jest, a przynajmniej powinno być zrozumiałe. Naturalnie nie należy przez to rozumieć, że hostele to zło, ale bądźcie ostrożni na zbyt korzystne cenowo oferty, czytajcie opinie na temat danego miejsca i przeglądajcie zdjęcia, po to by uniknąć zbędnych rozczarowań.

O jak ogród Alicji z Krainy Czarów

Kolejne ciekawe miejsce na mapie Kijowa to Aleja Pejzażowa. Jeśli chcesz poczuć się jak w creepy ogrodzie z Krainy Czarów, przy czym bez Alicji, to koniecznie się tu wybierz. Gdy pierwszy raz zobaczyłem to miejsce, do głowy przyszła mi jedna myśl, Gaudi tu był i sporo pił. Być może latem wygląda to miejsce pogodniej, ale zimą miejsce to wydało mi się dziwne. Na szczęście nie jest to jedyny ogród w Kijowie. Stolica Ukrainy jest znana jako najbardziej zielone miasto. Obszar zielonej strefy obejmuje 43600 hektarów, z czego ponad połowę zajmują lasy, ogrody publiczne, ogrody botaniczne, parki czy bulwary pokryte drzewami. Połowa terytorium Kijowa jest zajęta przez zieleń, parki czy ogrody, także nie musicie zmuszać się akurat do Alei Pejzażowej, jeśli oczywiście nie chcecie.

P jak Pomnik Matki Ojczyzny

USA ma Statuę Wolności, a Ukraina ma Pomnik Matki Ojczyzny, który stanął w Kijowie w 1981 roku. Jest faktycznie monumentalny i mierzy nieco ponad 100 m i jeśli mówi się w kuluarach, że planowano w tym miejscu zbudować pomniki Lenina i Stalina, gdzie każdy z nich miał mieć po 200 metrów wysokości, to nie jestem sobie w stanie tego wizualizować. Co ciekawe czubek miecza sięgał pierwotnie 108 m, ale po 1991 roku został on skrócony o 6 metrów, ponieważ sięgał ponad najwyższy krzyż na Ławrze Peczerskiej. Dzisiaj, po tym jak rozpadło się ZSRR, Matka Ojczyzna jest traktowana na Ukrainie trochę tak, jak Polacy postrzegają Pałac Nauki i Kultury w Warszawie. Jedni się przyzwyczaili i już nie wyobrażają sobie krajobrazu bez tego pomnika, inni najchętniej przetopiliby go na stal nierdzewną, a jest co topić, bo ta stalowa konstrukcja waży 560 ton, a jej sam miecz ważny ponad 6 ton. Pomnik wzbudza do dziś tyle kontrowersji wśród społeczności lokalnej, ile emocji wśród odwiedzających Kijów turystów. Autorem projektu jest Jewgienij Wuczeticz, który zaprojektował także pomnik „Matka Ojczyzna Wzywa” w Wołgogradzie. To czego żałuję, to to, że nie mogłem wejść do jej wnętrza, by zrobić zdjęcia z jednej z dwóch platform widokowych. Niższa na poziomie 36,6 m (wejście kosztuje 50 hrywien). Ta wyższa znajduje się na górnej części tarczy, na wysokości 91 metrów (wejście kosztuje 300 hrywien). Nie wszedłem tylko z uwagi, że było nieczynne, ale to kolejny z punktów do którego muszę tu wrócić.

R jak Rynek Bezarabski

Kochacie bazary, pamiątki, jedzenie, jeśli choć jedna odpowiedź jest pozytywna wybierzcie się na Bessarabski Market. Znajdziecie tu owoce, kawior, słoninę, warzywa, orzechy, mięso, ryby, sery i mnóstwo innych produktów. Warto wiedzieć, że budynek bazaru zaprojektował polski architekt Henryk Julian Gay. Wg minie warto tu przyjść gdyż jest to miejsce z ciekawym klimatem, ale ludzie nie bardzo lubią być tu fotografowani.

 

S jak Sobór Mądrości Bożej

Kolejnym miejscem, które koniecznie trzeba zobaczyć będąc w Kijowie jest Sobór Mądrości Bożej, nazywany również Soborem Sofijskim. Jest to jedna z najstarszych świątyń spośród tych, które na Ukrainie zachowały się do naszych czasów. Sobór Sofijski mieni się zielono-złotymi kopułami, a cały budowla jest śnieżnobiała. Bez wątpienia jest to jedno z najpiękniejszych dzieł architektonicznych w tym kraju. Obecnie, we wnętrzach Soboru Mądrości Bożej nie odprawia się nabożeństw. Mieści się tu natomiast państwowe muzeum architektoniczne, które zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. W pobliżu Soboru znajduje się m.in. pomnik Bohdana Chmielnickiego oraz Akademia Mohylańska.

T jak tęcza

Jednym z symboli Kijowa jest Łuk Przyjaźni Narodów określany przez mieszkańców stolicy: tęczą. Pomnik znajduje się w najwyższym punkcie miasta na prawym brzegu Dniepru w Parku Maryjskim, to tu znajdziecie też wspaniały widok na Kijów. Główną ideą kompozycji było utrwalenie za pomocą tego pomnika braterskich relacji między Ukraińcami i Rosjanami. Odsłonięto w listopadzie 1982 roku, a dziś widać w nim pewne pęknięcie, które ma swój symboliczny, ale wymowny przekaz. Łuk oczywiście wygląda okazale, bo wznosi się na 30 metrów, a pod nim znajdują się posągi przedstawiające robotników, ukraińskiego i rosyjskiego, którzy wznoszą ku niebu Order Przyjaźni Narodów oraz z granitowej rzeźby z sygnatariuszami ugody perejasławskiej z 1654 roku. Całość pachnie socjalizmem, długo tu więc nie zagoszczę, bo nawet tęcza jest tu jakaś bezbarwna. Czas ruszać dalej, kierunek główna arteria miasta.

 

U jak Ulica Chreszczatyk

Nie można być w Kijowie i nie udać się na jej główną aleję. Przyszedł czas na spacer ulicą Chreszczatyk. Uznawana jest za jedną z najszerszych ulic w Europie, jeśli chodzi o tego typu ulice w centrach miast. Co ciekawe jest zamykana na weekendy, więc można swobodnie nią spacerować. Przechadzając się wzdłuż niej zobaczymy m.in.  Kijowską Miejską Administrację Państwową, znajduje się tu też Hotel Ukraina, który dawniej  stał tu pod nazwą Moskwa. Podobały mi się tu również liczne przedstawienia uliczne, nie brakowało muzyków, tancerzy. Jest to więc enklawa artystów, ale i różnorodnych lokali gastronomicznych.

W jak wiśnia

Jeśli mowa o czymś dla ciała i ducha, to czas wspomnieć o Pijanej Wiśni. Jest to raj dla fanów co tu ukrywać – wiśniówki. Każdy wielbiciel słodkich trunków się tu odnajdzie, ale czy odnajdzie drogę do domu po wyjściu z tego miejsca, tego nie obiecam. Zimnym wieczorem trafiłem tu na sporą kolejkę do baru, być może nie tylko ja potrzebowałem się czymś procentowym rozgrzać. Koszt kieliszka to tylko 40 UAH lub 60 UAH (zależnie od gramatury). Mimo, że nie jestem fanem alkoholi i co więcej Pijana Wiśnia mi za to nie płaci, to i tak polecam odwiedzić to miejsce. Gdyby, ktoś z Pijanej Wiśni chciał się tu mocniej zareklamować, kontakt do mnie znajdziecie na stronie. Barter mile widziany 😉

Z jak Złota brama

Spójrzmy trzeźwym okiem na Złotą Bramę w Kijowie. Na moje oko wzorowana jest na tej z Konstantynopola, a że dużo nie wypiłem, to chyba mam rację. To właśnie przez nią mieli wjeżdżać królowie, oraz zwycięskie wojska powracające z dalekich podbojów, choć może nie do końca przez tą, którą zobaczyłem. Musicie pamiętać, że to tylko rekonstrukcja z XX wieku. W roku 1982  z okazji 1500-lecia Kijowa wybudowano ją na nowo. Obok bramy zobaczycie posąg Jarosława I Mądrego. Sama brama znajduje się na terenie niewielkiego parku, a w cieplejszych miesiącach jest to tętniący życiem plac, na którym ludzie spędzają wolny czas.

Na koniec wspomnę, że choć wpis jest o Kijowie od A do Z, to przyznam, że nie opisałem wszystkich atrakcji, które na Was tu czekają. Jak wrócę tu kolejnym razem może uda mi się zrobić pewien upgrade. W tym wpisie zabrakło mi m.in. Muzeum Czarnobyla, złotych kopuł Monasteru św. Michała Archanioła, świątyni korupcji, czyli rezydencja Wiktora Janukowycza i jeszcze więcej prestiżu, luksusu chociażby z samego Pieczerska. Mam też nadzieję, że jednak nie było tanio i beznadziejnie, a udało mi się pokazać Kijów, właśnie takim, jakim go w krótkim czasie odkrywałem. Już dziś wiem, że wrócę tu jeszcze nie raz. Liczę, że i Wy dostrzegliście ten urok w różnorodności tego miasta. Dla mnie Kijów pełny jest ciekawych osób, inspirujących miejsc i zapachów, za którymi na pewno zatęsknię. Liczę, że moja wyprawa pozwoli Wam nabrać pewnego dystansu, do tego jak Wy postrzegaliście dotychczas tą przestrzeń. Pamiętajcie też, że Kijów to metropolia o bogatej, ale i trudnej historii, w którym niedawno ginęli ludzie, by ich kraj stał się częścią UE. Nam Polakom przyszło to dużo łatwiej i czego zauważam niestety często, nie doceniamy. Może warto się dziś w czasie epidemii koronawirusa nad tym przez chwilę zatrzymać i choć przez moment, poważnie zastanowić. Warto jest docenić to co mamy, bo nic nie jest dane nam na zawsze i co więcej, to co posiadamy i dla nas wydaje się normalne, dla niektórych nie jest, aż takim oczywistym luksusem. Jeśli szukaliście natomiast więcej kijowskiego prestiżu, o którym pisałem Wam na początku, przepraszam, że Was rozczarowałem – znajdziecie go być może w moich przyszłych wpisach z kolejnych wyjazdów do Kijowa. Pozostałym za dotrwanie do tego momentu – bardzo dziękuję i dla Was, najwytrwalszych mam dwa słowa – chapeau bas. Przeczytać tyle tekstu i cierpliwie tu dotrwać – szacun. Chyba strasznie się musi Wam nudzić, podczas tej epidemii 😉 Bądźcie zdrowi i mówcie o mnie dobrze, jak i o tym pięknym i dumnym mieście kontrastów.

linia

Zainspiruj się podróżniczo i zobacz moje  WYPRAWY

Zajrzyj  po więcej zdjęć do mnie na INSTAGRAM

Bądź na bieżąco, polub już dziś mój profil na FACEBOOK’u

Zostań moim PATRONEM

#Co warto zobaczyć w Kijowie  #Kijów #Ukraina #Co warto zobaczyć na Ukrainie

Fotograf Lublin | Kijów | Warszawa| Lublin| Fotografia Ślubna |  Fotografia | Podróże | Travel | Zdjęcia Ślubne | Fotograf Lublin | Fotograf Warszawa | Fotograf Płock |  Fotografia Ślubna Lublin | Fotografia Ślubna Warszawa | Fotografia Ślubna Płock | Fotografia Biznesowa | Fotografia Okolicznościowa | Fotografia Reklamowa | Fotografia Wnętrz i Budynków | Fotografia Dziecięca | Fotografia Rodzinna | Fotografia Aktu | Zwiedzaj online| Blog podróżniczy |Zostań w domu | Ukraina

Wszelkie prawa zastrzeżone © Rafał Bil Fotografia 2020